Pierwszy jeżdżący prototyp, o złowrogiej nazwie "V1"...
Elolontha po łacinie, kafer po niemiecku, beetle po angielsku. Wszystkie trzy wyrazy oznaczają to samo - chrabąszcza.
Encyklopedia PWN mówi, iż jest to duży, brunatny chrząszcz, który podgryza korzenie roślin, żywi się liśćmi drzew i zdecydowanie należy do grupy szkodników. Określenia te przylgnęły również do najbardziej znanego na świecie volkswagena, który w początkowych latach produkcji faktycznie przyczynił się do wyrządzenia Europie sporych szkód...
Samochód powstał na osobiste życzenie Adolfa Hitlera. Kontrakt między rządem Rzeszy a Ferdynandem Porsche podpisano 22 czerwca 1934 roku. Ustalono, że "auto ludowe" (stąd właśnie wzięła się marka Volkswagen) musi pomieścić dwie dorosłe osoby i trójkę dzieci, rozpędzać się do 100 km/h, kosztować mniej niż 1000 marek i mieć silnik chłodzony powietrzem.
Pierwszy jeżdżący prototyp, o złowrogiej nazwie "V1", powstał w 1935 roku. Na samochody dla ludu niemiecki naród musiał jednak poczekać aż do roku 1941. Wcześniej ważniejsza była bowiem produkcja modeli wojskowych. Pojawiło się wtedy wiele zmilitaryzowanych wariacji tego auta, m.in. frontowy kubelwagen, amfibia schwimmwagen czy np. wojskowa odmiana typ 92 SS.
Pierwszy "cywilny" garbus wyjechał z fabryki 11 lipca 1941 roku. Mało kto wie, że konstrukcja auta nie była wyłącznie dziełem Porsche. Wiele rozwiązań zapożyczono ze skonstruowanej przez Hansa Ledwinka, który wielokrotnie współpracował z Porsche, tatry T97. Po wojnie - w 1967 roku - odbył się proces o naruszenie praw autorskich, w wyniku którego Volkswagen wypłacił czechosłowackiej Tatrze 3 miliony marek odszkodowania za naruszenie patentów.
Tak czy inaczej, prawdziwy garbusowy boom nastąpił w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku. Samochód, który zyskał sobie wielu fanów, produkowano aż do lipca 2003 roku, kiedy to z taśmy (w fabryce w Meksyku) zjechał ostatni egzemplarz, oznaczony numerem 21 529 480.
Data 22 czerwca to dla wielu entuzjastów modelu Światowy Dzień "Garbusa". Mimo że ostatnie europejskie egzemplarze wyjechały na drogi w 1978 roku, samochody te wciąż spotkać można na ulicach.
Chociaż paliwożerne boxery i permanentny brak wyposażenia (np. nagrzewnicy) mocno dają się właścicielom we znaki, wielu entuzjastów w dalszym ciągu używa tych samochodów do normalnej jazdy. Powszechna dostępność części i prostota konstrukcji ułatwiają naprawy, a najwięcej problemów sprawia zazwyczaj podatna na korozję karoseria.