Wypadek radiowozu z nastolatkami. Policjant stanie przed sądem
19 kwietnia odbędzie się pierwsza rozprawa byłego policjanta, który wjechał radiowozem w drzewo. Sprawa stała się głośna, bo w samochodzie znajdowały się dwie nastolatki, wobec których policjanci nie podejmowali żadnej interwencji.
Jak przekazał PAP Sąd Rejonowy w Pruszkowie w połowie lutego odbyło się posiedzenie wstępne, na którym wyznaczono trzy terminy rozpraw.
Akt oskarżenia przeciwko byłemu funkcjonariuszowi Januszowi R. Prokuratura Okręgowa w Warszawie skierowała do sądu w lipcu ubiegłego roku. Został on oskarżony o przekroczenie uprawnień służbowych. Jak ustalili śledczy, mężczyzna zabrał do radiowozu dwie nastolatki, chociaż nie były wobec nich "podejmowane czynności służbowe. Dziewczyny do radiowozu miały wsiąść dobrowolnie, a w wypadku zostały lekko ranne.
Byłemu policjantowi grożą 3 lata więzienia.
Drugi z policjantów biorących udział w zdarzeniu usłyszał zarzut niedopełnienia obowiązków funkcjonariusza policji poprzez nieudzielenie pomocy pokrzywdzonym w wypadku.
Prokuratura, dostrzegła jego poboczną rolę w zdarzeniu oraz postawę w toku postępowania przygotowawczego, dlatego zdecydowała o skierowaniu wobec niego do sądu wniosku o warunkowe umorzenie postępowania karnego wraz z obowiązkiem przeproszenia pokrzywdzonych oraz zapłaty na ich rzecz nawiązki. Sąd przychylił się do tego wniosku i postępowanie w październiku ub.r. zostało umorzone.
Historia miała miejsce na początku ubiegłego roku w podwarszawskich Dawidach Bankowych. Funkcjonariusze z Pruszkowa otrzymali zgłoszenie dotyczące zaprószenia ognia. Przybyli na miejsce policjanci zabrali do radiowozu dwie nastolatki z grupy, która zgłosiła to zdarzenie.
Niedługo później kierujący radiowozem policjant stracił panowanie nad samochodem i uderzył w drzewo. Po wypadku policjant kazał dziewczynom "oddalić się" (używając przy tym słów niecenzuralnych) z miejsca zdarzenia. Nastolatki same zgłosiły się na pogotowie. Jedna z nich pojechała do szpitala.