Stoicki spokój uratował pieszego. Nie zaufał nowym przepisom
Zgodnie z obowiązującymi przepisami ruchu drogowego, kierowca ma obowiązek ustąpić pierwszeństwa pieszemu, który zbliża się do przejścia dla pieszych. Tak nakazuje teoria, ale w praktyce bywa różnie. Gdyby ten przechodzień zaryzykował, skończyłoby w szpitalu. Uratował go stoicki spokój.
Spis treści:
Pierwszeństwo pieszych na pasach - temat wałkowany na okrągło, a mimo tego wielu kierowcom ta złota zasada jeszcze długo nie wejdzie do głowy. Co się musi stać, żeby auta zaczęły zwalniać przed zebrą? Być może ich kierowcy muszą uderzyć w sygnalizator, w ten sam sposób, w jaki zrobił to kierowca srebrnego sedana.
Jeden zahamował, drugi już nie zdążył
Szarówka, deszcz i mokra nawierzchnia, czyli niezawodny przepis na wypadek. W tym przypadku nie działała dodatkowo sygnalizacja świetlna, a to - jak wszyscy wiemy - potrafi ogłupić niejednego kierowcę. Autor nagrania na środku skrzyżowania orientuje się, że pieszy stoi przy pasach. Stoi i nie wchodzi, jednak w myśl niektórych interpretacji nowych przepisów, mimo że stoi, to wchodzi. Kierowca postanawia więc ustąpić mu pierwszeństwa, szybko wytraca prędkość i zatrzymuje się przed zebrą.
Mija kilka sekund, ale pieszy nie idzie - jaki jest powód? Po chwili mężczyzna zaczyna kręcić głową, a my dowiadujemy się dlaczego.
Pieszy wiedział lepiej - usłyszał pisk, potem uderzenie
Sytuacja szybko się wyjaśniła. Kiedy pieszy zobaczył w oddali rozpędzonego Forda, zdecydował się poczekać na rozwój wydarzeń. Intuicja go nie zawiodła - kierowca drugiego samochodu nie miał szans wyhamować, dlatego wszystko postawił na jedną kartę. Aby nie wjechać w auto przed przejściem, zdecydował się odbić w stronę sygnalizatora.
Pieszego uratował stoicki spokój
Nagranie jest wzorowym przykładem, jak bezpiecznie przejść na druga stronę ulicy. Zamiast wejść na pewniaka, mężczyzna cierpliwie poczekał, aż wszyscy przejadą. Pieszy w zielonej bluzie mógł wejść na przejście w dowolnej chwili, ale nie powierzył swojego życia przepisom ruchu drogowego i kierowcom - i słusznie. Gdyby zdecydował się wejść pewnym krokiem na pasy, w najlepszym przypadku trafiłby do szpitala.
To, co widzimy na filmie jest najlepszym dowodem, na stwierdzenie, że nikt tak nie zadba o bezpieczeństwo pieszego, jak on sam.
***