Policja traci czas i pieniądze, kierowcy dmuchają, a efektów nie ma
Z policyjnych danych wynika, że w Polsce maleje społeczne przyzwolenie do siadania za kierownicą pod wpływem alkoholu.
W ubiegłym roku policjanci przeprowadzili 17 813 241 kontroli trzeźwości. W ich wyniku ujawniono 87 137 kierujących pojazdami w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego (art.178a § 1 i 2 KK oraz art. 87§1a KW). Oznacza to, że zaledwie 3 promile policyjnych kontroli zaowocowało zatrzymaniem osoby prowadzącej po pijanemu. Nie zmienia to oczywiście faktu, że nietrzeźwi uczestnicy ruchu powodują na drodze śmiertelne zagrożenie. Można jednak wyciągnąć pozytywny wniosek, że skala patologicznego zjawiska zmniejsza się z każdym rokiem.
Wypada też zauważyć, że "jedynie" 55 161 kierujących zatrzymano w związku z prowadzeniem w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego (art. 178a § 1 KK) pojazdów mechanicznych. Oznacza to, że liczącą blisko 32 tys. liczbę nietrzeźwych uczestników ruchu drogowego stanowili rowerzyści i np. woźnice.
W stosunku do roku 2016 liczba kierowców zatrzymanych na prowadzeniu samochodów w stanie po spożyciu alkoholu (art. 87 § 1 KW oraz art. 178a § 1 KK) zmniejszyła się o 8 045 osób. Zanotowano za to wzrost - o 1815 osób - liczby kierujących w stanie "po spożyciu" (art. 87 § 2 KW oraz art. 178a § 2 KK i art. 87§ 1a KW) pojazdami innymi niż mechaniczne.
Poziom bezpieczeństwa na polskich ulicach rośnie z każdym rokiem. Przypominamy, że wg wstępnych danych, w 2017 roku doszło na polskich drogach do 32 705 wypadków , w których śmierć poniosło 2 810 osób, a 39 394 osoby odniosły obrażenia. W stosunku do roku 2016 oznacza to spadek liczby wypadków o 959 zdarzeń. Przełożyło się to na zmniejszenie liczby ofiar śmiertelnych o 216 osób i liczby osób rannych o 1372.
W zeszłym roku przybyło natomiast niegroźnych stłuczek, czyli zdarzeń drogowych klasyfikowanych jako kolizje. Policjanci zanotowali 434 688 tego typu interwencje, czyli o 28 066 więcej niż w roku 2016.
Warto dodać, że Polska jest jednym z nielicznych krajów, w których policja przeprowadza zmasowane poranne "łapanki" na pijanych kierowców. W większości państw kontrolowani są jedynie sprawcy wypadków czy kolizji lub osoby, co do których istnieją faktycznie podejrzenia, że znajdują się pod wpływem alkoholu. Wiele państw nawet nie gromadzi danych statystycznych o kontrolach trzeźwości, nie traktując tej dziedziny jako istotnej.
W Polsce jest inaczej, w ostatnich latach liczba kontroli trzeźwości dynamicznie rosła, np. w latach 2010-2015 o niemal 40 procent. Później wzrost był jeszcze bardziej dynamiczny. O ile w 2013 roku przeprowadzono 8,7 mln kontroli, to w ubiegłym roku niemal 18 mln! Przyjmuje się, że Polska ma 38 mln mieszkańców, statystycznie więc co drugi Polak, niezależnie od wieku i tego czy ma prawo jazdy, "dmuchał w balonik"! To ewenement w skali Europy, a może i świata. A jednocześnie efekty są na poziomie promili, w dodatku wiele osób złapanych na jeździe po alkoholu po prostu doprowadziło do wypadku czy kolizji, a nie zostało złapanych "rutynowo".
Czyż nie nadeszła więc chwila, by zdać sobie sprawę, że masowe kontrole trzeźwości to para w gwizdek, marnowanie pieniędzy, czasu kierowców i pracy policjantów?