Sherp Pro - to będzie nowy nabytek straży pożarnej?

Nie ma chyba na świecie bardziej wszędobylskiego pojazdu, niż ten zrodzony na Syberii... jakkolwiek go nazwiecie. Zwykle określa się go jako ATV, co oznacza czterokołowca, zwykle quada, ale do quadów mu bardzo daleko. Możliwe, że na zakup Sharpa zdecydują się polscy strażacy.

Małopolscy strażacy mieli ostatnio możliwość zapoznania się z możliwościami Sherpa Pro. Ta bardzo nietypowa konstrukcja, którą już lata temu można było zobaczyć na nagraniach z syberyjskich bezdroży, jest dostępna także w Polsce i w okolicach Jeziora Rożnowskiego pokazała się w wersji przystosowanej właśnie dla straży pożarnej.

Oparty na wzmocnionej ramie pojazd, nie da się pomylić z niczym innym, za sprawą ogromnych kół. Dzięki nim, a także prześwitowi wynoszącemu 60 cm, Sherp radzi sobie właściwie w każdych warunkach. Potrafi pokonywać wzniesienia o nachyleniu 35 st., wjeżdżać na pionowe przeszkody o wysokości 100 cm, a także pływać. Monstrualne opony pozwalają uzyskać wyporność na poziomie 3,2 t (sam pojazd waży 1,6 t, a jego DMC to 2,5 t). Jest on doprawdy niezwykłą amfibią, ponieważ jego możliwości w terenie i na wodzie sprawiają, że radzi sobie także w każdym scenariuszu, łączącym te warunki. Podczas testów straży pożarnej widać było to doskonale na częściowo skutym lodem Jeziorze Rożnowskim. Jeśli pod Sherpem załamie się lód, to zwyczajnie zaczyna on płynąć, krusząc otaczające go kry. Gdy dojedzie do bardziej wytrzymałego fragmentu lodu, z łatwością na niego wjeżdża. Chyba, że lód załamie się pod wpływem nacisku tylnej osi. Wtedy Sherp zamienia się w lodołamacza.

Reklama

Pojazd ten radzi sobie doskonale także w zgoła innych warunkach. W kopnym piasku lub podczas jazdy po skałach i głazach, można z poziomu kabiny zmniejszyć ciśnienie w oponach, a w razie potrzeby z łatwością je zwiększyć. Ciekawostką jest także niemal zupełny brak zawieszenia (funkcję amortyzacyjną pełnią opony i ich ogromny bieżnik) oraz brak układu kierowniczego. No i kierownicy. Manewruje się nim jak czołgiem - kierowca ma obok siebie dwie dźwignie, którymi reguluje przepływ mocy na koła z lewej i z prawej strony. Dzięki temu Sherp okazuje się zaskakująco zwinny.

Do napędu tego pojazdu służy 1,5-litrowy diesel (marki Kubota, co w Polsce budzi zrozumiałą wesołość) o mocy zawrotnych 44,3 KM. Jest to właściwie silnik stacjonarny - jego pracę mierzy się w motogodzinach, a zużycie paliwa w litrach na godzinę. Z drugiej strony, kierowca ma klasyczne sprzęgło oraz gaz, a także pięciobiegową skrzynię biegów z zupełnie zwyczajnie działającym drążkiem (hamulca nie ma, bo hamuje się wspomnianymi dźwigniami). Prędkość maksymalna na lądzie wynosi 40 km/h, natomiast w wodzie 6 km/h. Zużycie paliwa to 2-3 l/godz.

Kolejna ciekawostka na temat Sherpa wiąże się z jego zasięgiem. Zbiornik paliwa ma 56 l pojemności, więc wystarczy na przejechanie... tylu kilometrów, ile pokonamy nim przez 28 godzin. Ale możemy zamontować w nim także dodatkowe cztery zbiorniki po 58 l każdy, które mocuje się... wewnątrz felg. Jeśli widzicie Sherpa z "pełnymi" felgami, to znaczy, że wyposażono go w owe zbiorniki. To doprawdy pojazd, którym można zapuścić się na Syberię, bez obaw, że zabraknie nam paliwa.

Sherp Pro wykorzystywany jest w wielu krajach i pozwala przerzucać sprzęt oraz ludzi (ładowność 900 kg, 6 miejsc siedzących) w najbardziej niedostępne miejsca. Co prawda w Polsce nie ma takich zbyt wiele, ale łatwo sobie wyobrazić, jak pomocny byłby taki pojazd podczas akcji ratunkowych, szczególnie w okresie zimowym. Czy strażacy zdecydują się na zakup takiego pojazdu - nie wiadomo. Jego wadą jest to, że nie został dopuszczony do ruchu (chociaż ma odpowiednie oświetlenie, kierunkowskazy, itd), więc trzeba go wszędzie wozić na dedykowanej przyczepce. Pozostaje też kwestia ceny, która wynosi 100 tys. dolarów.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama