Tiry to samo zło?

Codziennie na polskie drogi wyjeżdżają tysiące samochodów ciężarowych. Dewastują nawierzchnię, blokują ruch, często postępują w myśl zasady "duży może więcej".

Kliknij
KliknijINTERIA.PL

Niemal każdy z nas przeżył sytuację, w której musiał uciekać na pobocze przed wyprzedzającym na trzeciego tirem.

O zagrożeniach spowodowanych przez ciężarówki traktuje list naszego Czytelnika, który publikujemy poniżej. Czy zgadzacie się z nim?

"Prawo jazdy mam od 7 lat, w ciągu mojej kariery, podczas której przejechałem ok. 300 000 km (może to dużo, może mało) nie dostałem mandatu za prędkość, kilka za parkowanie w miejscu niedozwolonym, ale to z własnej głupoty.

Natomiast nie o tym mam pisać. Osoby, które wcześniej pisały, na pewno mają większe doświadczenie w jeździe samochodem niż ja, ale dotąd, moim zdaniem nie spowodowałem żadnej sytuacji, w której ktokolwiek byłby zagrożony. Zazwyczaj przekraczam prędkość o ok. 10 km/h. I maksymalnie jeżdżę 120km/h. Powyżej to niebezpieczne i nieekonomiczne, a wystarczy sobie tylko dobrze ułożyć plan dnia, żeby ze wszystkim zdążyć.

90 a 95

Często na "autostradzie" Katowice-Kraków, ale również na tzw. gierkówce Katowice-Warszawa widzę wyprzedzające się TIR-y. Jeden jadący prawym pasem osiąga zawrotną dozwoloną prędkość 90km/h, a wyprzedzający jedzie 95 km/h. Byłem świadkiem pewnej sytuacji, kiedy ok. 300 m przede mną (jechałem prawym pasem) jechał TIR, który z zamiarem wyprzedzenia drugiego, załączył kierunkowskaz i zaczął manewr wyprzedzania (co moim zdaniem powinno być zabronione w ogóle, a dlaczego - o tym później). Ja natomiast w lewym lusterku ujrzałem samochód osobowy, tzw. "przedstawiciela", któremu baaardzo się spieszyło, moim zdaniem miał ok. 180km/h. Jednak kierowca TIR-a go nie widział, bo było to tuz za wzniesieniem. "Przedstawiciel" nawet nie zwolnił, tylko minął TIR-a z prawej strony, ale PASEM ZIELENI! Dosłownie wjechał na pas zieleni, natomiast TIR zahamował tak, że zablokowały mu się koła. Kupa dymu, ale na szczęście nic nikomu się nie stało.

TIR a wypadek, gdy wyprzedza

Jestem jeszcze studentem, jeszcze na utrzymaniu rodziców. 6 lat temu, kiedy byłem świeżym kierowcą, przez ponad rok jeździłem z osobą towarzyszącą, z moją mamą, która w rok przejeżdża 50-60 tys. km. Pewnego dnia wracała ona z Warszawy, zajmowało jej to dużo więcej niż zwykle, a telefonu komórkowego nie odbierała.

W końcu okazało się, że przyczyną jej opóźnienia był wypadek, w którym brała udział. Sprawcą był kierowca TIR-a, który jechał lewym pasem, w deszczu i miał samochód z moją matką w polu totalnie martwym, tzn. przed maską, na prawym pasie, ale go nie widział. I zahaczył. A następnie próbował zbiec z miejsca wypadku. Kierowca TIR-a był Łotyszem, natomiast naczepa była z Estonii. Dzięki przytomności kilku osób, które były świadkami tegoż wypadku, i dzięki Bogu, głupocie kierowcy TIR-a, który zawrócił, aby zobaczyć co się stało, udał się go złapać, za co dostał mandat w wysokości 200zł, natomiast nasz samochód nadawał się już tylko do kasacji, gdyż zostało urwane przednie koło, przesunięty silnik oraz została naruszona cała konstrukcja samochodu.

Policjanci z drogówki, którzy przybyli na miejsce, powiedzieli, że tylko 10% kierowców TIR-ów powodujących takie wypadki udaje się złapać, gdyż NACZEPA ma inną rejestrację niż CIĄGNIK. Może tak decydenci, oprócz stawiania odpowiednich znaków w odpowiednich miejscach, pomyśleliby o tym, że na naczepie TIR-a, powinna oprócz tablicy rejestracyjnej naczepy znaleźć się tablica rejestracyjna ciągnika, aby identyfikacja kierowcy była w ogóle możliwa?

Pasy rozpędowe

Wiele razy widzę, że ludzie nie są nauczeni korzystania z tzw. pasów rozpędowych. Wjeżdżając np. na autostradę mamy tzw. pas rozpędowy, który w pewnym momencie się kończy, Jest on po to, aby uzyskać prędkość zbliżoną do innych użytkowników ruchu i włączyć się do ruchu bez jego tamowania. Niestety, wielu kierowców nie potrafi się rozpędzić lub nie chce. Nie wiem czym to jest spowodowane, ale jest to niebezpieczne, gdy ślimaczym tempem wjeżdżają przed rozpędzone samochody.

I jeszcze jedno...

Spotkałem się z komentarzami w pewnym portalu internetowym, ze najgorsi kierowcy są z Warszawy. Moim zdaniem, warszawiacy jeżdżą chyba najlepiej w kraju. Szybko, ale mają opanowanie, gdyż jest to jedyne miasto w Polsce, gdzie szybkość oznacza pieniądze, ale nie za wszelką cenę.

Natomiast ludzie z innych miast wjeżdżający do Warszawy, powinni przesiąść się na środki komunikacji miejskiej, bo jednak trzeba trochę po Warszawie pojeździć, aby dojść do wprawy.

Natomiast tzw. warszawiacy, powinni mieć trochę pokory i wjeżdżając do innych miast, zdjąć nogę z gazu, Kraków czy Katowice to nie Warszawa. A jeśli ktoś chce spróbować sił w naprawdę trudnej jeździe po mieście, proponuje Rzym. Ja tylko widząc to, co się tam dzieje - zrezygnowałem."

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas