Policjanci sfałszowali dziesiątki tysięcy mandatów. Chodziło o premię
Policjanci stanowi z Connecticut wpadli na dość nietypowy pomysł na to jak dorobić do wypłaty. Przez kilka ostatnich lat sfałszowali tysiące mandatów żeby otrzymać premię za nadgodziny i dobre wyniki w pracy. Wszystko wyszło na jaw podczas kontroli. Sprawa może mieć dużo poważniejszy charakter niż się początkowo wydawało.
Spis treści:
Amerykańska policja ze stanu Connecticut ma nie lada orzech do zgryzienia. Doskonałe wyniki policjantów z kilku ostatnich lat wydały się na tyle podejrzane wydziałowi wewnętrznemu, że ten przeprowadził audyt. Po dokonaniu kontroli okazało się, że policjanci mieli bardzo przedsiębiorczy, ale nielegalny sposób na zarabianie pieniędzy.
Podrobili tysiące mandatów
Śledztwo zostało wszczęte po tym jak tamtejsze media ujawniły sprawę czterech policjantów, którzy dla dodatkowych przywilejów i premii fałszowali mandaty w ciągu kilku ostatnich lat, wystawiając znacznie więcej kar niż rzeczywiście było wykroczeń i przestępstw. Ujawniono przynajmniej 636 fałszywych mandatów wystawionych przez tę czwórkę.
Po rozpoczęciu śledztwa i przeprowadzeniu audytu okazało się jednak, że sprawa nie dotyczy tylko czterech policjantów. Audyt wykrył blisko 26 000 sfałszowanych mandatów w latach 2014 do 2021, ale problem może być znacznie bardziej złożony i mieć charakter historyczny.
4 policjantów to kropla w morzu
Kolejne ponad 32,500 spraw mandatowych prowadzonych przez te lata wykazuje wiele nieprawidłowości i kontrolerzy wierzą, że także wiele z nich jest fałszywe, a to może stanowić również tylko część podejrzanych spraw, bowiem istnieje duża szansa, że nie wszystkie zostały wykryte.
Sprawa wystawiania fałszywych mandatów może dotyczyć znacznie większej liczby policjantów w stanie Connecticut - kontrolujący wykryli bowiem nieprawidłowości w mandatach wystawionych przez blisko 25% ze wszystkich 1301 policjantów stanowych, co oznacza, że w proceder może być zamieszanych nawet ponad 300 funkcjonariuszy.
Gubernator prowadzi własne śledztwo
Gubernator stanu Connecticut - Ned Lamont podczas jednej z konferencji prasowych przyznał, że jego administracja prowadzi w tej sprawie odrębne śledztwo i zamierza dotrzeć do sedna sytuacji, bowiem sprawa fałszowanych mandatów godzi w integralność policji stanu Connecticut. Jednocześnie apelował by nie wyciągać pochopnych wniosków, bowiem nieprawidłowości nie muszą oznaczać, że mandaty zostały z premedytacją fałszowane.
Komendant policji zabiera głos
W sprawie wypowiedział się również komendant policji Connecticut Stavros Mellekas, który zwrócił uwagę na fakt, że liczba nieprawidłowości zmniejsza się w czasie i jest to efekt wprowadzenia nowego systemu i poprawek w pracy administracyjnej policji. Zaznaczył również, że żaden prawdziwy kierowca nie został fałszywie ukarany mandatem - fałszywe kary były wystawiane na fikcyjne dane.
Policjanci odeszli i pobierają emeryturę.
Sprawa ma wiele kolejnych wątków, między innymi takie, że trzech z czterech oskarżonych policjantów odeszło na przedwczesną emeryturę - najprawdopodobniej by uniknąć odpowiedzialności - i pobiera wynagrodzenie w wysokości ponad 70 tysięcy dolarów rocznie, a czwarty jest prawdopodobnie wciąż zatrudniony przez wydział i zarabia ponad 110 tysięcy rocznie. Zarówno im jak i pozostałym policjantom fałszującym mandaty grożą jednak poważne konsekwencje karne. Sprawą zajmuje się również prokurator okręgowy.