Spędzili 12 dni w stukilometrowym korku. Kierowcom brakowało jedzenia i picia

Sławomir Matz
Korki drogowe to jedna z tych sytuacji, które wzbudzają w kierowcach największe emocje. Nie ma nic gorszego niż brak możliwości kontynuowania płynnej jazdy przez miasto, zwłaszcza w godzinach szczytu. Gdy dodamy do tego pośpiech, otrzymujemy emocjonalną mieszankę wybuchową, w której nietrudno będzie o kilka niecenzuralnych słów rzuconych pod nosem. Ale czy rzeczywiście mamy powody do zdenerwowania?

Kilkadziesiąt minut na przejazd przez najbardziej zatłoczone skrzyżowania w Warszawie to dla stołecznych kierowców codzienność. Dla tych, którzy utknęli w korku, goniąc za swoimi sprawami, każda minuta może wydawać się wiecznością. Jednak w porównaniu z historycznym rekordem najdłuższego zatoru drogowego, to zaledwie chwila.
100-kilometrowy korek na G110! Kierowcy stali kilkanaście dni
14 sierpnia 2010 roku na trasie G110 z Pekinu do Tybetu powstał zator drogowy, który trudno sobie nawet wyobrazić. Kierowcy utknęli w rekordowym korku, który wymagał zaangażowania specjalnych środków w celu jego rozładowania. Władze wysłały na miejsce aż 400 policjantów, którzy nie tylko mieli pracować nad usprawnieniem ruchu, ale także pilnować porządku.
Sytuacja na drodze urosła do rangi ekstremum. Sznur aut ciągnął się przez 100 km, a w najgorszym momencie, potrafił przesuwać się o niespełna kilometr dziennie. Kierowcy spędzili w potrzasku aż 12 dni, co zmusiło ich do wielu interesujących zachowań.
Kierowcy znaleźli sposób na nudę. Niektórzy grali w karty
Jak donoszą przesłanki medialne z tamtego czasu, kierowcy musieli zmierzyć się z wieloma trudnościami podczas rekordowego korku drogowego. Nie narzekali na nadmiar wolnego czasu, zabijając nudę różnego rodzaju rozrywką. Niektórzy w tym czasie grali w karty, spali, albo po prostu ze sobą rozmawiali.

Największym wyzwaniem było załatwianie codziennych potrzeb takich, jak jedzenie i picie Sytuację wykorzystali lokalni sprzedawcy, którzy dostarczali kierowcom produkty niezbędne do przetrwania i posiłki. Wyzwaniem było również uzupełnianie paliwa w baku. Wielu kierowców nie było przygotowanych na tak długi postój. W tej sytuacji zadziałać musiały lokalne władze, które po rozładowaniu korku, usuwały unieruchomione pojazdy.
Korek na G110 to przestroga również dla kierowców z Polski.
Korek drogowy, który trwał od 14 do 26 sierpnia 2010 roku został spowodowany przez kilka czynników. Wśród nich znalazły się prace drogowe, zwiększony ruch ciężarówek i zwiększony ruch pojazdów osobowych w regionie. Trasa G110 z Pekinu do Tybetu to także znany szlak transportu węgla z nielegalnych kopalni, co z pewnością dołożyło się do powstania tego zjawiska.

Jest to także lekcja dla wszystkich kierowców, aby zawsze być przygotowanym na nieprzewidywalne sytuacje na drodze. Polska nie stanowi wcale wyjątku, jeśli chodzi o ekstremalne zatory. W 2009 roku na DK11 padł niechlubny rekord długości korka w Polsce. Pojazdy utknęły wówczas między Bobolicami, a Koszalinem tworząc sznur aut o długości 60 km! Na szczęście sytuacja została opanowana zdecydowanie szybciej niż ta z G110.