W Tesli odpadła kierownica. Właściciel dostanie nowe auto, staremu nie ufa
Pamiętacie Teslę, w której po tygodniu od wyjechania z salonu odpadła podczas jazdy kierownica? Producent zanotował nie tylko wpadkę jakościową, ale również wizerunkową, z której ciężko mu się wykaraskać.
Gdyby kierownica odpadła z Łady, pośmialibyśmy się i pewnie nikt nie byłby szczególnie zaskoczony. Jeśli jednak kierownica odpada z niemal nowego egzemplarza samochodu marki budującej swój wizerunek jako producent zaawansowanych technicznie pojazdów (i elektrycznych i autonomicznych) to sprawa już wygląda nieco inaczej.
A jeśli kierownica odpada w drugim już egzemplarzu? Wydawałoby się, że producent posypie głowę popiołem, przeprosi i zrobi wszystko, by sprawa jak najszybciej ucichła. Ale nie Tesla...
Przypomnijmy, w niemal nowej Tesli Model Y, po tygodniu od odebrania z salonu odpadła kierownica. Na szczęście samochód udało się zatrzymać na poboczu i nikt nie odniósł obrażeń. Właściciel pechowego auta natychmiast nagłośnił sprawę na Twitterze.
Samochód trafił do serwisu, gdzie szybko został naprawiony. A serwis... wystawił rachunek za naprawę w wysokości 104 dolarów, obarczając winą za odpadnięcie kierownicy... właściciela samochodu.
Ten oczywiście oburzył się, że producent samochodu nie poczuwa się odpowiedzialności za odpadającą kierownicę. Ponownie nagłośnił sprawę w internecie, w reakcji na co Tesla anulowała płatność za naprawę. Ale na tym sprawa się nie zakończyła.
Właściciel samochodu ogłosił, że nie ma już zaufania do swojego egzemplarza, chce go oddać i żąda zwrotu pieniędzy. Na to jednak producent się nie zgodził. W zamian zaoferowano dwie opcje - zachowanie samochodu wraz z gwarancją (czyli tak, jakby nic się nie stało) lub wymiana auta na nowe. Właściciel opublikował nawet sondę na Twitterze, w której pytał co ma zrobić. Oczywiście zdecydowana większość internautów optowała za wymianą samochodu.