Te cztery pierścienie nie zrobią już na nikim wrażenia. Wystarczył jeden błąd

Policja szuka świadków zdarzenia, do którego doszło w sobotni poranek na autostradzie A15 pod Zurychem. Nikt nie chce się przyznać do prowadzenia auta. Potencjalni sprawcy zostali aresztowani.

Nie tylko w Polsce ludzie powodują wypadki za kierownicami żółtych samochodów z literkami RS w nazwie. W Szwajcarii pod Zurychem, a konkretnie w okolicach Wangen-Dübendorf, dziś rano zniszczeniu uległo Audi RS6.

560-konny silnik V8 pozwala na rozpędzenie tego dużego kombi do 100 km/h w czasie poniżej sekund, a auto potrafi się rozpędzić do przeszło 300 km/h. Szwajcarskie autostrady nie są jednak najlepszym miejscem do testowania osiągów tej maszyny, o czym dobitnie przekonało się dziś rano dwóch Portugalczyków i obywatelka Łotwy.

Jak informuje policja z Zurychu, z niewyjaśnionych dotąd przyczyn, rozpędzone auto, którym podróżowali, uderzyło najpierw w bariery po lewej stronie autostrady, potem po prawej by w końcu zatrzymać się z urwanymi kołami na środku prawego pasa. Przybyli na miejsce strażacy musieli zabezpieczyć auto przed wyciekami, a jeden z Portugalczyków został zabrany do szpitala na kontrolę, po której oddano go w ręce stróżów prawa.

Reklama

Był wypadek, nie ma kierowcy

W związku z uszkodzeniami infrastruktury, droga w kierunku Reichenburgu została zamknięta aż na 4 godziny. Po sporządzeniu odpowiedniej dokumentacji i naprawie barier służby przywróciły ruch na A15, ale sprawa nie została zamknięta. Aktualnie toczy się śledztwo w celu wyjaśnienia przyczyn tego zdarzenia oraz... ustalenia kto prowadził auto. Żadna z osób, którą służby zastały po przyjeździe na miejsce, nie chce przyznać się do prowadzenia, ani wskazać, kto siedział za kierownicą. Z tego powodu cała trójka trafiła do aresztu. 

Policja prosi ewentualnych świadków o pomoc w ustaleniu, kto prowadził Audi RS6. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Audi | Audi RS6
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama