Pieszy ma pierwszeństwo

Nasz tekst „Pieszy ma pierwszeństwo” zamieszczony 7 stycznia wywołał sporo rozmaitych komentarzy. W większości opierają się one na krytyce postępowania pieszych.

article cover
INTERIA.PL

Są jednak i tacy, którzy negują cytowane przez nas przepisy.

Takie są przepisy!

Przede wszystkim chcemy podkreślić, że to co piszemy o przepisach ruchu drogowego, nie jest wytworem naszej wyobraźni bądź zlepkiem wiadomości usłyszanych od znajomych.

Nasze publikacje opierają się na przepisach ruchu drogowego, głównie na Ustawie Prawo o ruchu drogowym. Ponadto konsultujemy się zawsze z ekspertami. Dziwią nas zatem nieco wypowiedzi, że „w danej sytuacji pieszy nie ma pierwszeństwa”. Każdy ma prawo do swojego zdania, ale prawo jest prawem i wszyscy jesteśmy obowiązani go respektować. To, że danemu kierowcy nie podoba się jakiś przepis, nie oznacza, że można go nie przestrzegać i twierdzić, że nie istnieje.

Droga główna czy droga z pierwszeństwem?

Jeden z autorów wypowiedzi pyta, jak to jest, kiedy pojazd jedzie „drogą główną”? Czy jeśli wówczas skręca na skrzyżowaniu, to też musi ustąpić pierwszeństwa pieszemu?

Po pierwsze, w kodeksie drogowym w ogóle nie ma takiego pojęcia „droga główna”. Domyślamy się, że chodzi tu o drogę z pierwszeństwem. Jednak okoliczność, że pojazd jedzie drogą z pierwszeństwem, nawet jeśli jest to tzw. pierwszeństwo łamane, nie oznacza, iż z tej racji nie należy ustępować pierwszeństwa pieszemu podczas skrętu na skrzyżowaniu (por. rys. 1).

Podobnie, jeśli droga z pierwszeństwem przebiega na wprost, nie daje to kierującemu żadnych specjalnych przywilejów wobec pieszych. Jeśli pieszy znajduje się na przejściu, ma pierwszeństwo przed pojazdem niezależnie od tego, czy pojazd jedzie drogą z pierwszeństwem, czy drogą podporządkowaną. Proszę też zwrócić uwagę, że pojęcia „droga z pierwszeństwem” i „droga podporządkowana” dotyczą tylko relacji pojazdów na skrzyżowaniu, a nie rozstrzygają kwestii pierwszeństwa pomiędzy pieszymi i pojazdami.

Nikt nie ustawia przecież na przejściach dla pieszych znaku „Ustąp pierwszeństwa” skierowanego do przechodniów.

Takie są realia!

Użyte przez nas sformułowanie, że „pieszy może wkroczyć na jezdnię nie zwracając uwagi na nasz samochód i co więcej, ma w tej sytuacji pierwszeństwo!” wcale nie oznacza, że zachęcamy pieszych do takiego postępowania. Piszemy natomiast o tym, co widać na co dzień na naszych drogach. Pieszy w takiej sytuacji po prostu często nie patrzy za siebie! Dlatego właśnie cytowany przez nas przepis szczególny ma na celu ochronę pieszych w podobnych sytuacjach.

Słowo „może” nie oznacza zatem przyzwolenia, ale prawdopodobieństwo zaistnienia takiej sytuacji.

Pojazd skręcający na skrzyżowaniu, nadjeżdżający niejako zza pleców pieszego jest dla niego szczególnie niebezpieczny. Czy można oczekiwać, że staruszka zbliżająca się do jezdni stanie, obróci się o co najmniej 120 stopni i będzie sprawdzać, czy akurat ktoś nie skręca? Nie, ona po prostu wejdzie na jezdnię i nawet sobie nie będzie wyobrażała, że jakiś pojazd może tu skręcać. Co najwyżej spojrzy w lewo i w prawo, ale nie za siebie!

Takie są realia i słusznie napisał jeden z Czytelników, że wystarczy przecież zmniejszyć prędkość podczas skrętu i ewentualnie zatrzymać się, jeśli pieszy wkracza na jezdnię.

W sytuacji skrętu na skrzyżowaniu, jeśli pojazd potrąci pieszego przechodzącego przez jezdnię drogi poprzecznej, nic nie będzie stanowiło dla kierowcy usprawiedliwienia! Będzie to ewidentne nie ustąpienie pierwszeństwa pieszemu!

Oczywiste jest, że pieszy wkraczając na jezdnię ZAWSZE powinien upewnić się, czy nie spowoduje to zagrożenie bezpieczeństwa dla niego i dla kogoś za kierownicą. To prawda, że samochód nie zatrzyma się w miejscu. Skręcając jednak w drogę poprzeczną kierowca nie może powoływać się na taki argument. Musi być przygotowany do zatrzymania się.

I znowu słuszna jest uwaga Czytelnika, że sytuacja komplikuje się w czasie deszczu, kiedy szyby parują, świecą nam po oczach reklamy, inne pojazdy itd. W takim przypadku ostrożność kierowcy powinna być jeszcze większa!

Weźmy też pod uwagę, że wśród pieszych są także osoby niedowidzące, nie słyszące, o ograniczonej sprawności ruchowej. Są wśród pieszych dzieci, osoby starsze, inwalidzi... Nie brakuje też pijanych, zażywających rozmaite leki itd. Czy od nich wszystkich można i należy oczekiwać wzorowego zachowania na drodze?

