Wypadek na Słowacji. Koniec śledztwa w sprawie polskich kierowców Porsche, Ferrari I Mercedesa

Słowacka policja pod nadzorem prokuratury w Żylinie zakończyła śledztwo w sprawie śmiertelnego wypadku z udziałem polskich kierowców koło Dolnego Kubina w 2018 r. Akt oskarżenia powinien trafić do sądu w ciągu kilku tygodni.

Martin Kokles - przedstawiciel prokuratury krajskiej (wojewódzkiej) w Żylinie - poinformował TVN24, że akta sprawy zostaną teraz przedstawione stronom: poszkodowanym i oskarżonym. 

Wezwania zostaną wysłane. W stosunku do oskarżonych obywateli Polski zgromadzone w sprawie dokumenty będą musiały być przetłumaczone na język polski - powiedział tvn24.pl Kokles.

Wyliczenie wysokości ewentualnej rekompensaty związanej ze szkodą prokuratura musi mieć przygotowane dla sądu. "Nie możemy przed sądem posługiwać się kwotami wziętymi z sufitu. Muszą być wyliczone i udokumentowane" - mówił w kwietniu br. słowacki prokurator.

Reklama

W postępowaniu przygotowawczym zarzuty spowodowania zagrożenia w ruchu drogowym i spowodowania w okolicach Dolnego Kubina na Słowacji śmierci obywatela Słowacji, 57-letniego ojca rodziny, usłyszało trzech obywateli Polskich. W luksusowych samochodach jechali b. szybko i kierujący jednym z nich, Porsche Cayenne, Marcin L. wjechał czołowo w Skodę. Pozostali: Adam Sz., o którym media w Polsce pisały, że jest synem znanego polskiego biznesmena, kierował Ferrari; a Łukasz K. prowadził Mercedesa udostępnionego przez firmę Mercedes Polska.

Bezpośrednio po wypadku cała trójka została zatrzymana. Po wstępnych przesłuchaniach i kilkumiesięcznym areszcie byli zwalniani przez sąd po wpłaceniu kaucji. Jak powiedział prokurator, słowackie prawo przewiduje, że po przekazaniu aktu oskarżenia do sądu cała trójka będzie musiała pojawić się na Słowacji. "Później, po złożeniu wyjaśnień w postępowaniu sądowym, mogą poprosić, aby dalsza jego część odbywała się bez ich udziału i by byli reprezentowani przez obrońców" - stwierdził Kokles.

Prokurator powiedział, że bez pandemii oraz gdyby postępowanie przygotowawcze nie było prowadzone wobec cudzoziemców, zostałoby zamknięte szybciej. Jak oświadczył, działania policji i prokuratury były kontrolowane przez Prokuraturę Generalną Republiki Słowackiej, która nie stwierdziła uchybień i przeciągania terminów.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: wypadek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy