Powiedział, że ma koronawirusa, bo nie chciał dmuchać w alkomat

​47-latek z pow. zielonogórskiego wpadł na pomysł, by zasłaniając się zakażeniem koronawirusem uniknąć sprawdzenia stanu trzeźwości. Gdy zaszło podejrzenie, że prowadził auto po alkoholu, odmówił dmuchnięcia w alkomat, a w drodze na badanie krwi symulował, że cierpi na COVID-19.

Jak poinformował w czwartek Marcin Ruciński z Komendy Powiatowej Policji w Świebodzinie, okazało się, że mężczyzna nie jest zakażony - wynik badań był negatywny.

"W przypadku potwierdzenia się zawartości alkoholu we krwi, mężczyźnie będzie grozić do dwóch lat więzienia i utrata prawa jazdy" - dodał Ruciński.

W środę w Świebodzinie w Lubuskiem jeden z mieszkańców zauważył jak z pojazdu, który podjechał pod market, wysiada zataczający się kierowca. Wezwani na miejsce policjanci wyczuli od niego silną woń alkoholu.

"Mężczyzna odmówił jednak badania na alkomacie w związku z czym funkcjonariusze zatrzymali go, by pobrać krew do badań, które pozwoli ustalić stężenie alkoholu w jego organizmie. W drodze do szpitala 47-latek zaczął symulować kaszel i twierdził, że niedawno wrócił z Niemiec i ma koronawirusa" - powiedział Ruciński.

Policjanci wezwali specjalistyczną karetkę, którą w asyście policjantów pojechał do szpitala. Tam pobrano od niego wymaz do testu na potwierdzenie obecności koronawirusa i krew do badań pod kątem stężenia alkoholu.

Pierwsze badanie wykluczyło chorobę COVID-19, na wynik drugiego czekają teraz stróże prawa.

Reklama
PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy