Systemy bezpieczeństwa miały pomagać, a przeszkadzają? Kierowcy wolą jeździć bez
Współczesne samochody mogą być wyposażone w naprawdę długą listę systemów bezpieczeństwa czynnego, które dbają o to, abyśmy nie znaleźli się w niebezpiecznej sytuacji. Niektóre potrafią również zapobiec kolizji lub ograniczyć jej skutki. Dlatego też powinno się je mieć zawsze włączone. Problem w tym, że jak dowodzą wyniki badań, wiele z tych systemów irytuje kierowców, którzy w konsekwencji je dezaktywują. Dlaczego tak się dzieje i jak można je poprawić, aby stały się bardziej przyjazne użytkownikom?
Spis treści:
Systemy wsparcia kierowcy częściej przeszkadzają niż pomagają?
Amerykańska organizacja non profit Consumer Reports przeprowadziła szerokie badanie na temat tego, jak kierowcy korzystają z elektronicznych systemów wsparcia i na ile są z nich zadowoleni. Zebrano opinie 35 tys. właścicieli samochodów, tworząc z nich szczegółowy raport, przedstawiający najczęściej pojawiające się uwagi, a także propozycje zmian, które mogą uczynić korzystanie z systemów bezpieczeństwa bardziej intuicyjnym.
Zdaniem Consumer Reports kluczowe jest, aby producenci samochodów zapoznali się z tym raportem i wzięli go sobie do serca. Systemy wsparcia, które głównie irytują kierowcę, są często przez niego dezaktywowane, a to przeczy całej idei ich stosowania.
Dlaczego kierowcy dezaktywują systemy bezpieczeństwa?
Pierwszym problemem, na jaki zwracają uwagę autorzy raportu, są niejasne informacje oraz oznaczenia. Przykładowo jedni producenci nazywają adaptacyjny tempomat "adaptacyjnym tempomatem", inni stosują skrót "ACC", a jeszcze inni własne nazewnictwo (jak "Distronic" w Mercedesie), co może dezorientować. Część kierowców uważa również, że niektóre przełączniki, jak na przykład "Res/+" i "Set/-" są zbyt enigmatyczne, a do tego stosowane są ich różne warianty. Zdaniem Consumer Reports konieczna jest tu unifikacja.
Kiedy jednak kierowcom udaje się już aktywować systemy wsparcia, ich działanie często jest dla nich irytujące. Przykładowo auto trzyma zbyt daleki dystans od poprzedzającego, system ostrzegania przed kolizją podnosi alarm, chociaż wszystko jest pod kontrolą, a asystent utrzymywania pasa ruchu co chwile piszczy i koryguje tor jazdy. Część kierujących zgłasza, że rozumie zasady działania systemów wsparcia, chce móc je bardziej personalizować - ustawiać czułość reagowania, czy na przykład mają ostrzegać tylko komunikatem, brzęczykiem czy wibracjami na kierownicy.
Kierowcy nie rozumieją, jak działają systemy bezpieczeństwa
Kolejne uwagi krytyczne dotyczyły samego sposobu komunikowania przez pojazd, czy dany system działa oraz jakie jest jego zadanie. Pojawiły się narzekania między innymi na małe symbole na desce rozdzielczej oraz ich nie zawsze jasne znaczenie. Consumer Reports zwraca też uwagę, że podczas gdy jedne modele wyświetlają komunikaty takie jak "system niedostępny - za niska prędkość" lub "system niedostępny - oczyść kamerę", inne serwują zawsze tylko jedną wiadomość - "system niedostępny - sprawdź instrukcję obsługi". W tym ostatnim przypadku jest niemal pewne, że kierowca nie zatrzyma się nagle, aby instrukcję wertować, a nawet jeśli to zrobi, nie ma gwarancji że sam się domyśli, który z problemów, przewidzianych przez instrukcję, wystąpił tym razem.
Pojawiała się także sugestia, że w menu, gdzie mamy dostęp do ustawień wszystkich systemów wsparcia, powinny znaleźć się opisy i wyjaśnienia, co dany asystent robi i jaka jest jego rola. Podobne informacje można znaleźć zaledwie w garstce modeli.
Problemem są źle zaprojektowane systemy, czy sami kierowcy?
Cały raport przygotowany przez Consumer Reports ma 64 strony i nie zamierzamy oczywiście całego go tu streszczać. Zwrócimy jeszcze tylko uwagę na jedną rzecz, która skłoniła nas do wyciągnięcia dodatkowych, własnych wniosków z tego badania. W raporcie umieszczono między innymi uwagi właścicieli samochodów, z których wynika, że problemem mogą być nie tyle zagmatwane systemy, co... oni sami. Trudno oczekiwać, żeby ktoś wsiadając do zupełnie nowego dla siebie samochodu, dokładnie znał obsługę wszystkich jego systemów. Chyba jednak nie będzie zbyt śmiałym stwierdzenie, że jeśli ktoś kupuje auto i jeździ nim przez kilka lat, to może podjąć minimum wysiłku i czegoś się o nim dowiedzieć.
Tymczasem właściciel Mazdy CX-5 narzeka, że nie rozumie różnicy między systemem "Smart City Brake Support", a "Smart Brake Support" i nie zamierza tego sprawdzać. Oba odpowiadają za awaryjne hamowanie, jeśli kierowca nie zareaguje na ostrzeżenia, ale pierwszy "miejski" działa do 30 km/h. To pozostałość z czasów, kiedy tempomaty adaptacyjne nie działały w pełnym zakresie prędkości, zaś systemy odpowiadające za hamowanie przy niskich prędkościach były stosunkowo tanie i stosowane nawet w miejskich autach.
Kierowca Audi e-trona narzeka z kolei, że jego auto zbyt mocno hamuje i przyspiesza, ale "nie znalazł sposobu na zmianę tego, jeśli w ogóle taka jest". Podpowiadamy - łagodność lub agresywność działania tempomatu adaptacyjnego w Audi zależy od wybranego trybu jazdy. Dla odmiany właściciel Genesisa G80 uważa, że ikonka tempomatu na desce rozdzielczej jest za mała, a sam tempomat nie zawsze się chce włączyć (co albo jest błędem systemu, albo użytkownika). Co więcej stwierdza, że "nie poświęcił jeszcze czasu, by przeczytać instrukcję obsługi i zmienić odległość od poprzedzającego pojazdu". W G80 jest pięć przycisków, które obsługują tempomat. Właściciel auta nie wpadł na to, żeby skorzystać z piątego z nich.
Może więc należy poświęcić te pięć minut i sięgnąć do instrukcji obsługi? Okazuje się, że nie zawsze to pomaga. Jak przyznał właściciel Forda Edge "przyciski na kierownicy nie są dla niego zrozumiałe, a instrukcja nie pomaga". Popatrzymy więc na te przełączniki. Pierwszy służy do włączenia i wyłączenia tempomatu, drugi do włączenia/wyłączenia limitera prędkości, dwa kolejne (RES + oraz SET -) do aktywacji utrzymywania prędkości i jej regulacji, a te ze strzałkami pozwalają ustawić odstęp między naszym i poprzedzającym pojazdem. Czy jest to na tyle trudne, aby nie dało się tego zrozumieć, nawet mając w ręku instrukcję obsługi?
Nasuwa się z tego wniosek, że o ile pewne uwagi Consumer Reports mogą być faktycznie przydatne (jak unifikacja nazewnictwa, czy mniej lakoniczne komunikaty), o tyle problem leży również po stronie samych użytkowników. Obowiązkiem każdego sprzedawcy (w salonie) jest wyjaśnić klientowi działanie każdego elementu wyposażenia jego samochodu. Ale jeśli nikt tego nie zrobił (albo kupujemy auto używane), to jaki problem zerknąć do instrukcji? Tymczasem część użytkowników otwarcie przyznaje, że nie miała na to czasu lub w ogóle instrukcji nie rozumie. Ale to już chyba nie jest wina producenta samochodu.
***