Wypadkom na A2 udałoby się zapobiec, gdyby nie znaki? Służby będą sprawdzać
W ciągu ostatnich kilku dni na autostradzie A2 doszło do dwóch bardzo poważnych wypadków. Oba łączy fakt, że doszło do nich w wyniku jazdy pod prąd. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad oraz łódzka komenda wojewódzka poinformowały, że skontrolują oznakowanie, by sprawdzić, czy nie przyczyniło się ono do pomyłki kierowców.
Spis treści:
Dwa wypadki na A2. Kierowcy jechali pod prąd
Zaledwie w ciągu kilku dni na autostradzie A2 doszło do dwóch poważnych wypadków. Pierwszy z nich miał miejsce w sobotę (1 lutego) na wysokości miejscowości Miedniewice (powiat żyrardowski). 65-letni kierowca Toyoty wjechał na autostradę pod prąd z Miejsca Obsługi Podróżnych Bolimów i po kilku kilometrach zderzył się z 48-letnim kierującym Fordem.
W wyniku zdarzenia obaj mężczyźni zmarli, a pasażerka Forda została ciężko ranna. Do drugiego wypadku doszło z kolei w niedzielę (2 lutego) między węzłami Stryków i Łódź Północ. 66-letnia kobieta kierująca Toyotą wjechała na A2 pod prąd i zderzyła się z Audi. Zginęła na miejscu.
Dlaczego kierowcy jechali pod prąd? Służby sprawdzą oznakowanie
Co prawda okoliczności zdarzenia są teraz dokładnie badane, ale jasne jest, że obu zdarzeń dałoby się uniknąć, gdyby zarówno 65-latek, jak i 66-latka nie wjechali na autostradę pod prąd. Pytanie brzmi jednak, dlaczego tak się stało. Czy zawiodło oznakowanie? Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad oraz łódzka komenda wojewódzka poinformowały Polską Agencję Prasową, że w związku z wypadkami dokładnie zostanie sprawdzone oznakowanie.
Maciej Zalewski, rzecznik łódzkiego GDDKiA, przypomniał, że jest to standardowa procedura w przypadku poważnego wypadku. Jak stwierdził, zawsze przeprowadzana jest analiza "pod kątem tego, czy oznakowanie mogłoby być bardziej czytelne, efektywne i skuteczniej informować kierowcę". Zaznaczył, że w przypadku gdy jej wynik wykaże na potrzebę zmian, te są wprowadzane. Rzecznik dodał ponadto, że przeglądy oznakowania prowadzone są również w związku z utrzymaniem dróg.
Do kwestii inspekcji oznakowania odnieśli się również policjanci. "Po każdym wypadku sprawdzamy oznakowanie, czy nie było błędu i czy infrastruktura nie przyczyniła się do zaistnienia wypadku. Wiosną i jesienią robimy dodatkową lustrację dróg pod kątem właściwego oznakowania, a jeśli dostrzeżemy braki lub błędy w oznakowaniu, informujemy zarządcę drogi" – powiedział Zbigniew Szczepaniak z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej w Łodzi.
Zarówno przedstawiciele GDDKiA, jak i policji nie zaprzeczają, że dochodzi do pomyłek kierowców, a stosowne dla zdarzeń miejsca były badane. Jeśli zajdzie potrzeba, w punktach tych pojawia się również dodatkowe oznakowanie. Zalewski przypomniał o dodatkowych tablicach "STOP zły kierunek", które pojawiły się na autostradach A1 i A2 oraz na drogach ekspresowych S8 i S14, w miejscach, gdzie kierowcy mogli się pomylić i wjechać na trasę pod prąd. "Doświadczenie pokazuje, że doskonale spełniły i spełniają one swoją rolę, bo nie znamy przypadku, aby w takim miejscu ktoś wyjechał na trasą pod prąd. Takich punktów na terenie województwa łódzkiego jest około pięćdziesięciu" - powiedział Maciej Zalewski.
Minister infrastruktury o wypadkach na A2
Do ostatnich wypadków na A2 odniósł się również w "Porannej rozmowie w RMF FM" minister infrastruktury, Dariusz Klimczak. "Trudno racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego ktoś zawraca na MOP i jedzie pod prąd albo dlaczego ktoś zawraca na węźle i jedzie pod prąd. Oznakowanie jest prawidłowe. Polskie autostrady i trasy szybkiego ruchu, zwłaszcza te najnowsze są jednymi z najlepiej zaprojektowanych i oznakowanych w Europie. GDDKiA regularnie, co 6 godzin realizuje patrole – objazdy" – powiedział szef resortu w rozmowie z Tomaszem Terlikowskim.
Co zrobić, jak wjedzie się na autostradę pod prąd?
Jazda pod prąd na drogach szybkiego ruchu w teorii nigdy nie powinna mieć miejsca. To dlatego, że węzły i łącznice są projektowane, a potem budowane w taki sposób, by kierowca intuicyjnie jechał zgodnie z ruchem prawostronnym. Wyżej opisane wydarzenia, a także wiele innych, wyraźnie pokazują jednak, że czasem do takich sytuacji dochodzi. Co w związku z tym zrobić, jeśli już popełnimy taki błąd?
Przede wszystkim, gdy zorientujemy się, że jedziemy autostradą lub drogą ekspresową pod prąd, pod żadnym pozorem nie powinniśmy kontynuować jazdy. Należy niezwłocznie zatrzymać się w bezpiecznym miejscu. Najlepszym wyjściem będzie zjechanie na pas awaryjny i włączenie świateł awaryjnych. Kolejnym krokiem jest bezpieczne opuszczenie samochodu i, o ile to możliwe, schować się za barierą ochronną. Potem pozostaje powiadomić służby drogowe lub policję. Mają one obowiązek pomóc kierowcy wydostać się z tego drogowego impasu.