Pułapka wakatu w Ferrari...

​Wciąż nie wiadomo czy Ferrari zdecyduje się pozyskać po tym sezonie nowego partnera dla Fernando Alonso. Kandydatów do zajęcia miejsca Felipe Massy jest niewielu i żaden z nich nie gwarantuje skoku jakościowego, jakiego oczekuje włoski zespół. W przypadku młodych zawodników jazda u boku Fernando Alonso mogłaby wręcz skomplikować im kariery.

Telenowela, której głównym wątkiem są spekulacje dotyczące przyszłorocznego składu kierowców Ferrari, trwa w najlepsze. Włosi chcieli już zastąpić Massę Jensonem Buttonem, ale Anglik został w McLarenie. Kandydatem do przesiadki w miejsce Brazylijczyka był też Mark Webber, tyle że Australijczyk doszedł do wniosku, iż lepiej trzymać się z Red Bullem, gdzie pokazał zresztą, iż nie zawsze stoi na straconej pozycji w rywalizacji z faworyzowanym Sebastianem Vettelem. Do niedawna murowanym faworytem do jazdy u boku Alonso w sezonie 2013 był wychowanek Akademii Kierowców Ferrari Sergio Perez. Był, bo po stracie Lewisa Hamiltona, Meksykanina w pośpiechu zakontraktował McLaren. Mimo ożywienia, jakim dla rynku kierowców okazał się transfer Anglika do Mercedesa, Ferrari ma coraz mniej sensownych opcji.

Reklama

Nazwiska w grupie kierowców, których kandydatury można poważnie przymierzać do ewentualnego wakatu po Massie, zwyczajnie nie powalają. Chodzi zwłaszcza o reprezentantów Force India, a więc Paula di Restę oraz Nico Hülkenberga, choć wiele wskazuje na to, iż z Caterhamem za chwilę rozstanie się Heikki Kovalainen i także Fin może liczyć się w wyścigu o fotel po Massie. Oczywiście zakładając, że Ferrari ostatecznie zdecyduje się pokazać Felipe drzwi, co - nie oszukujmy się - powinni zrobić już jakiś czas temu. Ale chyba coraz bardziej świadomy możliwości rychłego pożegnania z Formułą 1, ostatnio Massa jakby się przebudził i cztery poprzednie wyścigi ukończył w punktach. Jednak w porównaniu z wynikami Alonso, można tu mówić o co najwyżej przyzwoitych rezultatach.

Pozostanie Ferrari przy Massie ma swoje niezaprzeczalne plusy. Dzięki takiemu rozwiązaniu Włosi podtrzymaliby wizerunek ekipy lojalnej wobec kierowcy doświadczonego poważnym wypadkiem, a Fernando Alonso nie musiałby się martwić szybkością nowego zespołowego kolegi. Umowa z Massą daje też Ferrari dużą elastyczność w kontekście sezonu 2014. Brazylijczyk bardzo chce jeździć w czołowej ekipie, a w żadnej z pozostałych nie ma dla niego miejsca, więc bez namysłu można zaproponować mu umowę roczną lub dwuletnią z klauzulą pozwalającą na zwolnienie go po pierwszym roku obowiązywania nowego kontraktu, gdyby na transferowym horyzoncie pojawił się bardziej pożądany zawodnik.

Taki układ to zresztą główny z powodów, dla którego przybycie do Ferrari Hülkenberga lub di Resty może im się odbić czkawką. Wątpliwe, żeby - podobnie jak Massie - Ferrari zaproponowało któremuś z nich kontrakt dłuższy niż roczny. Wielu fachowców wróży bowiem przesiadkę Sebastiana Vettela z Red Bulla do Ferrari już w 2014 roku. Trzeba też pamiętać, że istnieją całkiem spore szanse, że w sezonie 2014 do rywalizacji w F1 wróci intensywnie rehabilitujący rękę Robert Kubica. Dołączenie do Ferrari byłoby dla Polaka naturalnym kierunkiem. O tym, że zespół z Maranello i Kubica jeszcze przed wypadkiem kierowcy związali się wstępną umową, wiedzą chyba wszyscy entuzjaści Formuły 1. Jeśli Fernando Alonso zdecyduje się wypełnić swój kontrakt do końca (2016 rok), w takiej sytuacji dla Hülkenberga czy di Resty po prostu mogłoby zabraknąć w Ferrari miejsca.

Druga kwestia, to rzekoma gotowość Niemca i Szkota do zmierzenia się z wyzwaniem, jakim jest rywalizacja z Alonso - najbardziej kompletnym kierowcą w aktualnej stawce Formuły 1. Obaj młodzi zawodnicy są utalentowani, nieźle rokują i wyciskają z tegorocznego przeciętnego auta Force India naprawdę dużo. Ale czy na przestrzeni niecałego roku jazdy w nowym zespole, zdołaliby pokazać się z wystarczająco dobrej strony, żeby zapewnić sobie mocną pozycję na rynku, na wypadek konieczności oddania miejsca Vettelowi czy Kubicy? Trudno powiedzieć. A co, jeśli stałoby się inaczej i ich mozolnie budowane kariery podążyłyby ścieżką, którą brnie wspomniany już Kovalainen? Po debiutanckim sezonie w Renault, Fin awansował do McLarena, w którym nikomu nie zależało na jego wynikach i po dwóch latach rozczarowujących startów Heikki musiał zacząć odbudowywać swoją reputację, dołączając do raczkującego Lotusa (obecnie Caterham).

Ryzyko związane z dołączeniem do Ferrari, w którym pierwszoplanową rolę gra Alonso, jest naprawdę duże. Młodzi kierowcy mają tam wiele do zyskania, ale i sporo do stracenia. Bezpieczniejszym wyjściem byłoby pozostanie w Force India, ale kulejący finansowo zespół Vijaya Mallyi nie zawiezie ich wyżej, pomijając fakt, że robi się dla nich po prostu za ciasny. Poza tym obaj zawodnicy skończyli już 25 lat. Jeśli lada chwila nie spróbują swoich sił w czołówce, transferowe puzzle rynku kierowców mogą na kilka najbliższych lat bardzo ograniczyć ich możliwości rozwoju. To oznaczałoby dla di Resty i Hülkenberga poważne kłopoty, których z pewnością woleliby uniknąć. Ferrari podobno się nie odmawia, ale sami muszą zdecydować, czy jeśli Włosi uchylą przed nimi drzwi, warto spróbować wykorzystać tę szansę.

 Jacek Kasprzyk

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama