Po co ci samochód? Przecież możesz tanio wynająć!

Coraz więcej Polaków, uznając, że do utrzymywania łączności ze światem w zupełności wystarcza im smartfon, całkowicie rezygnuje z domowego telefonu stacjonarnego. Podjęcie takiej decyzji musi być szczególnie trudne dla osób pamiętających czasy, gdy taki telefon, ze względu na bardzo słabo rozwiniętą infrastrukturę telekomunikacyjną, był prawdziwym luksusem, na który czekało się nieraz nawet ponad 20 lat. Kolejnym, z psychologicznego punktu widzenia jeszcze trudniejszym krokiem, jest rezygnacja z własnego samochodu.

.
.INTERIA.PL

Jakiś czas temu przytaczaliśmy ciekawe dane na temat Berlina. Okazuje się mianowicie, że w stolicy Niemiec na 1000 statystycznych mieszkańców przypada zaledwie 360 prywatnych aut. Znacznie mniej niż w Warszawie, Wrocławiu, a nawet w Białymstoku. Brak samochodu deklarowało tam ponad 50 proc. gospodarstw domowych położonych w szeroko pojmowanym śródmieściu. Połowa berlińczyków, którzy nie mają własnego samochodu, twierdzi, że go prostu nie potrzebuje.

Niemcy, pozostając największym w Europie i jednym z największych na świecie rynków samochodowych, powoli wkraczają w etap rozwoju, który moglibyśmy nazwać postmotoryzacyjnym. My wciąż jesteśmy społeczeństwem na dorobku. Dla wielu Polaków czekające przed domem własne auto daje poczucie wolności i niezależności. Stanowi dowód życiowej zaradności, wyznacznik osobistego sukcesu i statusu materialnego. "Moi dziadkowie i rodzice mogli tylko pomarzyć o kupnie samochodu. Ja jestem przedstawicielem pierwszego pokolenia, które na taki wóz stać. I co? Miałbym dobrowolnie porzucić wygody i tak jak oni jeździć pociągami, autobusami i tramwajami?" Tak zapewne myśli wielu rodaków. Można jednak przypuszczać, że mimo wszystko coraz więcej osób, zwłaszcza mieszkańców dużych miast, będzie rezygnowało z posiadania prywatnego samochodu. Skłoni je do tego zdrowy rozsądek i rachunek ekonomiczny.

W Krakowie jedna z niedawno powstałych wypożyczalni oferuje auta z dostawą we wskazane miejsce za 49 zł dziennie

Zakup auta, stopniowa utrata jego wartości, przeglądy, naprawy, paliwo, ubezpieczenie, parking, miejsce postojowe na nowym osiedlu... Gdy skrupulatnie podliczymy wszystkie wydatki związane z użytkowaniem pojazdu (inna sprawa, kto zwykł to robić...) okaże się, że za każdy kilometr przejechany własnym samochodem płacimy co najmniej kilkadziesiąt groszy, a przy relatywnie niewielkich przebiegach nawet grubo ponad złotówkę. W ogólnym bilansie daje to naprawdę znaczące kwoty. Do tego należy dodać stres, znany każdemu kierowcy, oraz doliczyć czas, poświęcony choćby na wizyty w serwisach czy stacjach diagnostycznych.

Dobrą alternatywą dla ludzi, którzy nie muszą korzystać z auta na co dzień, jest idea tzw. carsharingu, czyli współposiadania i współużytkowania pojazdu. Czy potraficie sobie jednak wyobrazić, że kupujecie samochód na spółkę z sąsiadem i uzgadniacie, kto kiedy nim jeździ? W naszych realiach lepiej sprawdzają się inne rozwiązania.

Z myślą o tych, którzy potrzebują samochodu sporadycznie, na krótko i na niewielkich dystansach, powstają wypożyczalnie aut na minuty. Korzysta się z nich za pomocą specjalnych aplikacji na smartfony. Klient płaci jedynie za czas korzystania z samochodu i przebyty odcinek (stawki w jednej z warszawskich firm: 0,41 - 0,58 zł za minutę i 0,80 - 0,90 zł za kilometr, zależnie od modelu pojazdu; w Krakowie: 0,50 zł/min, 0,80 zł/km). W zryczałtowanym cenniku są już uwzględnione koszty paliwa, ubezpieczenia i wszelkich innych opłat.

Osoby, którym taka forma nie odpowiada, bo potrzebują samochodu na dłużej albo nie przepadają za instrukcjami w rodzaju: "zeskanuj telefonem kod QR", służą wypożyczalnie oparte na bardziej tradycyjnych zasadach. Nie tylko te prowadzone przez wielkie sieci, nastawione na zamożnych turystów. Na szczęście przybywa mniejszych, dynamicznych firm, z ofertą lepiej dopasowaną do oczekiwań lokalnej klienteli. W Krakowie jedna z niedawno powstałych wypożyczalni oferuje auta z dostawą we wskazane miejsce (lub z odbiorem na którejś z należących do niej stacji benzynowych) za 49 zł netto dziennie.  I to  z pełnym ubezpieczeniem.

To co, sprzedajecie swoje samochody?

.INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas