Wypadek na trasie rajdu. O życiu i śmierci decydowały centymetry

​W miniony weekend w okolicach Świdnicy odbył się 50. Rajd Świdnicki-Krause. W tej zaliczanej do mistrzostw Polski imprezie tryumfował Kacper Wróblewski, który zaledwie o 3,6 s wyprzedził Grzegorza Grzyba. Jednak niewiele brakło, by rywalizacja sportowa, została przyćmiona tragicznym wypadkiem.

Rajdowy samochód zawisł na barierkach, które dostały się do kabiny. Jedna metalowych rur ześlizgnęła się po kasku kierowcy
Rajdowy samochód zawisł na barierkach, które dostały się do kabiny. Jedna metalowych rur ześlizgnęła się po kasku kierowcyInformacja prasowa (moto)

Na drugim odcinku rajdu doszło do bardzo groźnie wyglądającego wypadku załogi Marcin Słobodzian/Michał Poradzisz. Jadąca Hyundaiem I20 R5 załoga bardzo dobrze rozpoczęła rywalizację, notując drugi czas na pierwszym odcinku specjalnym. Niestety, na drugim doszło do wypadku.

Rajdowy Hyundai zbyt szybko wszedł w jeden z zakrętów i kierowca nie był w stanie utrzymać go na drodze. Samochód uderzył w barierki oddzielające jezdnię od płynącego około dwóch metrów niżej strumienia. Samochód został podziurawiony metalowymi rurami, które przebiły szybę i dostały się do wnętrza.

Na szczęście, załoga wyszła ze zdarzenia bez szwanku, chociaż tragedia była blisko.

Po zakończeniu rajdu Świdnickiego-Krause Marcin Słobodzin opublikował nagranie z wnętrza Hyundaia, na którym widać moment wypadku.

Nagranie mrozi krew w żyłach. Jeśli obejrzymy je w zwolnionym tempie, dokładnie dostrzeżemy, jak jedna z rur, przebija szybę, następnie odbija się od deski rozdzielczej, dzięki czemu omija kierowcę. Następnie do auta wnika kolejna, która uderza i ześlizguje się po kasku kierowcy!

Marcin Słobodzian nie ukrywał również, że to on ponosi odpowiedzialność za zdarzenie. W jego wpisie czytamy, że opis trasy był dobry, a pilot dyktował prawidłowo. Jednak on sam pojechał na pamięć, tylko pomylił fragmenty trasy...

Rajdowe szczęście sprzyjało załodze Hyundaia. Jednak nie zawsze kończy się tylko na stratach materialnych. we wrześniu ubiegłego roku na Rajdzie Śląska doszło do podobnego wypadku. Wówczas Honda Civic Type R z nr 40 wypadła z drogi i uderzyła w ogrodzenie posesji. Niestety, ten wypadek miał tragiczny finał. Elementy ogrodzenia przebiły nadwozie i śmiertelnie ugodziły Agnieszkę Pyrę, która pilotowała swojego męża Tomasza. Po tej tragedii rywalizację na rajdzie zakończono.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas