Wypadek Zientarskiego. Są wątpliwości

Warszawska prokuratura zażądała, by stołeczny szpital przy ul. Lindleya uzupełnił dokumentację medyczną na temat Macieja Zientarskiego.

Warszawska prokuratura zażądała, by stołeczny szpital przy ul. Lindleya uzupełnił dokumentację medyczną na temat Macieja Zientarskiego.

Brakuje bowiem kluczowych danych, tj. wyników badań krwi dziennikarza motoryzacyjnego pod kątem obecności alkoholu.

Lekarze przesłali śledczym jedynie opis stanu, w jakim Zientarski trafił do szpitala. W tych dokumentach jest natomiast informacja, że dziennikarz Jarosław Zabiega z "Super Expressu" był trzeźwy.

Prokuratura wciąż ma wątpliwości, kto prowadził ferrari. Jak dotąd, tylko jeden świadek stwierdził, że za kierownicą siedział Zientarski. Nie da się tego potwierdzić na podstawie nagrań z kamer miejskiego monitoringu. Do prokuratury trafiła także kolejna opinia biegłych, że stan techniczny samochodu był dobry i nie miał wpływu na wypadek.

Maciej Zientarski wciąż nie wybudził się ze śpiączki. Teraz można tylko czekać - powiedzieli reporterowi RMF FM Krzysztofowi Zasadzie lekarze ze szpitala przy ulicy Lindleya.

Reklama

Do wypadku dziennikarzy doszło 27 lutego w Warszawie. Ferrari z olbrzymią prędkością uderzyło w filar wiaduktu i stanęło w płomieniach. Na miejscu zginął Jarosław Zabiega, dziennikarz "Super Expressu."

RMF
Dowiedz się więcej na temat: wypadek | Zientarski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy