Tomasz Czopik: Dlaczego?

Akcja pierwsza - ósma rano, podjeżdżam z synem pod szkołę. Nagle z przeciwka jakiś rodzic zajeżdża mi drogę i z triumfalną miną parkuje na miejscu, do którego właśnie się przymierzałem.

Kliknij
KliknijINTERIA.PL

Unikam kolizji dzięki umiejętnościom nabytym w rajdach. Musiałem mieć głupią minę, ale naprawdę nie zrozumiałem intencji owego taty.

Akcja druga - trasa Katowice-Warszawa, wyprzedzam focusa kombi. To znów jakiś tata wiezie swoją pociechę. Szkoda, że nie pofatygował się, żeby zapiąć syna pasami. Jegomość najwyraźniej nie może znieść, że wyprzedził go inny focus (jeżdżę wersją ST), zarządza pościg, za chwilę siedzi mi na ogonie, a w końcu wyprzedza mnie przy okazji cudem unikając poważnego wypadku i niezrażony umyka. Pytam: o co chodzi?

Akcja trzecia - Kraków, godziny szczytu, młody chłopak w golfie próbuje przechytrzyć wszystkich frajerów poruszających się z prędkością 10 km/h w "dwupasmowym" korku. Z nieskrywaną ulgą zauważam, że wmontował się w autobus. Ludzie stojący na przystanku pozostali nietknięci. Uff!

Akcja czwarta, osiemnasta, czterdziesta piąta - każdy ranek dnia powszedniego na trasie Kraków-Warszawa (przez Kielce). Prawie już obudzeni młodzi firmowi kierowcy, sprzedawcy, przedstawiciele handlowi dopinają ostatnie guziki w koszulach, popijają kawę, prowadząc pierwsze konferencje telefoniczne. To nie wszystkie czynności, które można robić jednocześnie - oni wszak grzeją przy tym wszystkim 180 km/h, czasem zwolnią do 160, gdy wjeżdżają w teren zabudowany. Mnóstwo niebezpiecznych sytuacji.

Co siedzi w niektórych kierowcach, że w tak bezmyślny sposób narażają siebie i innych? Czy jedynym sposobem, żeby wyleczyć takich delikwentów z brawury jest poważny wypadek z ich udziałem? Czy musi ktoś zginąć, żeby zastanowili się nad tym, co robią?

Od wielu lat jestem kierowcą rajdowym. W trakcie każdych zawodów zdarzają się sytuacje, kiedy muszę opanować wymykającą się spod kontroli rajdówkę. Dzięki temu wiem jak zachowuje się samochód w sytuacjach ekstremalnych - w poślizgu, podczas gwałtownego hamowania itp. Dla przeciętnego kierowcy pierwsza podbramkowa sytuacja może być ostatnią. Dla niego, współpasażerów, innych uczestników ruchu. Kiedy przesadzi z prędkością, przeceni swoje umiejętności, możliwości swojego samochodu, nie uratuje go klatka bezpieczeństwa, kask, niepalny kombinezon. Niestety, mimo to wariatów nie brakuje.

Moje rajdowe doświadczenie już nieraz pozwoliło mi wyjść cało z opresji (nie chodzi mi wcale o sytuacje, gdy wpadałem w tarapaty z powodu zbyt szybkiej jazdy, przygody na drodze mam zwykle z winy innych niefrasobliwych kierowców). Właśnie to doświadczenie nauczyło mnie, by jeździć rozsądnie. Wielu moich znajomych wysiadając z samochodu, którym dowiozłem ich do celu, jest rozczarowanych stylem jazdy rajdowego mistrza Polski. Spodziewali się więcej agresji, dużych prędkości, pisku opon, a trafili na gościa, który jeździ wolniej od nich. Może dzięki temu ostatnią stłuczkę miałem jakieś 25 lat temu?

Oprócz uprawiania sportu samochodowego spełniam się prowadząc zajęcia w szkole bezpiecznej jazdy, którą założyłem trzy lata temu. Od czasu do czasu (niestety zbyt często) wraz z moimi kolegami-instruktorami stykamy się z kierowcami, których żartobliwie określamy jako "tych z ADHD". Do śmiechu jednak nam nie jest. Kiedy pomyślimy, że na jednego czy drugiego możemy trafić na drodze, ogarnia nas przerażenie. Dramatyczne jest to, że owi "mistrzowie" mają się za świetnych kierowców i trudno wytłumaczyć im, że poziom ich umiejętności jest bardzo niski.

Zastanawiam się często skąd się tacy biorą. Myślę, że styl jazdy każdego kierowcy zależy od kilku ważnych czynników. To wypadkowa naszych charakterów, genów, cech motorycznych, aktualnych sytuacji życiowych, tzw. feelingu w danym momencie. Skoro wśród Polaków jest tak wielu piratów drogowych, to znaczy, że coś z nami jest nie tak. Wielu z nas jest zagonionych, zestresowanych, wiecznie spieszących się. Jeśli do tego dochodzi bezmyślność i brak wyobraźni oraz przesadna wiara we własne możliwości, do tragedii tylko krok. Wiem, że moje słowa nie wpłyną specjalnie na negatywnych bohaterów niniejszego felietonu. W znakomitej większości przypadków refleksja, jeśli przychodzi, to niestety zbyt późno.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas