Ratownicy weszli na pokład Felicity Ace
Pożar na samochodowcu Felicity Ace prawdopodobnie zgasł. Tak wynika z oficjalnego komunikatu singapurskiej firmy MOL Ship Managment, która jest operatorem statku.
Jak podał MOL w piątek ze statku przestało się dymić, co może świadczyć o tym, że ogień zgasł. Co ważne, pierwszy raz od wybuchu pożaru 16 lutego na pokład udało się wejść ratownikom. W piątek ekipa ratownicza została desantowana ze śmigłowca portugalskiej marynarki wojennej. Taka próba miała być podjęta już w czwartek, ale zaniechano jej ze względu na wzburzone morze.
Pożar na Felicity Ace zgasł, na pokładzie ratownicy
Obecnie samochodowiec jest holowany przez duży statek ratowniczy, a towarzyszą mu kolejne dwa holowniki i kolejny duży statek ratowniczo-gaśniczy. MOL podało również, że Felicity Ace jest stabilne i niezagrożone przewróceniem.
Obecnie nie wiadomo, gdzie samochodowiec zostanie odholowany, wiadomo jedynie, że znajdujący się najbliżej archipelag Azorów nie dysponuje odpowiednio dużym portem do przyjęcia statku.
Brak również oficjalnych doniesień o stanie statku i transportowanych samochodach.
Niemal 4 tysiące samochodów na pokładzie Felicity Ace
Przypomnijmy, mierzący ponad 200 metrów długości, mogący zabrać na pokład około 5500 samochodów, Felicity Ace stanął w ogniu 16 lutego przed południem.
Statek płynął z Niemiec do USA, a pożar pojawił się, gdy jednostka znajdował się na oceanie Atlantyckim, około 90 mil morskich od Azorów. Całą, 22-osobową załogę udało się ewakuować śmigłowcami portugalskiej marynarki. Nikt nie został ranny.
Na pokładzie opuszczonego, dryfującego i trawionego ogniem samochodowca pozostało niemal 4000 samochodów produkcji koncernu Volkswagena, w tym 1100 sztuk Porsche, 189 Bentleyów, a także Audi i Lamborghini. Są wśród nich samochody elektryczne i hybrydowe wyposażone w baterie litowo-jonowe. Obecnie nie ma dowodów, że to one spowodowały pożar, ale to one przed kilka dni podtrzymywały ogień.
Specjaliści nie mają wątpliwości, że ładunku nie da się uratować.
***