Szokujące dane. Drzewa naprawdę zabijają!

Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego opublikowała raport dotyczący stanu bezpieczeństwa na polskich drogach. Chociaż dane dotyczą 2013 roku, ich analiza daje dużo do myślenia...

Nie sposób nie zauważyć, że w stosunku do 2012 roku poziom bezpieczeństwa zdecydowanie się poprawił. Liczba zabitych spadła poniżej 3,4 tys., a liczba ciężko rannych poniżej 12 tys. Niestety - chociaż dynamika poprawy bezpieczeństwa jest najlepsza od wielu lat - wciąż zaliczamy się do europejskich krajów, w których na drogach ginie najwięcej osób.

Polska zalicza się do ostatniego przedziału obejmującego kraje, w których na 100 tys. mieszkańców w wypadkach drogowych ginie najwięcej - bo miedzy 8 a 10 - osób. Wśród europejskich państw zaliczających się do tej grupy znalazły się też m.in.: Bułgaria, Grecja, Litwa, Łotwa czy Rumunia. Na przeciwnym końcu skali uplasowały się Hiszpania, Holandia, Szwecja i Wielka Brytania. Tam ofiarami śmiertelnymi wypadków drogowych padają zaledwie 2 osoby na 100 tys. mieszkańców. O połowę mniej osób niż w Polsce ginie też m.in. w: Finlandii, Francji, Niemczech czy Włoszech.

Reklama

Z raportu płyną jednak inne niepokojące wnioski. Okazuje się bowiem, że nadmierna prędkość - wbrew pozorom - nie jest wcale główną przyczyną wypadków...

Jeśli przyjrzeć się statystykom okaże się, że - o czym informowaliśmy już niejednokrotnie - głównymi ofiarami wypadków drogowych w Polsce są piesi. W 2013 roku w skutek "najechania na pieszego" zginęło na polskich drogach 1130 osób. Dla porównania w tzw. "bocznym zderzeniu pojazdów" - drugim pod względem ilości ofiar śmiertelnych zdarzeniu drogowym - śmierć poniosło 598 osób. Trzeci z najbardziej "ofiarochłonnych" wypadków - czołowe zderzenie pojazdów - kosztował życie 537 ofiar.

Oznacza to, że "najechanie na pieszego" każdego roku pochłania tyle samo ofiar, co dwa najtragiczniejsze w skutkach rodzaje zderzeń pojazdów w ruchu! W tym miejscu wypada dodać, że "najpopularniejszym" wypadkiem w Polsce (około 30 proc.) jest "boczne zderzenie się pojazdów". Najechanie na pieszego stanowi około 27 proc. wszystkich wypadków.

Za taki stan rzeczy można wprawdzie winić kierowców, którzy zbyt mocno wciskają pedał gazu, ale nie sposób nie zauważyć, że głównym problemem jest krzyżowanie się ruchu samochodowego i pieszego. Taki problem rozwiązać może wyłącznie inwestycja w nowe drogi ekspresowe, które z definicji izolują samochody od pieszych.

Budowa nowych "ekspresówek" pozwoliłaby również zdecydowanie ograniczyć występowanie najpopularniejszego rodzaju wypadku - "bocznego zderzenia się pojazdów w ruchu". Częstotliwość występowania tego rodzaju sytuacji świadczy bowiem o kiepskiej kondycji infrastruktury drogowej - m.in. źle zaprojektowanych skrzyżowaniach.

O konieczności inwestowania w nowe drogi ekspresowe świadczy również zatrważająca liczba ofiar wypadków klasyfikowanych, jako "najechanie na drzewo". Niewielka liczba kierowców zdaje sobie sprawę z faktu, że w zestawieniu dotyczącym "ciężkości wypadku", czyli liczby ofiar śmiertelnych na każde 100 wypadków drogowych, najtragiczniejsze okazują się właśnie najechania na drzewa. W skutek takiego zderzenia, w 100 wypadkach traci w Polsce życie 26 osób. Dla porównania - drugie na liście - zderzenie czołowe pochłania 15 ofiar na 100 wypadków, trzecie - najechania na pieszego - 12.

Oczywiście temat wycinki przydrożnych drzew budzi wiele kontrowersji - przeciwnicy tego pomysłu często podnoszą argument, że drzewa same nie wybiegają przecież na jezdnię. To prawda, ale często dochodzi do tzw. "awaryjnych" sytuacji, kiedy kierowca - starając się ominąć nieoświetlonego pieszego lub wybiegające na drogę zwierze - wpada w poślizg, z którego - zazwyczaj - nie jest już w stanie wyjść. Również w tej kwestii rozwiązaniem "systemowym" wydaje się być inwestycją rozbudowę sieci dróg ekspresowych. Każdy kilometr tego typu drogi - naprawdę - ratuje życie.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy