Wjechał na chodnik i potrącił dwoje dzieci. Walczą o życie

​Prokuratorskie zarzuty usłyszał w poniedziałek w Prokuraturze Rejonowej w Siedlcach sprawca sobotniego wypadku w Ziomakach. Kierowca audi wjechał na chodnik i potrącił dwóch chłopców. Mężczyzna był pijany. Dzieci w wieku 7 i 9 lat z ciężkimi obrażeniami ciała trafiły do szpitala.

Jak poinformowała  rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Siedlcach kom. Agnieszka Świerczewska, mężczyzna usłyszał zarzuty spowodowania wypadku po pijanemu, ucieczki z miejsca wypadku i kierowania samochodem mimo sądowego zakazu - usłyszał w poniedziałek w Prokuraturze Rejonowej w Siedlcach sprawca sobotniego wypadku z Ziomakach.

Prokurator skierował do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie mężczyzny. Dzisiaj sąd przychylił się do tego wniosku i zastosował wobec mężczyzny 3-miesięczny areszt.

Do zdarzenia doszło  w sobotę po południu w miejscowości Ziomaki w gm. Mokobody, w pow. siedleckim. Chłopcy wraz z rodzicami porządkowali teren przed posesją. Nagle na chodnik wjechał kierujący audi i potrącił znajdujące się tam dzieci. Mężczyzna przejechał jeszcze około pół kilometra, wjechał do rowu, uderzył w drzewo i próbował jechać dalej, jednak zatrzymali go policjanci.

Reklama

Kierowca był pijany. Badanie wykazało dwa promile alkoholu w jego organizmie. Mężczyzna miał orzeczony przez sąd zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych, w związku z wcześniejszą jazdą po pijanemu.

Obaj chłopcy w stanie ciężkim zostali przetransportowani do szpitala. Lekarze walczą o życie 7-letniego dziecka. Drugi z chłopców - także w stanie ciężkim - przeszedł poważną operację.

Od redakcji:

W naszym serwisie wielokrotnie pisaliśmy, że polski sposób walki z pijanymi kierowcami nastawiony jest na statystyki, a nie faktyczne efekty. Niczemu innemu nie służą poranne łapanki, w których policja, angażując zupełnie nieadekwatne siły i środki, wychwytuje "wczorajszych" kierowców. Takich, którzy często mają w organizmie tyle alkoholu, że w Niemczech i wielu innych europejskich krajach mogliby jechać legalnie.

Polskie państwo nie potrafi natomiast walczyć z faktycznym zagrożeniem powodowanym przez pijanych kierowców. Z osobami, które mają często po 2-3 promile alkoholu we krwi, tracą wówczas zdolność logicznego myślenia i wsiadają za kierownicę. Takich osób, szczególnie w mniejszych miejscowościach jest pełno, a lokalni policjanci często znają nie tylko ich personalia, ale i wygląd. Takie osoby już dawno nie mają praw jazdy i nic sobie z tego nie robią. Wielokrotnie policja informuje o kolejnych zatrzymaniach, bo miejscowy funkcjonariusz, widząc dany samochód, już wie, że jego właściciel nie ma już prawa jazdy, a skoro nic sobie z tego nie robi, to znaczy, że jest kompletnie pijany. A do tego często jedzie do sklepu po wódkę.

Dlatego wielokrotnie postulowaliśmy, żeby osoby, które prowadzą auto, będąc kompletnie pijanymi (nie, 0,2, nie 0,5, nawet nie 0,8 promila, ale od 1,5 w górę)  natychmiast kierować na przymusową kuracją leczenia uzależnień w ośrodku zamkniętym. I to pod rygorem wsadzenia do więzienia. Co więcej, każda "kolejna wpadka" powinna się kończyć wiezieniem. I nie, nie chodzi tu wcale o resocjalizację. Chodzi o wyeliminowanie ze społeczeństwa człowieka, który prędzej czy później kogoś zabije lub ciężko zrani.

Wówczas i tak trafi do więzienia, już nie na dwa-trzy lata, ale na osiem lub dwanaście. Bo nie za jazdę po pijanemu, tylko spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Tylko co z tego, skoro ucierpią niewinni? Tak jak dzieci w tym wypadku.

PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy