Pomysł z PRL wróci na polskie drogi?
Kreowana przez władze Unii Europejskiej moda na elektromobilność sprawia, że biedniejsze kraje Wspólnoty będą się wkrótce musiały zmierzyć z problemami, jakie dotykały mieszkańców w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Jednym z nich jest np. kwestia tzw. "wykluczenia komunikacyjnego".
Obecnie zagrożenie nie wydaje się duże - sprawne (przynajmniej z prawnego punktu widzenia) auto kupić dziś można nawet za 2 tys. zł. Ceny samochodów elektrycznych trudno jednak uznać za atrakcyjne. Gdy - ze względów finansowych - część nabywców będzie zmuszona zrezygnować z zakupu pojazdu, Europa stanąć (w całkiem dosłownym znaczeniu tego słowa) może przed poważnym problemem - zorganizowania wydajnego systemu transportu publicznego. Nie dziwi więc, że w przestrzeni debaty publicznej pojawiają się rozwiązania, które zniknęły z naszych dróg dawno temu.
Jednym z nich jest np. pomysł przywrócenia do ruchu tzw. przyczep autobusowych! W ubiegłym roku w swojej interpelacji do Ministerstwa Infrastruktury o możliwość przywrócenia tego typu rozwiązania pytał poseł lewicy - Krzysztof Gawkowski. Wówczas - w maju 2020 roku - przedstawiciele resortu argumentowali, że "z uwagi na kwestie bezpieczeństwa ruchu drogowego, Ministerstwo Infrastruktury nie rozważało dotychczas potrzeby zmian w przepisach mających na celu dopuszczenie możliwości przewozu osób w przyczepie autobusowej ciągniętej przez autobus komunikacji miejskiej lub podmiejskiej oraz autobus szkolny". Ministerstwo obiecało jednak przeprowadzić w tej kwestii konsultacje ze środowiskiem "branży autobusowej".
Ostatnio - ściślej 25 lutego bieżącego roku - do Ministra Infrastruktury wpłynęła w tej sprawie kolejna interpelacja posła Gawkowskiego. Parlamentarzysta pyta w niej, czy resort infrastruktury przeprowadził zamierzone konsultacje, a - jeśli nie - to kiedy można spodziewać się konsultacji z branżą autobusową i w jakiej formie będą one przeprowadzone? Przypominamy, że zasady przewozu osób określone są w art. 63 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. - Prawo o ruchu drogowym (Dz. U. z 2020 r. poz. 110, z późn. zm.). Zgodnie z obecnie obowiązującymi przepisami zabrania się przewozu osób w przyczepach.
W Polsce szczyt popularności przyczep autobusowych przypada na lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte ubiegłego wieku. Tego typu rozwiązanie uznano wówczas za tańsze niż np. inwestycje w tabor przegubowy. Na ulicach polskich miast dominowały - produkowane w Jelczu - przyczepy Jelcz PO-1 dedykowane do - budowanych na czechosłowackiej licencji - autobusów Jelcz 043.
Przyczepy autobusowe były jednak stosunkowo krótkim epizodem w komunikacji drogowej. Już w latach osiemdziesiątych masowo zastępowały je autobusy przegubowe. Do wad takiego rozwiązania należał m.in. krótki rozstaw osi, który drastycznie obniżał komfort podróżowania. Poważnym problemem było również przedostawanie się do przyczep spalin z ciągnącego je autobusu. "Nowy" kodeks drogowy z 1997 roku ostatecznie zakazał stosowania tego typu rozwiązania ze względów bezpieczeństwa.
Z drugiej strony - biorąc pod uwagę dzisiejszą technikę - przyczepa stanowić może ciekawe uzupełnienie dla autobusu miejskiego, zwłaszcza że w najbliższym czasie prawo zobliguje przedsiębiorstwa transportu miejskiego do zakupy taboru wyłącznie elektrycznego. Teoretycznie nic nie stoi przecież na przeszkodzie, by przyczepa pasażerska, jako samodzielny moduł z systemami wymiany powietrza i ogrzewaniem, stała się też np. nośnikiem dodatkowej baterii akumulatorów...
Jak sądzicie, czy takie rozwiązanie sprzed pół wieku sprawdziłoby się obecnie na ulicach polskich miast? Paweł Rygas