Ruszył proces Sebastiana M. Oskarżony zaskoczył sąd swoją propozycją
W Sądzie Rejonowym w Piotrkowie Trybunalskim rozpoczął się proces Sebastiana M., który doprowadził we wrześniu 2023 r. do tragicznego wypadku na autostradzie A1. W wyniku zdarzenia życie straciła trzyosobowa rodzina - małżeństwo i ich pięcioletnie dziecko. Proces ruszył mimo, że trwa mediacja między sprawcą wypadku i rodziną ofiar.

W skrócie
- Rozpoczął się proces Sebastiana M. oskarżonego o spowodowanie śmiertelnego wypadku na A1, w którym zginęła trzyosobowa rodzina.
- Oskarżony odmówił składania wyjaśnień w sądzie, a jego próba dobrowolnego poddania się karze została odrzucona.
- Świadkowie potwierdzili bardzo dużą prędkość BMW, a biegli ustalili, że pojazd jechał ponad 300 km/h.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Akt oskarżenia przeciwko Sebastianowi M. odczytała prokurator Izabela Knapik z Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Zarzuciła mu, że 16 września 2023 r. około godz. 20 na autostradzie A1, prowadząc bmw, umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym, bo jechał 315 km na godz., nie zachował ostrożności, stracił panowanie nad pojazdem, zjechał na środkowy pas i uderzył w Kię, która spłonęła, a trzy jadące nią osoby zginęły na miejscu.
Odczytując akt oskarżenia, prokurator wymieniła liczne, drastyczne obrażenia ofiar wypadku.
Sebastianowi M. grozi do 8 lat więzienia
Za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym Sebastianowi M. grozi do 8 lat więzienia. Kara mogłaby być znacznie wyższa, gdyby Sebastian M. odpowiadał za zabójstwo. Sędzia odrzuciła jednak wniosek adwokata Łukasza Kowalskiego, by stwierdzić niewłaściwość Sądu Rejonowego w Piotrkowie Trybunalskim, potraktować sprawę jako potrójne zabójstwo i przekazać ją do właściwości Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim.
Obrońca Sebastiana M., mecenas Katarzyna Hebda, zażądała, by sąd odstąpił od przesłuchania jej klienta na rozprawie, bo chce on złożyć wniosek o dobrowolne poddanie się karze.
Zaskakująca propozycja odrzucona przez sąd
Sędzia odrzuciła wniosek obrońcy, ponieważ dotychczas taki wniosek nie wpłynął do prokuratury, a przyjęcie go na rozprawie prowadziłoby do kolejnego odroczenia procesu (ze względu na prośbę Sebastiana M. o mediację z pokrzywdzonymi proces już rozpoczął się ponad miesiąc po pierwotnie wyznaczonym terminie) i przystąpiła do przesłuchania oskarżonego. Tym samym proceduralnie zamknęła się możliwość poddania się przez oskarżonego karze wynegocjowanej z prokuratorem i pokrzywdzonymi.
Bardzo przepraszam wszystkich pokrzywdzonych za to, co się stało, i chciałbym złożyć najszczersze wyrazy współczucia. 16 września stała się ogromna tragedia. Nie mam adekwatnych słów do utraty bliskich i chciałbym złożyć kondolencje rodzinie z powodu utraty najbliższych
Sebastian M. odmówił składania wyjaśnień
Sebastian M. odmówił odpowiedzi na pytanie sądu, czy przyznaje się do zarzutów. Odmówił też składania wyjaśnień, więc sąd odczytał złożone przez niego wyjaśnienia ze śledztwa.
Podczas przesłuchania w prokuraturze w maju br. Sebastian M. nie przyznał się do winy i wyjaśnił, że po wypadku udzielał pomocy swojemu pasażerowi. Widział za sobą słup ognia na wysokość wiaduktu drogowego, a za granicę nie uciekł, ale wyjechał w interesach.

"Wydarzyła się tragedia. Ubolewam, że tego dnia znalazłem się w tym miejscu. Bardzo współczuję rodzinie pokrzywdzonych, nie ma dnia, żebym nie myślał o tym wypadku" - odczytała z protokołu przesłuchania Sebastiana M. sędzia.
To nie była ucieczka tylko wyjazd biznesowy?
Sebastian M. tłumaczył też, że wyjechał na wcześniej zaplanowaną delegację biznesową na Węgry. Wysłał później maila do komendy w Piotrkowie, opisując zdarzenie, a w kolejnych dniach przebywał w domu, a później w Warszawie na szkoleniu, po czym wyjechał na targi kawowe.
- To nie była ucieczka, ale wcześniej zaplanowane wyjazdy biznesowe. Zapytałem, czy mogę wyjechać, i prokurator powiedziała, że mogę, w sprawie jestem pokrzywdzonym, a mój samochód zostanie w ciągu kilku dni zwolniony z parkingu - wyjaśnił w prokuraturze.
Dodał, że pojechał biznesowo do Stambułu i tam dowiedział się, że jest poszukiwany Czerwoną Notą Interpolu. Do Dubaju udał się na spotkania biznesowe i tam został zatrzymany, po czym odmówiono mu listu żelaznego.
BMW przeganiało innych kierowców długimi światłami
Sędzia przesłuchała troje świadków - dwoje kierowców i pasażera samochodów, które Sebastian M. wyprzedzał na autostradzie tuż przed wypadkiem. Cała trójka zeznała, że jego samochód jechał bardzo szybko i popędzał światłami innych, prawidłowo jadących kierowców.
Mężczyzna jadący trasą w kierunku Śląska z żoną i półtorarocznym dzieckiem zeznał, że BMW jechało tak szybko, że kiedy zaczynał manewr wyprzedzania, nie widział żadnego pojazdu za sobą, a nie zdążył zakończyć manewru i już było za nim auto błyskające reflektorami. Świadek powiedział też, że wymienił się z żoną opinią, że "o tym kierowcy albo o tym samochodzie jeszcze usłyszymy". Kilka minut później dotarł na miejsce wypadku.
Dwie inne osoby jadące autostradą także zeznały, że samochód mrugał światłami, a wyprzedził je z taką prędkością, że nie zdołali nawet dostrzec marki. Kobieta prowadząca fiata (sama zgłosiła się jako świadek po komunikacie prokuratury) miała wtedy powiedzieć do swojego pasażera, że "zaraz coś się wydarzy".
- Chwilę później zobaczyłam, jak ten samochód jakby zarzucało, a później widok był straszny. Jakby bomba spadła. Była chmura - jakby kurzu czy dymu - i w powietrzu fruwały jakieś przedmioty, a później widziałam płonące auto. Kiedy wysiadłam, na jezdni przede mną leżał but. Do tej pory ciężko mi o tym mówić - zeznała kobieta.
Wszyscy świadkowie na pytanie sądu o szacunkową prędkość auta, które ich wyprzedzało, ocenili, że musiało to być 200-250 km na godz.
Sąd zdecydował, że na wniosek pełnomocnika pokrzywdzonych rodzina ofiar wypadku nie będzie przesłuchiwana na rozprawie, a ich zeznania ze śledztwa zostaną uznane za ujawnione bez ich odczytania. Po przesłuchaniu świadków sąd zakończył posiedzenie i poza już ustalonymi terminami rozpraw (najbliższy 28 października) wyznaczył dwa kolejne w styczniu 2026 r.

Według biegłych BMW mogło jechać 329 km/h
Do śmiertelnego wypadku doszło 16 września 2023 r. na autostradzie A1 w rejonie Piotrkowa Trybunalskiego.
Biegli ustalili, że tuż przed wypadkiem BMW Alpina B7 prowadzone przez Sebastiana M. poruszało się z prędkością między 315 a 329 km/h. Do wypadku doszło, gdy kierowca na łuku autostrady, lewym pasem wyprzedzał Kię. Prędkość okazała się za duża i samochód zniosło na środkowy pas, którym poruszało się koreańskie auto.
Sebastian M. próbował uniknąć wypadku, pogłębiając skręt kierownicy i hamując. Systemy pokładowe auta zarejestrowały, że włączył się system stabilizacji jazdy, a tuż przed uderzeniem w Kię kierowca BMW włączył hamulec ręczny. Wszystko to, ze względu na wysoką prędkość, okazało się niewystarczające.
BMW uderzyło w tył Kii, która następnie wpadła w bariery energochłonne i stanęła w ogniu.
W płomieniach zginęła trzyosobowa rodzina - rodzice i ich 5-letni syn. Zanim prokuratura zdołała przesłuchać Sebastiana M., ten wyjechał za granicę. Został zatrzymany w Dubaju i wydany Polsce w maju br. Od tego czasu przebywa w areszcie tymczasowym.










