Polacy stawiani za wzór!
Dyrektor generalny Fiata Sergio Marchionne z wielkim uznaniem wypowiedział się w niedzielę o fabryce koncernu w Tychach. Słowom zachwytu nad fabryką w Polsce towarzyszyła w wywiadzie telewizyjnym frontalna krytyka włoskich zakładów firmy. Wywiad ten wywołał burzę.
W wywiadzie dla telewizji RAI Marchionne powiedział: "Rozumiemy doskonale, że opłaca się produkcja w Polsce. Mamy tam 6100 pracowników i jedyny zakład w Tychach, który produkuje tyle samo, co włoskie pięć zakładów z 22 tysiącami pracowników".
W dalszej części wypowiedzi w popularnym niedzielnym talk-show w trzecim kanale telewizji publicznej, Sergio Marchionne przyznał, w odpowiedzi na pytanie prowadzącego, że Fiat miałby się lepiej gdyby mógł zrezygnować z fabryk we Włoszech.
"Nawet jedno euro z założonego na 2010 rok zysku operacyjnego w wysokości 2 miliardów euro nie pochodzi z Włoch. Tutaj wciąż ponosimy straty" - mówił dyrektor generalny koncernu. "Większość naszych konkurentów w tej sytuacji by się wycofała" - dodał.
"Fiat nie może w nieskończoność zarządzać fabrykami ponoszącymi straty" - oświadczył Marchionne. Mówiąc o zarobkach we włoskich fabrykach, co jest przedmiotem rozmów ze związkowcami , powiedział: "Pensje zmienią się, jeśli zmieni się system produkcji we Włoszech". Zapewnił, że "chcemy podnieść pensje pracowników wynoszące 1200 euro".
Fabryka Fiata w Tychach
Dyrektor generalny w ostrym tonie wypowiedział się na temat protestów niektórych związków zawodowych, zwłaszcza metalowców, które jego zdaniem uniemożliwiają realizację strategicznych planów firmy. "Nie mogę zaakceptować tego, by trzy osoby blokowały cały system produkcji; to jest anarchia, a nie demokracja" - podkreślił. Zauważył też, że "mniej niż połowa naszych pracowników należy do związku zawodowego".
Zaniem Marchionie, najgorsza sytuacja panowała dotychczas w zakładach Fiata w Pomigliano d'Arco, na południu Włoch, gdzie ma zostać przeniesiona produkcja modelu Panda i dojdzie w związku z tym do reorganizacji pracy oraz próby poprawy dyscypliny załogi, czego nie akceptują właśnie metalowcy ze związku Fiom.
Odnosząc się do tej fabryki Marchionne powiedział: "Jeżeli 50 procent pracowników informuje danego dnia w roku o swojej chorobie, to znaczy, że to jest anomalia".
Jego słowa wywołały burzę we Włoszech.
Szef największej, lewicowej centrali związkowej Cgil Guglielmo Epifani oświadczył: "Prawda jest taka, że Marchionne chciałby pójść sobie z Włoch". Zdaniem Epifaniego dyrekcja Fiata czuje się "zobligowana" do tego, by pozostać w Italii, podczas gdy firma - jak zauważył - "staje się coraz bardziej amerykańska, jest silna w Brazylii i w USA".
Odnosząc się do stanu włoskich fabryk lider centrali zauważył: "Wszędzie wysyła się załogi na przymusowe urlopy, bo europejski rynek nie ma się dobrze, zwłaszcza dla marek Fiata".
W niektórych sektorach rynku motoryzacyjnego, podkreślił Epifani, Fiat jest "praktycznie nieobecny". Problemem - podsumował - "są samochody, a nie nasz kraj".
Przywódca centrali związkowej Cisl Raffaele Bonanni odpowiedział szefowi koncernu, że sytuacja we włoskich fabrykach to rezultat "bezczynności rządu i ideologicznych haseł opozycji" oraz "surrealistycznych dyskusji".
Stanowczo na krytykę zareagował związek metalowców Fiom, który w ostatnich miesiącach protestował wielokrotnie przeciwko zasadom, na jakich do Pomigliano d'Arco na południu przeniesiona zostanie produkcja pandy z Tychów.
Przedstawiciel kierownictwa związku metalowców Fiom Giorgio Airaudo wyraził następującą opinię: "Marchionne mówi tak, jakby Fiat był zagranicznym międzynarodowym koncernem, który musi zdecydować, czy inwestować we Włoszech".
Dyrektora koncernu poparł natomiast całkowicie Związek Przemysłowców (Confindustria). Jego wiceprezes Alberto Bombassei przyznając, że włoskie zakłady nie są konkurencyjne, wskazał: "W Polsce liczba przepracowanych każdego roku godzin jest średnio o 200 wyższa w porównaniu z Włochami".
"Zyski osiągane w Polsce czy Brazylii przewyższają te we Włoszech"- oświadczył Bombassei w wywiadzie dla "Corriere della Sera".