Policyjny radiowóz zderzył się ze śmigłowcem LPR
Do kuriozalnego zdarzenia doszło na autostradzie A2. Kierowca policyjnego radiowozu doprowadził do kolizji ze śmigłowcem LPR wezwanym na miejsce wypadku.
Do wypadku doszło w pobliżu węzła Poznań-Krzesiny. Ze względu na poważny stan poszkodowanego motocyklisty, na miejsce wezwano śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Pilot wylądował na zamkniętej autostradzie i gdy załoga udzielała pomocy rannemu, doszło do uszkodzenia śmigłowca. Jak donosi RMF, kierowca radiowozu zignorował zabezpieczenia i wjechał pod wirnik, przez co doprowadził do kolizji pokładowych anten z łopatami wirnika. Policjant odjechał z miejsca kolizji, jak tłumaczył, nie miał świadomości, co się stało. Dopiero po pewnym czasie wrócił na miejsce.
Na łopatach wirnika śmigłowca pojawiły się uszkodzenia po kontakcie z antenami. W efekcie śmigłowiec został uziemiony w miejscu lądowania. Maszyna odleciała dopiero około godziny 15, po trzech godzinach postoju, gdy przybyła na miejsce mechanik ocenił, że uszkodzenia wirnika nie są zagrożeniem.
Życia rannego w wypadku motocyklisty nie udało się uratować.
Łopaty wirnika to kluczowy element śmigłowca. Nawet pozornie drobne uszkodzenie może doprowadzić do poważnego wypadku, podczas lotu może bowiem dojść do rozwarstwienia łopaty i efekcie - destrukcji. Dokładnie w ten sposób doszło do katastrofy Sokoła TOPR w Tatrach w 1994 roku. Wówczas jeden z ratowników został uderzony w głowę obracającą się łopatą, gdy śmigłowiec pozostawał w zawisie tuż nad ziemią. Nieświadomy uszkodzenia łopaty pilot wystartował do lotu powrotnego. Wówczas doszło do rozwarstwienia łopaty, która obcięła belkę ogonową, a śmigłowiec rozbił się w Dolinie Olczyskiej. Zginęły wszystkie cztery osoby znajdujące się na pokładzie.