Włoch poskarżył się na numerki w polskim urzędzie. Jest interwencja
Jeżeli sądzicie, że czasy komitetów kolejkowych oraz zawodowych staczy zniknęły z Polski wraz z upadkiem komunizmu, to możecie się zdziwić. Chociaż od zmiany ustroju minęło już 35 lat, podobne sytuacje nadal się zdarzają. Jednym z takich procederów, jaki odbywa się w warszawskim urzędzie, zajął się Rzecznik Praw Obywatelskich.
Wymuszają pieniądze za numerki do warszawskiego urzędu
Jak informuje RPO, wpłynęło do niego zawiadomienie o tym, że w warszawskim Biurze Administracji i Spraw Obywatelskich, nie da się uczciwie zarejestrować samochodu. Jak to możliwe? Otóż aby załatwić jakąś sprawę w urzędzie, trzeba najpierw pobrać numerek. To jednak jest niemożliwe, ponieważ na miejscu funkcjonuje grupa, która handluje numerkami. Bliżej nieokreślone osoby stoją przed biurem i sprzedają interesantom numerki. Zapewne w ten sposób wyczerpują limit numerków, biorąc je na zapas. W efekcie osoba postronna nie ma szans na załatwienie swojej sprawy.
Rzecznik Praw Obywatelskich opisuje przykład właściciela samochodu, który chciał zarejestrować swój pojazd i nie zamierzał płacić osobom wymuszającym pieniądze. Lecz nawet nocowanie przed urzędem nie pozwoliło mu na to, by rano uzyskać odpowiedni numerek. Ostatecznie, nie chcąc przekroczyć terminu obowiązkowej rejestracji pojazdu, podarował on współwłasność pojazdu osobie mieszkającej w innym miejscu, która uczciwie i bez problemu zarejestrowała samochód w swoim urzędzie.
RPO interweniuje w sprawie afery "numerkowej" w warszawskim urzędzie
Cała sprawa jest bulwersująca i to na kilku płaszczyznach. Po pierwsze sam fakt wymuszania na interesantach płacenia za numerki, określające miejsce w kolejce. Po drugie fakt, że proceder trwał, chociaż, jak pisze sam RPO, o problemie wiadomo od lat:
Jest to zbieżne z doniesieniami medialnymi, które w ostatnich latach pojawiają się w prasie i Internecie. Media opisują bowiem nie tylko gigantyczne kolejki w Biurze, ale także i proceder związany z handlowaniem "numerkami" a nawet bójki pomiędzy interesantami.
Jak to możliwe, że tak oburzający proceder trwa i to nie od kilku tygodni, tylko od kilku lat? Trudno uwierzyć, że żaden z pracowników urzędu o problemie nie wiedział. Dlaczego nie zrobiono niczego, by ukrócić ten proceder? Dlaczego sprawą nie zainteresowała się policja oraz inne służby?
Najbardziej jednak przygnębiające jest chyba to, że sprawy do Rzecznika Praw Obywatelskich wcale nie zgłosił Polak. To mieszkający w naszym kraju Włoch, który od 2008 roku ma pozwolenie na pobyt stały. Może zdarzali się Polacy, którzy próbowali walczyć z układem w warszawskim urzędzie, ale to cudzoziemiec podjął kroki, które mogą wreszcie odnieść realny skutek.
Rzecznik zwrócił się imiennie do dyrektora urzędu z wnioskiem o wyjaśnienie problemu i rozwiązanie go:
Dyrektor Zespołu Prawa Administracyjnego i Gospodarczego Biura Rzecznika Praw Obywatelskich Piotr Mierzejewski prosi dyrektora Biura Administracji i Spraw Obywatelskich w Urzędzie m.st. Warszawy Krzysztofa Krakowieckiego-Kuleszę o zbadanie problemu, ustosunkowanie się do zarzutów wnioskodawcy oraz rozważenie konieczności wprowadzenia zmian w organizacji Biura dla zapobieżenia opisanym problemom.