Radiowóz uderzył w auto i narobił szkód na 85 tys. zł. Winnego nie ma
Jadący na sygnale radiowóz zderzył się z innym pojazdem, a następnie uszkodził zaparkowany samochód. Monitoring wszystko nagrał i sprawa wydawała się prosta do rozstrzygnięcia. Niestety z jakiegoś powodu od pół roku stoi ona w miejscu. Reporterzy "Interwencji" sprawdzili, jak to możliwe, aby tak długo nie dało się wyjaśnić przyczyn prostej kolizji.
Do zdarzenia doszło 30 czerwca bieżącego roku. Pani Agata przyjechała samochodem do ośrodka zdrowia w Świebodzinie i zostawiła pojazd na parkingu. Niedługo potem auto zostało poważnie uszkodzone.
Na zapisie z monitoringu widać dokładnie, jak na parking skręca kierowca auta dostawczego. W tym samym czasie zaczęli wyprzedzać go policjanci jadący na sygnale. Nastąpiło zderzenie i oba pojazdy wjechały na trawnik, a następnie na parking. Radiowóz uszkodził bok Kii Sportage, należącej do pani Agaty.
Początkowo wydawało się, że sprawa jest prosta. Auto trafiło do serwisu, który wycenił szkodę na niemal 85 tys. zł. Zarówno ubezpieczyciel radiowozu jak i auta dostawczego, zapoznali się z dokumentacją i kosztorysem, zgadzając się na wypłatę odszkodowania. Pozostała tylko kwestia ustalenia, kto był sprawcą w tym zajściu.
W tym miejscu pojawiły się schody. Żaden z kierowców uczestniczących w zdarzeniu nie przyznał się do winy. Zwrócono się więc do policji o wskazanie sprawcy, a ta do tej pory nie potrafiła go wskazać. Reporterzy "Interwencji" skontaktowali się z miejscową komendą i dowiedzieli się jedynie, że "trwa postępowanie wyjaśniające, a materiały trafiły do niezależnego biegłego z dziedziny ruchu drogowego".
Pani Agata i jej rodzina pomału tracą nadzieję, że sprawę uda się pomyślnie zakończyć. Od pół roku nie mogą naprawić samochodu, a co gorsza w sierpniu wykupili oni pojazd z leasingu (do tego miała zobowiązywać ich umowa). Zapłacili więc 50 tys. zł za wykupienie uszkodzonego pojazdu, którego nie mogą naprawić.
Cała sprawa jest o tyle zastanawiająca, że nagranie z monitoringu nie pozostawia raczej wątpliwości co do tego, kto był sprawcą zdarzenia. Kierujący samochodem dostawczym wykazał się dużą nieostrożnością - nie dość, że nie zauważył i nie usłyszał pędzącego w jego stronę radiowozu, to jeszcze zajechał mu drogę.
Nie zmienia to jednak faktu, że orzecznictwo w takich przypadkach jest jednoznaczne. Radiowóz na sygnale nie ma bezwzględnego pierwszeństwa. Jego kierowca może nie stosować się do przepisów ruchu drogowego, ale musi upewnić się, że inni uczestnicy ruchu widzą go i umożliwiają przejazd. Mają taki obowiązek, ale jeśli kierujący radiowozem zderzy się z innym pojazdem, podczas wykonywania niedozwolonego manewru, to wina za kolizję czy wypadek, leży po jego stronie.
Tymczasem na nagraniu widzimy, że radiowóz próbował wyprzedzić dostawczaka, pomimo ciągłej linii oraz tego, że jego kierowca sygnalizował zamiar skrętu w lewo na parking. Wyprzedzanie w takim miejscu było niedozwolone, co w innych zdarzeniach o podobnym przebiegu, wystarczało do rozstrzygnięcia winy.