Ruszył proces byłego prezesa Volkswagena. Grozi mu 10 lat więzienia
Dziewięć lat po wybuchu słynnej afery "dieselgate" ruszył proces głównego oskarżonego, ówczesnego prezesa Volkswagena, Martina Winterkorna. Menedżer jest oskarżony o oszustwo polegające na dopuszczeniu do sprzedaży samochodów z oprogramowaniem fałszującym wyniki pomiaru emisji spalin. Grozić mu może nawet 10 lat więzienia.
77-letni obecnie Winterkorn miał być sądzony w 2021 roku razem z czterema byłymi dyrektorami koncernu Volkswagena, którzy pracowali w działach "istotnych dla rozwoju nielegalnego, oszukańczego oprogramowania", związanych głownie z pracami nad silnikami i elektroniką napędową, a także procesami oczyszczania spalin.
Jednak wówczas, z powodu złego stanu zdrowia Winterkorn nie mógł stanąć przed sądem. Z tego względu jego proces wyłączono do odrębnego postępowania. Obecnie proces rusza, ale z nieoficjalnych informacji wynika, że stan zdrowia oskarżonego wcale nie jest lepszy, m.in. w czerwcu miał przejść operację. Pojawiają się więc wątpliwości, czy byłego prezesa Volkswagena uda się osądzić.
Martin Winterkorn został oskarżony o udział w spisku, którego celem było dokonanie oszustwa. Prokuratura uważa, że wiedział i akceptował, że w samochodach koncernu Volkswagena instalowano oprogramowanie fałszujące wyniki pomiaru emisji spalin. Program wykrywał, że auto znajduje się na stanowisku testowym (silnik pracował na obrotach, ale samochód się nie poruszał) i włączał wówczas tryb "eko", w którym spadała emisja spalin, ale kosztem osiągów. Po zakończeniu testu i wyjechaniu na drogę, auto odzyskiwało pierwotne osiągi, ale emitowało więcej spalin.
Oszustwo dotyczyło nawet 9 mln samochodów sprzedanych w Europie i Stanach Zjednoczonych w latach 2006 - 2015. To właśnie w 2015 roku, cała afera wyszła na jaw.
Winterkorn był prezesem Volkswagena w latach 2007 - 2015 i taki okres obejmuje akt oskarżenia. Prokurator zarzuca mu również składanie fałszywych zeznań przed komisją parlamentarną w 2017 roku. Kolejny zarzut dotyczy manipulowania rynkiem kapitałowym poprzez zatajenie informacji o oprogramowaniu fałszującym.
Proces będzie bardzo intensywny. Do września 2025 roku ma odbyć się aż 89 rozpraw. Oczywiście, o ile pozwoli na to zdrowie oskarżonego.
Volkswagen odciął się od swojego byłego prezesa. W 2021 roku Winterkorn zawarł z koncernem ugodę, na mocy której zapłacił 11 mln euro odszkodowania. Obecnie koncern twierdzi, że nie jest stroną w ruszającym procesie.
Najwyższym rangą dyrektorem, skazanym do tej pory w związku z aferą spalinową, jest były dyrektor generalny Audi Rupert Stadler. W czerwcu ubiegłego roku zawarł on ugodę z prokuraturą, w zamian za przyznanie się do winy uniknął więzienia - otrzymał wyrok roku i dziewięciu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu, zapłacił również grzywnę.
Afera spalinowa kosztowała Volkswagena około 30 mld euro. Na tyle szacowane są grzywny, obsługa prawna i wypłacone amerykańskim kierowcom odszkodowania. Jednak faktyczna skala strat może być jeszcze większa. To właśnie na skutek utraty twarzy związanej z ekologicznym oszustwem Volkswagen zdecydował się postawić na samochody elektryczne. Przez chwilę wydawało się, że to świetny ruch, bo niemiecki koncern wyprzedzał konkurencję, a Unia Europejska zdecydowała się wprowadzić zakaz rejestracji samochodów spalinowych.
Dziś wiadomo już jednak, że rozwój elektromobilności nie będzie przebiegał tak, jak wymarzył sobie Volkswagen i unijni urzędnicy. Ceny samochodów elektrycznych wciąż rosną, za to ich sprzedaż spada, powoli rozwija się infrastruktura ładowania. W efekcie potężne nakłady finansowe przeznaczone na auta bateryjne nie mają szansy się zwrócić. Zmuszony do szukania oszczędności Volkswagen być może zdecyduje się na radykalny, historyczny krok - zamknięcia niektórych fabryk zlokalizowanych w Niemczech.