Sprawdzają parkingi pod Lidlem i Biedronką. Sypią się mandaty po 1100 zł
Po wizycie w supermarkecie czy galerii handlowej znalazłeś w skrzynce pocztowej wezwanie do zapłaty 100 zł lub 150 zł za brak opłaty parkingowej? Takie sytuacje nie są, niestety, rzadkością. Inspekcja handlowa przyjrzała się właśnie operatorom parkingów i myjni samochodowych w całej Polsce. Wnioski nie są optymistyczne. Poważne zastrzeżenia co do traktowania kierowców dotyczyły blisko 1/4 skontrolowanych firm! I posypały się kary.
Nieprecyzyjne oznakowanie, niejasne regulaminy czy cenniki wprowadzające w błąd. To tylko część zastrzeżeń przedstawicieli Inspekcji Handlowej, która sprawdziła 209 przedsiębiorców prowadzących parkingi i myjnie samochodowe w Polsce. Inspektorzy sprawdzili np., czy wjeżdżając na parking kierowca ma szansę zapoznać się z ceną parkowania i ile dokładnie kosztować go będzie korzystanie z myjni.
Inspekcja handlowa opublikowała wyniki kontroli przeszło 200 parkingów i myjni samochodowych w całym kraju. Ściślej - kontrola dotyczyła 209 przedsiębiorców: 84 prowadzących płatne parkingi, 125 prowadzących myjnie samochodowe. Nieprawidłowości, dotyczące głównie sposobu informowania kierowców o naliczanych opłatach, zanotowano aż u 48 przedsiębiorców, czyli 23 proc. ogółu.
Jak naciągają kierowców na myjniach i parkingach Gigantyczna skala nieprawidłowości wśród przedsiębiorców przestaje dziwić, jeśli przyjrzymy się nałożonym przez Inspekcję Handlową karom.
Najpowszechniejszą praktyką stosowaną przez nieuczciwych właścicieli jest brak cenników lub tworzenie ich w taki sposób, by nie uwzględniały wszystkich usług. Nagminnie zdarza się też, że ceny prezentowane są w "formie budzącej wątpliwości", jak np. "od..." lub "od...do". To działanie niezgodne z prawem, bo w myśl polskich przepisów cena musi być jednoznaczna dla konsumenta.
Niestety, wysokość kar nakładanych na nieuczciwych zarządców parkingów jest śmiesznie niska. Teoretycznie za brak należytego informowania konsumentów o cenach przedsiębiorcy grozi kara w wysokości do 20 tys. zł. W praktyce, jak informuje UOKiK, w wyniku kontroli 36 przedsiębiorców ukaranych zostało karami o łącznej kwocie 40 tys. zł, a w przypadku 6 podmiotów w ogóle odstąpiono od nałożenia kary. Średnio daje to więc skromne 1,1 tys. zł kary na przedsiębiorcę, który - całymi miesiącami - mógł żerować na niewiedzy kierujących.
Dla porównania, standardowa kara nakładana na kierowcę, który nie pobrał biletu uprawniającego go do darmowego parkowania przed sklepami takich sieci jak np. Biedronka czy Lidl wynosi 100 lub 150 zł. W takiej perspektywie nakładane przez Inspekcję Handlową kary w wysokości 1,1 tys. zł wydają się więc śmiesznie małe. Tym bardziej, że wielu kierowców spotkało się z sytuacją nałożenia na nich kary przez zarządcę parkingu w kuriozalnych przypadkach. Często dzieje się tak gdy np. zamiast położyć bilet za szybą, zabierzemy go ze sobą do sklepu lub kontroler zrobił zdjęcie naszego pojazdu w momencie, gdy właśnie udaliśmy się do parkomatu.
Odwołanie się od kary za parkowanie jest stosunkowo proste. W takich sytuacjach ratunkiem może być paragon lub bilet parkingowy potwierdzający, że w danym czasie dokonywaliśmy zakupów w konkretnym sklepie.
To dowód w sprawie, który możemy spokojnie wysłać mailowo lub pocztą na adres zarządcy parkingu. Najczęściej ten niewielkie świstek papieru wystarcza, aby operator parkingu odstąpił od nałożonej wcześniej kary. Co jednak, jeśli nie dysponujemy już paragonem z zakupów czy biletem?
Paradoksalnie zdania w tej kwestii są podzielone. Część prawników radzi, by nie wszczynać procedury odwoławczej, bo ta - paradoksalnie - ułatwia zarządcy wyegzekwowanie kary. Prawnicy zwracają uwagę, że w przeciwieństwie do Stref Płatnego Parkowania ustanawianych przez gminy - w przypadku parkingów pod supermarketami zarządca może nałożyć karę wyłącznie na kierowcę, a nie właściciela pojazdu. Składając reklamację zarządcy wymagają więc od właścicieli aut podania danych prowadzącego, co - paradoksalnie - ułatwia im skompletowanie ewentualnej dokumentacji procesowej.