Pieszy nie musi mieć „prawa chodzenia” tak jak kierowca musi mieć prawo jazdy. Pieszy nie odbywa żadnych kursów poruszania się po drodze, a mimo to korzysta z niej na co dzień. Dobry kierowca te wszystkie okoliczności powinien brać pod uwagę.

Bezpieczna jazda polega na tym, by zapobiec wypadkowi także wtedy, gdy ktoś inny popełni błąd. Nawet w sytuacji, kiedy to my mamy pierwszeństwo, nie oznacza to przecież, iż możemy je bezwzględnie egzekwować.

Nawet stosunkowo „lekkie” potrącenie pieszego często kończy się poważnymi obrażeniami ciała, bo przecież pieszy nie jest chroniony blachami nadwozia, tak jak kierowca w samochodzie.

To może być Twoja matka!

Czy nie można dojść do porozumienia na drodze? Czy trzeba aż tak wiele, by zwolnić, przyhamować, kogoś przepuścić? Tak, jak to dzieje się w wielu innych krajach. Pieszy i kierowca nie muszą być z założenia przeciwnikami, wrogami.

Ktoś pyta w komentarzu, czy będzie musiał ustąpić pierwszeństwa także przechodzącym przez jezdnię mrówkom... A może lepiej zastanowić się nad tym, że przecież bliskie nam osoby też przechodzą przez jezdnię. Że nasza matka, żona, dziecko też mogą natrafić na agresywnego, pozbawionego skrupułów kierowcę, który nie będzie widział powodów do zatrzymania się i przejedzie im niemal po nogach. Co wtedy powiedzielibyście o takim osobniku?

Słuszne jest stwierdzenie propagowane np. w krajach skandynawskich: „Kierowco, Twój stosunek do pieszych jest wykładnikiem Twoje kultury osobistej i dojrzałości”.

Smuci nas natomiast bardzo agresja wyrażana w komentarzach, często pomiędzy samymi ich autorami. Jeśli ktoś ma odmienne poglądy, albo ktoś inny się z nim nie zgadza, bardzo często natychmiast idą w ruch niewybredne epitety. Zwróćcie uwagę, że tak samo jest na drodze!

Kierowca, który popełni jakiś błąd natychmiast wyzywany jest od baranów, debili itd. Atakujący od razu przechodzi na „ty” i miesza „przeciwnika” z błotem. Skąd bierze się w nas tyle agresji?...

Krytyka może być konstruktywna

Wbrew opinii jednego z Czytelników autor tego tekstu nie uważa wszystkich kierowców za piratów drogowych. Zgadza się też z opinią, że wiele ograniczeń prędkości jest bezsensownych, „czysto teoretycznych” i samo życie wymusza niejako ich przekraczanie.

Proszę nie podejrzewać, że piszący te teksty jest idealistą albo zwolennikiem rygorystycznego traktowania każdego kierowcy, sztywnego egzekwowania przepisów bez względu na okoliczności.

Jest jednak różnica pomiędzy elastycznym stosowaniem się do przepisów kodeksu drogowego, a ewidentnym ich naruszaniem z premedytacją, kiedy tylko nie widać policjanta. Jest różnica pomiędzy jakże potrzebnym na drodze „sprytem”, refleksem, zaradnością a egoizmem i pospolitym chamstwem.

Jak nazwać tych, którzy traktują pieszych jako zło konieczne, zmuszają pieszego do zatrzymania się na przejściu, przejeżdżają mu tuż przed nosem i jeszcze potrafią wymyślać i pokazywać niewybredne gesty?

A tak na marginesie, korki w wielu polskich miastach tworzą się nie tylko dlatego, że dozwolone prędkości są zbyt małe. Często powodują je także sami kierowcy, wjeżdżając bezmyślnie na skrzyżowanie, ruszając opieszale po zapaleniu się sygnału zielonego itd. Czyż nie jest tak właśnie?

Okazuje się jednak, że wszelkie słowa krytyki pod adresem zmotoryzowanych od razu wywołują sprzeciw niektórych Czytelników. Czyżby brali te słowa do siebie?

Autor tego tekstu też popełnia błędy za kierownicą. Jak każdy z nas. Warto jednak te błędy u siebie zauważać, a to przychodzi z czasem.

Proszę jednak zwrócić uwagę, że my nie piszemy o tym wszystkim, by kogoś wyśmiewać, piętnować, tylko po to, by wskazywać Czytelnikom negatywne zjawiska na naszych drogach. Podpowiadać, jak się ich wystrzegać, jak uniknąć niebezpieczeństwa. Być może uchroni to choćby jedną osobę od wypadku. Mamy też na uwadze fakt, że edukacja motoryzacyjna w naszym kraju pozostawia bardzo wiele do życzenia i każdy tekst na ten temat jest potrzebny.

Nikt chyba nie oczekuje, że będziemy pisać wyłącznie teksty pochwalne i podpowiadać, jak łamać przepisy.

I jeszcze informacja, o którą prosiło kilka osób. Autor ma prawo jazdy od dwudziestu lat i przejechał w tym czasie ponad 2 miliony kilometrów. Jako kierowca testowy „objeździł” ponad 300 samochodów na drogach całego świata, począwszy od małych aut osobowych, a skończywszy na autobusach i wielkich ciągnikach siodłowych. Sądzimy zatem, że to skromne doświadczenie za kierownicą pozwala mu wypowiadać się na temat bezpieczeństwa na drogach. (jb)

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas