Śmiertelnie potrącił 16-latka. Teraz uniknie odpowiedzialności?

Kierowca Mercedesa Vito śmiertelnie potrącił nastolatka, siedzącego na motocyklu crossovym. Uciekł z miejsce zdarzenia, a w momencie zatrzymania przez policję był pijany. Pomimo ciążących na nim bardzo poważnych zarzutów, rodzina zmarłego 16-latka boi się, że sprawca uniknie odpowiedzialności.

20 lipca na osiedlowej drodze w Drezdenku w województwie lubuskim doszło do wypadku. W 16-letniego Wiktora, który korzystał z motoru crossowego, wjechał kierowca busa - Mateusz S.

- Syn był przy chodniku, na motorku sobie siedział, brał za kask, a ten nadjechał i uderzył - mówi Wiesław Widera, ojciec Wiktora.

- Jechał po alkoholu, zbiegł z miejsca, nie udzielił pomocy. Zbiegł, policja go szukała - dodaje matka Elżbieta Faberska.

Według ustaleń policji sprawca wypadku - 26-letni Mateusz S. uciekł z miejsca zdarzenia, porzucając rozbitego busa w pobliskim lesie. Kierowcę zatrzymano dwie godziny później. Był pijany. W tym czasie poszkodowany Wiktor w ciężkim stanie trafił do szpitala w Gorzowie Wielkopolskim.

Reklama

- Reanimowali go w karetce. Później wyszedł lekarz i powiedział, że nie udało się Wiktora uratować. Nie robili operacji, nie dotarł na stół operacyjny. Był dobrym dzieckiem, nikomu krzywdy nie zrobił - opowiada Elżbieta Faberska, matka Wiktora.

Zaraz po zdarzeniu policja wydawała komunikaty ws. śmiertelnego wypadku spowodowanego przez pijanego kierowcę. Jednak nagle prokurator zabronił funkcjonariuszom udzielać dziennikarzom informacji na ten temat. Reporterzy Interwencji postanowili więc odszukać naocznego świadka.

- Podjechał ten chłopaczek motorkiem, ja paliłem papierosa. Z minutkę stał, kask postawił na kierownicę, przez telefon rozmawiał. Jechało  Vito niebieskie. I centralnie w niego walnął. Chłopaka odbiło na szybę i odbiło dalej. A on wsteczny dał i powiedział: jakby coś, to nie widziałeś mnie. Wziął torbę czarną i uciekł - mówi nam pan Rafał, naoczny świadek zdarzenia.

- Był pod wpływem alkoholu, policjanci mówili, że też pod wpływem narkotyków i duża prędkość była, bo są ślady hamowania. Ponad promil alkoholu we krwi - twierdzi Sylwia Antczak, ciotka Wiktora.

- Prokuratura postawiła zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, w stanie nietrzeźwości, jak również ucieczki z miejsca wypadku i nieudzielenia pomocy ofierze - informuje Lidia Wieliczuk z Sądu Okręgowego w Gorzowie Wielkopolskim.

Bliscy Wiktora miesiąc po zdarzeniu są zrozpaczeni. Nie tylko z powodu śmierci 16-latka. Uważają, że w śledztwie pojawia się wiele nieprawidłowości. Nie rozumieją, dlaczego sprawcę wypadku aresztowano tylko na miesiąc.

- Pani prokurator zapytała, czego od niej oczekujemy i dodała, że dziecko, które jechało motorem, nie miało uprawnień. My to wiemy. A sprawcę broni, że nie zatrzymano go w miejscu wypadku, więc nie wiadomo, czy był pijany. Tak jakby zwalano winę na Wiktora - zauważa matka Elżbieta Faberska.

- Nie wiem, czy wpływ na to ma fakt, że jego tata był policjantem i są powiązania z tym - dodaje ciotka Sylwia Antczak.

Sąd nie przedłużył aresztu i dał wiarę tłumaczeniom podejrzanemu. Według jego zeznań alkohol spożywał po wypadku, nim złapali go policjanci. Sąd nie dysponował zeznaniami naocznego świadka zdarzenia. Został on przesłuchany dopiero kilka dni temu. Sam przyszedł na komisariat z prośbą o przesłuchanie.

- Z materiału dowodowego wynika, że podejrzany był na miejscu zdarzenia do przyjazdu karetki. On tłumaczy, że miał wewnętrzny przymus ujścia z tego miejsca, bo rozpoznał lekarza, który kojarzył  mu się z przykrymi doświadczeniami z życia - informuje Lidia Wieliczuk z Sądu Okręgowego w Gorzowie Wielkopolskim.

- On twierdzi, że napił się po tym wypadku, że butelkę wódki woził w samochodzie i napił się potem. Twierdzi, że Wiktor mu wyskoczył - mówi Elżbieta Faberska, matka Wiktora.

 Sąd zdecydował, że Mateusz S. w areszcie powinien pozostać jedynie przez równy miesiąc. Czyli do 19 sierpnia. Okazuje się, że mężczyzna wyszedł z niego kilka dni wcześniej. Nikt nie wie dlaczego. Mateusza S. odnajdujemy w mieszkaniu jego konkubiny.

- Wszystko będzie na sprawie wytłumaczone. Z miejsca wypadku oddaliłem się dopiero, kiedy pogotowie się pojawiło - mówi Mateusz S. Rozmowa ma miejsce 17 sierpnia.

- Okres tymczasowego aresztowania upływa 19 sierpnia o godzinie 22:30. Skoro mężczyzna jest na wolności, to musiała to być decyzja prokuratora - wyjaśnia Lidia Wieliczuk z Sądu Okręgowego w Gorzowie Wielkopolskim.

Z Łukaszem Gospodarkiem z Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim reporterzy Interwencji rozmawiają 18 sierpnia:

Ten mężczyzna do 19 sierpnia powinien przebywać w areszcie.

Zgadza się.

Mamy 18 i wiemy, że jest na wolności.

Nie mam takiej wiedzy, by był na wolności

Jak to możliwie, że jest na wolności?

To pytanie nie do mnie, tylko do sądu

A sąd twierdzi, że to pytanie do prokuratora.

Nie odpowiadam za stwierdzenia sądu, odpowiedzi udzieliłem. Tę zagadkę pozostawiam panu, któremu z organów państwowych pan daje wiarę.

 - Nie powinien w ogóle wyjść na wolność, powinien dostać karę dożywocia. Odebrał życie dziecku - uważa Sylwia Antczak, ciotka Wiktora.

Interwencja
Dowiedz się więcej na temat: wypadek | bezpieczeństwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy