Rajd Dakar. Przygoński szykuje się do zaciętej walki
Oprac.: Maciej Flis-Flisiński
Jakub Przygońsk przewiduje zaciętą rywalizację czołówki do końca Rajdu Dakar. Polak nie ukrywa, że stawka składa się z "mocnych zawodników". Kierowca Mini przewiduje, że "będzie walka, bo tutaj każdego dnia może się dużo wydarzyć".
Kierowca Orlen Teamu awansował w poniedziałek na czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej, ale ma spore straty do czołowej trójki. Nie przekreśla jednak swoich szans, ale też dostrzega zagrożenie ze strony rywali z dalszych pozycji. - Mamy bardzo mocną grupę przed sobą i za sobą, więc rywalizacja zapowiada się zacięta. Mamy blisko za plecami Orlando Terranovę czy Władimira Wasiliewa i jeszcze paru zawodników. Walka będzie do końca, bo każdego dnia coś się może wydarzyć, jeden błąd nawigacyjny i od razu pojawia się duża strata. Zobaczymy, jakie będą odcinki do końca, liczę na szybkie, bo nasz samochód najlepiej sobie radzi w takich warunkach - ocenił Przygoński, który przed rokiem w Rajdzie Dakar był czwarty.
W poniedziałek polsko-niemiecka załoga zajęła ósme miejsce, ponosząc parominutowe straty na pierwszej części odcinka specjalnego.
- Uważam, że to był nasz bardzo dobry etap. Długi, 400-kilometrowy odcinek specjalny. Pierwsze 200 kilometrów to wydmy, potem trochę twardego. Na wydmach nasz samochód z napędem na tylną oś trochę wolniej jechał, bo nie miał siły się odpychać jak 4x4, ale nadgoniliśmy w drugiej części, gdy było bardziej twardo - relacjonował.
W poniedziałek wielką moc pokazały napędzane elektrycznie samochody Audi, które zajęły pierwsze, drugie i czwarte miejsce. Polski kierowca nie ukrywa, że nie spodziewał się takich wyników niemieckiego zespołu.
- Jestem trochę zaskoczony, że samochody audi przy tak krótkim przygotowaniu aut i nowej konstrukcji są w stanie tak szybko jechać. To pokazuje, że ta technologia, którą zastosowali, jest mocna. Na pewno można uznać, że projekt Audi jest udany, bo już widać, że te samochody są ekstremalnie szybkie, a chłopaki mieli po prostu trochę pecha na początku rajdu - przyznał Przygoński.
Jak dodał, trzeba się zastanowić nad dostosowaniem przepisów do nowej rzeczywistości.
- Na pewno pomaga im w tym trochę regulamin, bo te samochody mają mniejsze ograniczenia mocy niż my. To znak dla wszystkich na przyszłość, że trzeba będzie regulaminowo bardziej wyrównać te auta. My w tym roku jesteśmy ograniczeni zwężką o 1 milimetr i od razu nasz samochód to mocno odczuł. Liczę, że przepisy będą szły w tę stronę, aby decydowała walka na trasie, a nie wyścig technologiczny - zaznaczył.
Przygoński dostrzega przyszłość przed takimi konstrukcjami, ale raczej w dalszej perspektywie.
- Samochody elektryczne oczywiście będą się pojawiały w życiu codziennym, ale w motorsporcie to jeszcze długa droga. Skonstruowanie takiego samochodu przez mniejszy zespół jest teraz praktycznie niemożliwe ze względu na koszty - podkreślił.
***