W Berlinie znów płonęły samochody
Dziewięć samochodów spłonęło w nocy ze środy na czwartek na ulicach Berlina.
Plaga podpaleń nie ustaje, choć policja wzmocniła patrole. "To pierwszy stopień do terroryzmu" - ostrzegł polityk socjaldemokracji Dieter Wiefelspuetz w rozmowie z dziennikiem "Bild".
Od poniedziałku nieznani sprawcy zniszczyli w Berlinie ponad 40 samochodów, przede wszystkim w mieszczańskiej i spokojnej dzielnicy Charlottenburg. Celem wandali są często drogie mercedesy i BMW, ale płoną także tańsze auta, które nie mogłyby uchodzić za symbol luksusu. Dlatego coraz rzadziej mówi się o politycznych motywach podpaleń, które dotychczas uważano za formę protestów lewackich grup przeciwko kapitalizmowi oraz gentryfikacji uboższych dzielnic miasta.
Policja na razie jest bezradna wobec podpalaczy. W nocy ze środy na czwartek ulice Berlina patrolowało około 150 funkcjonariuszy, a także śmigłowiec, wyposażony w kamerę termowizyjną. Nie udało się jednak wytropić wandali.
Seria podpaleń samochodów staje się tymczasem tematem kampanii przed wyborami do parlamentu Berlina, które odbędą się 16 września. Lokalna opozycja i policyjne związki zawodowe zarzucają rządzącym w Berlinie socjaldemokratom i Lewicy, że drastyczne cięcia w wydatkach na policję utrudniają walkę z chuliganami.
"W żadnym innym kraju związkowym Niemiec nie było w ostatniej dekadzie tak dużych redukcji personalnych w policji, jakie miały miejsce w Berlinie. To się teraz mści" - powiedział polityk chadecji Wolfgang Bosbach w telewizji N24.
"Bezpieczeństwo ludzi jest dla nas absolutnym priorytetem. Dlatego pożar na ulicach Berlina będzie dla nas tematem kampanii wyborczej" - powiedział dziennikowi "Die Welt" lider berlińskiej chadecji Frank Henkel. "Ludzie coraz bardziej obawiają się o swoje bezpieczeństwo i swoją własność, ale rząd socjaldemokratów i Lewicy zostawia ich na lodzie i nie robi nic, by poprawić sytuację" - dodał.
Zdaniem Henkela w stolicy Niemiec nastąpił "dramatyczny upadek obyczajów". W przyszłym tygodniu chadecy zamierzają okleić Berlin wielkoformatowymi plakatami wyborczymi, ze zdjęciem płonącego samochodu.
Socjaldemokratyczny burmistrz Berlina Klaus Wowereit potępił w środę "chory wandalizm". "Podpalenia samochodów to przestępstwo, które musi być konsekwentnie ścigane" - powiedział. Burmistrz wezwał też mieszkańców stolicy Niemiec, by zachowali czujność i informowali policję, gdy zauważą podejrzaną sytuację.