Szykuje się rewolucja w badaniach technicznych samochodów!
Nie dalej, jak wczoraj informowaliśmy, że posłowie wycofują się z pomysłu wprowadzenia w polskich miastach tzw. "stref ekologicznych". Kierowcy nie mają jednak wcale powodów do radości. Uwagę rządzących przykuły właśnie obowiązkowe przeglądy rejestracyjne...
Jak informuje "Dziennik Gazeta Prawna" Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju przygotowało projekt nowelizacji Prawa o Ruchu Drogowym. Podstawowe założenia dokumentu dotyczą zmian w sposobie przeprowadzania obowiązkowych badań technicznych. O przegląd będzie trudniej niż do tej pory, samo badanie będzie też droższe. Wszystko wskazuje również na to, że kierowcy będą zmuszeni do wożenia ze sobą większej liczby dokumentów.
Jedną z nowości, o której informowaliśmy już wcześniej, jest zmiana sposobu pobierania opłat za badanie. Obowiązek zapłaty pojawi się wraz z rozpoczęciem kontroli, a nie po jej zakończeniu. Kierowca - z góry - będzie więc musiał zapłacić za przegląd, niezależnie od tego, czy samochód zostanie dopuszczony do ruchu.
Co więcej - diagnosta będzie miał obowiązek sfotografować badany pojazd, co ma stanowić dowód, że dane auto faktycznie odwiedziło stację kontroli. Jeśli badanie zakończy się wynikiem pozytywnym kierowca otrzyma specjalną nalepkę, którą będzie musiał umieścić na przedniej szybie pojazdu. To z kolei pomóc ma policji w wyłapywaniu z potoku ruchu pojazdów, bez aktualnych badań technicznych. Mimo nowej naklejki, do zestawu dokumentów, jakie musimy mieć w aucie na wypadek kontroli drogowej, dojdzie też obowiązkowe zaświadczenie o pozytywnym wyniku przeglądu!
Na tym jednak lista proponowanych zmian się nie kończy. Zmotoryzowanych nie ucieszy zapewne fakt, że w przypadku spóźnienia się z przeprowadzeniem badania technicznego, od kierowcy pobrana zostanie dodatkowa opłata w wysokości 100 proc. ceny przeglądu! Oznacza to, że jeśli zapomnimy o kończącym się badaniu, na stacji diagnostycznej zamiast 99 zł (w przypadku auta do 3,5 tony bez LPG) zapłacimy aż 198 zł! Dodatkowa kwota trafiać ma na rzecz (nowego) Funduszu Centralnego Systemu Badań Technicznych Pojazdów.
Ministerstwo zamierza również ukrócić korupocjogenne zapędy diagnostów. W tym celu, do stacji kontroli pojazdów, w roli "tajemniczych klientów", wysyłani będą inspektorzy Transportowego Dozoru Technicznego. Ci będą mieli za zadanie sprawdzić, czy diagnosta znalazł wszystkie usterki - będą oni mogli stosować prowokację i pojawić się na stacji ze specjalnie "spreparowanym" pojazdem.
Przedstawiciele Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju zakładają, że nowe przepisy wejdą w życie najpóźniej za trzy lata.