Śmiertelnie potrącił 16-latkę i uciekł. Jest prawomocny wyrok

Sąd Okręgowy Warszawa-Praga utrzymał w piątek w mocy wyrok skazujący Adriana Z. (wcześniej M.) na 9 lat więzienia i dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów. Mężczyzna 28 grudnia 2015 roku śmiertelnie potrącił 16-letnią Magdę na Targówku i uciekł z miejsca zdarzenia.

Obrona wnosiła o wymierzenie Adrianowi Z. kary łagodniejszej. Prokurator i pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych oczekiwali, że sąd odwoławczy nie uwzględni apelacji obrony.

Sędzia Beata Tymoszów z Sądu Okręgowego Warszawa-Praga orzekła w piątek, że wyrok Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi-Północ zostanie utrzymany w mocy. 29 czerwca 2020 roku Adrian Z. został skazany na karę łączną 9 lat pozbawienia wolności za spowodowanie 28 grudnia 2015 r. na ul. Św. Wincentego śmiertelnego wypadku, w którym na miejscu zginęła 16-letnia Magda. Oskarżony nie miał prawa jazdy. Zarzucano mu także, że 16 stycznia 2016 r. kierując audi był pod wpływem kokainy. Wobec Z. orzeczono także dożywotni "zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych" oraz po 50 tys. zł zadośćuczynienia dla rodziców zmarłej nastolatki i pokrycie poniesionych przez nich kosztów pełnomocnika z wyboru. Pięć tysięcy złotych Z. ma zapłacić na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.

W piątek, ustnym uzasadnieniu wyroku przewodnicząca składu orzekającego poinformowała, że choć apelacja obrony dotyczyła tylko wymiaru kary, sąd przeprowadził kontrolę całości ustaleń poczynionych w toku postępowania sądowego i "nie znalazł żadnych przyczyn, które nakazywałyby zmianę czy uchylenie samego wyroku". Sędzia Tymoszów nie podzieliła wniosków obrony, która zarzucała rażącą surowość orzeczonej wobec Adriana Z. kary i brak odpowiedniego uwzględnienia okoliczności łagodzących. Adwokat oskarżonego podkreślał, że pokrzywdzona przechodziła w miejscu niedozwolonym i "wtargnęła na jezdnię gdy było ciemno", a oskarżony "nieumyślnie" naruszył zasady bezpieczeństwa. "Pominięto kwestię przyznania się oskarżonego do winy i złożone przez niego wyjaśnienia" - mówiła mec. Justyna Zys. Adwokat zwróciła także uwagę, że dzięki postawie Adriana Z. już po wypadku, prokuratura zyskała ważnego świadka w sprawach narkotykowych, co skutkowało przedstawieniem zarzutów kilkuset osobom. A to - zdaniem obrony - winno mieć przełożenie na łagodniejszy wymiar kary w niniejszej sprawie.

Adrian Z. powiedział w piątek w sądzie, że prokurator Piotr Woźniak z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga obiecał mu nadzwyczajne złagodzenie kary w sprawie wypadku komunikacyjnego, którego podstawą miała być jego współpraca przy śledztwach dotyczących przestępczości narkotykowej. Oskarżony stwierdził, że "pomówił mnóstwo osób", ale na obecnym etapie "jeździ i prostuje to, co powiedział", bo jego zeznania nie były zgodne z prawdą. Adrian Z. powiedział, że w sprawach "jak ta" sądy wymierzają kary "maksymalnie do 6 lat". Z. uważa, że wyrok sądu pierwszej instancji jest "zemstą prokuratury" za wycofanie zeznań.

Sędzia Tymoszów zgodziła się z wnioskami sądu pierwszej instancji, że okoliczności obciążających jest więcej niż łagodzących. Zauważono, że oskarżony przyznał się do winy dopiero, gdy zgromadzone w jego sprawie dowody okazały się jednoznacznie wskazywać na jego winę. Sąd podkreślił także, że wina pokrzywdzonej, która wtargnęła na jezdnię nie była tak silna, by zniweczyć to, co obciąża oskarżonego", który jechał z prędkością niemal dwukrotnie wyższą niż dozwolona.

"Kara wymierzona oskarżonemu jest karą surową. Ale są takie zdarzenia i takie osoby, dla których tylko taka kara będzie odpowiednia, i w społecznym odczuciu jest jedyną karą, która może być uznana za sprawiedliwą. Wyrok jest prawomocny" - zakończyła sędzia Tymoszów.

"To jest dramat, co sąd dzisiaj zrobił!" - krzyczał Z. po ogłoszeniu wyroku.

Sąd pierwszej instancji w pisemnym uzasadnieniu wyroku z 29 czerwca ub.r. argumentował wymiar kary m.in. sposobem życia oskarżonego przed i po popełnieniu przestępstwa. "Był wielokrotnie karany, nie wykonywał pracy zarobkowej, nie zdobywał zawodu lub wykształcenia, lecz utrzymywanie się z transakcji narkotykami, w tym handlu najbardziej niszczącym środkiem odurzającym tj. heroiną. Sąd wziął również pod uwagę, iż także w czasie zdarzenia oskarżony zmierzał na transakcję narkotykową" - zauważyła sędzia Iwona Gierula z SSR Praga-Północ.

W toku postepowania sądowego ustalono, że Adrian Z. po wypadku pojechał pod Atrium Targówek na Głębockiej, gdzie spotkał się z klientami, którym wiózł heroinę. To oni mieli mu pomóc pozbyć się samochodu. Oskarżony wrócił na miejsce zdarzenia innym samochodem ze swoim ojcem i jeszcze tego samego dnia dowiedział się, że potrącona przez niego osoba nie żyje. Skorzystał z kryjówki, którą zapewniła mu rodzina. Sędzia Gierula wypunktowała ucieczkę oskarżonego z miejsca zdarzenia, zacieranie śladów, ukrywanie pojazdu, który zabił Magdalenę. "To zachowanie nie było wynikiem szoku, lecz przemyślanego działania. (...) zmierzał konsekwentnie do uniknięcia odpowiedzialności i to jeszcze zanim na miejscu pojawił się obrońca, na którego próbuje przerzucić odpowiedzialność za swoje zachowanie po wypadku (...) Adrian Z. jest osobą dorosłą i mógł samodzielnie podejmować wszelkie decyzje w tym zakresie" - podkreślił sąd pierwszej instancji, a SOWP w piątek powtórzył te ustalenia.

Adrian Z. został określony jako osoba zdemoralizowana, która po wypadku wciąż handlowała narkotykami. Został w międzyczasie prawomocnie skazany m.in. za kradzieże, kradzieże z włamaniem, groźby, posługiwanie się fałszywymi dokumentami. Wszystkich tych czynów dokonał, będąc tzw. małym świadkiem koronnym, i dając prokuraturze zapewnienie, że zerwał relacje ze światem przestępczym. Oskarżony miał także atakować na sali rozpraw rodziców zmarłej 16-latki, a także grozić jej ojcu, że on "z tego więzienia kiedyś wyjdzie". Sąd stwierdził u Z. "brak skruchy" i "brak pozytywnej prognozy kryminologicznej".

Adrian Z. został aresztowany w związku z tą sprawą dopiero w styczniu 2020 roku na wniosek sądu rejonowego. Wcześniej odpowiadał z tzw. wolnej stopy i był objęty ochroną, a na salę rozpraw eskortowali go antyterroryści. W związku ze złożonymi zeznaniami w sprawach narkotykowych miało mu grozić niebezpieczeństwo.(PAP)

Autorka: Hanna Dobrowolska

Reklama


PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy