W Polsce najtańsze paliwo w Europie! A zarobki? No cóż...

Nareszcie jakaś dobra wiadomość! Według najnowszych danych, datowanych na 1 września 2014 roku, mamy w Polsce najtańszą w całej Unii Europejskiej benzynę. Za litr paliwa eurosuper 95 płacimy przeciętnie równowartość 1,267 euro przy średniej dla 27 państw UE wynoszącej 1,559 euro.

Na poziomie poniżej 1,3 euro/l ceny tego rodzaju paliwa utrzymywały się jeszcze tylko w Estonii (1,278 euro za litr) i na Łotwie (1,279). Najdrożej było natomiast we Włoszech (1,739 euro) i Holandii (1,721). Powyżej 1,6 euro za litr benzyny 95 płacili też kierowcy w Wielkiej Brytanii (1,620) oraz w Danii i Grecji (po 1,668). W Niemczech (1,580 euro/litr) było drożej niż we Francji (1,499), nie mówiąc o Hiszpanii (1,413).

Jeżeli chodzi o olej napędowy, to ustępowaliśmy jedynie słynącemu od lat z zaskakująco niskich cen paliw płynnych Luksemburgowi. U nas - 1,237 euro za litr ON, tam - 1,187. Średnia unijna: 1,411 euro/l.

Reklama

Sporo wyższe niż w Polsce ceny paliw utrzymują się w innych krajach postkomunistycznych. I tak zmotoryzowany mieszkaniec Bułgarii za litr bezołowiowej 95 płacił 1 września przeciętnie równowartość  1,304 euro a za litr oleju napędowego 1,329 euro. W Chorwacji było to odpowiednio 1,398 euro i 1,330 euro. W Czechach: 1,329 i 1,324, na Węgrzech 1,326 i 1,349, na Litwie 1,342 i 1,275, w Rumunii 1,398 i 1,426 a na Słowacji 1,467 i 1,343 euro.

Co ciekawe, w strefie euro benzyna była przeciętnie odrobinę droższa niż poza tym obszarem, ale za to olej napędowy - nieco tańszy.

Interesujące wnioski płyną również z opublikowanych w cyklicznym raporcie Komisji Europejskiej danych, pokazujących ceny netto, a zatem bez podatków narzucanych na paliwa przez rządy poszczególnych państw UE. Okazuje się, że nasz fiskus wcale nie jest tak pazerny, jak go malują. W Polsce przeciętna cena netto litra benzyny bezołowiowej stanowiła 1 września niemal dokładnie połowę ceny brutto, czyli tej, którą płacimy na stacjach paliw. W Wielkiej Brytanii - 38 proc. We Włoszech i Grecji - 40 proc. W Niemczech - 42 proc. W Danii - 43 proc. Relatywnie najmniej drenowała portfele właścicieli aut Bułgaria, gdzie podatki mają około 45-procentowy udział w cenie detalicznej benzyny.

Tak czy inaczej wyraźnie widać, że władze wszystkich państw europejskich (no, może z wyjątkiem Białorusi) właśnie w sprzedaży paliw płynnych widzą jedno z głównych źródeł swoich dochodów budżetowych. 

Ktoś powie, i będzie miał rację: niech paliwo kosztuje ile chce, ważne, żeby ludzie odpowiednio dużo zarabiali i mogli sobie na nie pozwolić. Niestety, pod tym względem na tle zamożnej Europy Zachodniej wypadamy zdecydowanie gorzej. Włoch za przeciętną pensję może kupić (dane z lipca br.) 1080 litrów benzyny, Holender 1230 l. a Polak tylko 522 l. Marnym pocieszeniem jest dla nas świadomość, że inni mają jeszcze gorzej. I tak na Litwie  średnia płaca netto wystarcza na zakup 390 litrów bezołowiowej 95, na Węgrzech - na 361 l, w Rumunii na 276 l, a w Bułgarii zaledwie na 255 l.

W przypadku oleju napędowego wygląda to następująco: Bułgaria - 250, Rumunia - 280, Węgry - 360, Łotwa - 440, Słowacja - 505, Czechy - 530, Polska - 536, Włochy - 1316, Wielka Brytania - 1456, Luksemburg - 2711. Oznacza to, że przeciętny mieszkaniec tego ostatniego kraju może kupić za swoją miesięczną pensję aż pięciokrotnie więcej diesla niż przeciętny Polak.

Swoją drogą mamy tu do czynienia z paradoksem, nie pierwszym zresztą w naszej historii gospodarczej. W PRL wszyscy wydawali więcej niż oficjalnie zarabiali. Dzisiaj, pomimo relatywnie bardzo drogich paliw, nie słychać, aby ktoś z powodu ich wysokich cen rezygnował z jeżdżenia własnym samochodem. Przeciwnie, liczba prywatnych aut w Polsce wciąż szybko rośnie... 

       

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy