Skandaliczne zachowanie drogówki!

Od dawna piętnuje się pijanych kierowców. Uważam, że nawet z minimalnymi promilami alkoholu we krwi nie powinno się siadać za kierownicę.

Jednak to, co mnie spotkało w ten weekend woła o pomstę do nieba. Mowa o zachowaniu naszej policji i idiotycznym zastosowaniu pewnych procedur.(*)

Będąc na pucharze w skokach w Zakopanem, w sobotę około godziny 11.00, wraz ze znajomym mieliśmy wsiąść do auta. Niestety nie byliśmy pewni czy po piątkowej nocy możemy z pełną odpowiedzialnością kierować autem. Podeszliśmy więc do radiowozu zaparkowanego blisko hotelu i poprosiliśmy o przebadanie alkomatem. Niestety - usłyszeliśmy, że jest to niemożliwe, gdyż nie prowadzimy w tym momencie auta, a policjanci muszą się rozliczać z każdego ustnika (nie ukrywam, że nie była to pierwsze tego typu sytuacja, kiedy policjanci drogówki odmawiają takiego badania).

Reklama

Zapytaliśmy się, gdzie w takim wypadku możemy zrobić sobie tego typu badanie. Skierowano nas do Powiatowej Komendy Policji w Zakopanem.

Gdy dotarliśmy po 2 kilometrach na miejsce i poprosiliśmy o badanie zetknęliśmy się z chamskim zachowaniem policjanta będącego w dyżurce. Policjant zaczął wykrzykiwać, że on dla nas nie ma czasu i jak chcemy, możemy poczekać 3 godziny, bo jest zajęty (była to godzina 12.00).

Gdy odpowiedzieliśmy, że zależy nam na tym badaniu, bo chcemy się upewnić czy możemy kierować autem usłyszeliśmy, że to nie jest jego sprawa i mogliśmy nie pić poprzedniego dnia. Pomimo napiętej sytuacji i kilku próśb nie zostaliśmy przebadani.

W drodze powrotnej z komendy, podeszliśmy do jeszcze jednego samochodu drogówki i również usłyszeliśmy odpowiedź odmowną.

Nie ukrywam, że jestem zaszokowany tak obojętnym podejściem Policji.Jeżeli nam zależy na bezpieczeństwie i odpowiedzialne osoby, chcące się przebadać, by mieć pewność, że nie stanowią zagrożenia na drodze, są potraktowane w tak nagany sposób jest to zachowanie karygodne. Ja rozumiem, że przyjemniejsze jest wypisywanie mandatów niż pomoc społeczeństwu.

Podejrzewam, że nie jestem odosobnionym przypadkiem, który spotkał się z podobnym zachowaniem polskiej policji. Może warto zacząć głośno mówić o tym problemie, o tym, że ludziom odmawia się bycia odpowiedzialnymi. Jak z taką siłą piętnujemy pijanych kierowców, to może warto również piętnować podobne zachowanie Policji i zmienić zasady, w myśl których policjant nie może przebadać w aucie osoby, która sama o to prosi?

* List do redakcji

Od redakcji:

Trzeba przyznać, że sytuacja opisana przez jednego z naszych czytelników wydaje się szokująca. Trudno nam wyobrazić sobie podobne zachowanie policji np. w Niemczech czy w Austrii. Niestety, wygląda na to, że naszym funkcjonariuszom hasło "lepiej zapobiegać niż leczyć" wydaje się obce.

Oczywiście faktem jest, że przeprowadzenie przez policjanta badania na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu wymaga odciągnięcia go od "innych czynności służbowych".

Jednak każdy, kto miał okazję dmuchać w alkomat wie, że całe badanie nie trwa nigdy dłużej niż minutę. Jeśli wiec przyjąć, że godzina pracy funkcjonariusza kosztuje budżet 15 zł okaże się, że badanie jednego chętnego alkomatem oznacza dla nas - podatników - wydatek 25 groszy. Do tego doliczyć należy również wspomniany przez czytelnika ustnik, którego cena, w sprzedaży detalicznej to ok. 1 zł.

Wygląda więc na to, że policjanci odmawiając wykonania badania na zawartość alkoholu oszczędzają około 1,25 zł. Sytuacja jest więc nie tylko irytująca ale i absurdalna, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę sumy wydawane każdego roku na radiowozy czy urządzenia kontrolne.

Być może źle rozumiemy istotę istnienia policji, ale wydaje nam się, że w normalnym kraju służba ta powinna pełnić funkcję prewencyjną i czuwać nad bezpieczeństwem obywateli. Pośrednie przyczynianie się do faktu, że pomimo licznych prób, zirytowany kierowca, być może, prowadzić będzie pojazd pod wpływem alkoholu, to skandal.

Sytuacja wydaje się zatrważająca również z tego powodu, że w ostatnim czasie wiele jednostek policji wzbogaciło się o nowe alkosensory o nazwie alco-blow. Urządzenie o długości ok. 40 cm, które przypomina nieco swoim kształtem latarkę pozwala wykrywać obecność alkoholu w wydychanym powietrzu bez konieczności dmuchania w ustnik. Wystarczy, że dmuchniemy w jego kierunku by alkomat sprawdził, czy jesteśmy nie jesteśmy pod wpływem alkoholu i czy możemy bezpiecznie usiąść za kierownicą (urządzenie ma 3 lampki kontrolne - zieloną (0.00 do 0.05 promila), żółtą (0,06 do 0,20 promila) i czerwoną (powyżej 0.21 promila). Badanie za pomocą tego urządzenia trwa dokładnie trzy sekundy...

Jak się okazuje, niechęć policjantów do tego typu badań nie jest przypadkowa. Jak nam wyjaśniono w biurze prasowym Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie, rozporządzenie zastępcy komendanta małopolskiej policji jasno wskazuje bowiem, że badanie takie przeprowadza wyłącznie zastępca dyżurnego komendy, a nie załoga radiowozu.

Trzymając się przepisów policjanci mogą więc sprawdzić trzeźwość wyłącznie na komendzie. Sprawdzenie takie dotyczy wyłącznie "osoby kierującej" czyli - by przebadać się na obecność alkoholu w wydychanym powietrzu - trzeba będzie okazać prawo jazdy. Ponieważ badanie takie wykonuje tylko jedna osoba, może się też zdarzyć, że trzeba będzie na nie dość długo czekać, zwłaszcza w takich przypadkach, jak chociażby wspomniany konkurs skoków w Zakopanem, kiedy funkcjonariusze mają pełne ręce roboty. Każdy kierujący który poprosi o takie sprawdzenie na komendzie, musi też zostać odnotowany w specjalnym rejestrze.

Reasumując - jeśli pojawimy się na komendzie - policjant nie ma prawa odmówić nam badania. Faktem jest jednak, że możemy na nie czekać bardzo długo - pierwszeństwo zawsze mają bowiem osoby pokrzywdzone w wypadkach czy zatrzymane. W myśl obowiązujących przepisów - na pomoc załogi radiowozu nie mamy, niestety, co liczyć.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy