Wydasz 500 zł i możesz ukraść prawie każde nowe auto!

Nowoczesna technologia potrafi skutecznie uprzykrzać życie zmotoryzowanym. Do miana prawdziwej plagi urastają właśnie kradzieże pojazdów metodą "na walizę".

Jak już informowaliśmy, łupem złodziei masowo padają samochody wyposażone w funkcję tzw. "bezkluczykowego" dostępu. Ofiarą takiej kradzieży stają się głównie osoby trzymające swój pojazd na podjeździe przed domem. Często auta "znikają" też z parkingów przed zakładami pracy.

W jaki sposób złodzieje radzą sobie z zabezpieczeniami? Świetnie obrazuje to opublikowany przez brytyjską policję film z kradzieży, do której doszło w hrabstwie West Midlands w Wielkiej Brytanii.

Niestety, z punktu widzenia złodziei tego typu kradzież to przysłowiowa "bułka z masłem". Dysponując odpowiednią elektroniką nie trzeba łamać żadnych fabrycznych zabezpieczeń. Odpada wiec czasochłonna "walka" z zamkami, stacyjką czy blokadą kierownicy. Minimalizuje się również ryzyko "wpadki".

Reklama

Do samego "skoku" potrzebne są dwie osoby. Gdy jeden ze złodziei chwyta klamkę auta, samochód automatycznie wysyła do kluczyka sygnał z zapytaniem o szyfrowany kod. Przy pomocy specjalnie skonstruowanego wzmacniacza sygnału (tzw. walizki) drugi złodziej przechwytuje transmisję i wzmacnia ją tak, by - przez okno, drzwi a nawet ścianę - trafiła ona do kluczyka. Złodzieje tworzą w ten sposób niewidzialny "przedłużacz" sygnału. Gdy kluczyk odpowie na zapytanie i wygeneruje kod, również za pośrednictwem "walizki", drogą radiową, trafia on do samochodu. W ten sposób elektronika w pojeździe zakłada, że kluczyk znajduje się blisko auta, co skutkuje odblokowaniem zamków i możliwością uruchomienia silnika. Mówiąc krócej: złodziej wsiada do samochodu, jak do swojego, bez wzbudzania alarmu, wybijania szyby, czy konieczności wpinania się do elektroniki!

Uruchomienie samochodu to już "formalność". Wystarczy jedynie wcisnąć przycisk rozrusznika. Niestety, do ułatwienia tego typu kradzieży przyczyniają się przepisy dotyczące bezpieczeństwa. A co się dzieje, gdy samochód wraz ze złodziejami już oddali się od kluczyka? Właściwie nic. Elektronika wykryje jego brak i zgłosi odpowiedni komunikat, ale silnik pracować będzie, aż ręcznie nie wyłączymy zapłonu. To wynik fabrycznego zabezpieczenia przed usterką elektroniki lub rozładowaniem baterii w kluczyku. Gdyby np. kluczyk "zgubił" połączenie z samochodem chociażby w trakcie manewru wyprzedzania, skutki mogłyby być przecież tragiczne...

Kradzieże "na walizkę" przybrały już rozmiar prawdziwej plagi. Nie bez znaczenia dla takiego stanu rzeczy jest spadek cen "walizek", którą można już kupić za równowartość około 500 zł!

Jak się przed nimi bronić? Najbezpieczniej jest po prostu dezaktywować funkcję bezkluczykowego dostępu, co jednak wymaga powrotu do klasycznego rozbrajania zamków "z pilota". Tym, którzy nie chcą rezygnować z wygody, policjanci radzą, by w domu odkładać kluczyk do metalowej skrzynki ekranującej sygnały zewnętrzne. Dobrym pomysłem może też być np. owinięcie go na noc kuchenną folią aluminiową... A już na pewno nie należy trzymać kluczyka blisko drzwi wejściowych czy zewnętrznych ścian domu.

Jak przebiega i ile czasu zajmuje kradzież samochodu metodą "na walizkę"? Zobaczcie sami!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama