Pięć grzechów głównych, popełnianych przez wakacyjnych kierowców...
Planujecie wyjazd na urlop samochodem? Wspaniale, ale uważajcie, aby wymarzona wyprawa nie zamieniła się w koszmar. Oto pięć grzechów głównych, popełnianych przez wakacyjnych kierowców...
Niby jesteśmy Europejczykami, niby coraz swobodniej czujemy się podróżując po świecie, a jednak wciąż wielu rodaków bywa niemile zaskakiwanych za granicą. I nie chodzi tylko o lokalne odmienności przepisów ruchu drogowego, na przykład specyficzne dla danego kraju sposoby ostrzegania przed odcinkowym pomiarem prędkości czy oznakowania miejsc, w których zakazany jest dłuższy postój...
- Pojechaliśmy po raz pierwszy w odwiedziny do syna mieszkającego z rodziną i pracującego w Zurychu - opowiada jeden z krakowskich kierowców. - Wiedzieliśmy, że wnuki bardzo tęsknią za polskim jedzeniem, więc zapakowaliśmy co nieco do turystycznej lodówki. Kiełbaska, szyneczka, schabik ze śliweczką, karkóweczka, ulubiony serek, dżemik... Na austriacko-szwajcarskiej granicy zatrzymali nas celnicy i poprosili o otwarcie bagażnika, no a potem lodówki. Wiedzieliśmy, że Szwajcaria nie należy do Unii Europejskiej, ale nie mieliśmy pojęcia, że tamtejsze przepisy pozwalają na wwożenie jedynie do kilograma mięsa i wędlin na osobę. My wieźliśmy, jak skrupulatnie zważono i odnotowano, 3,5 kg. Zapłaciliśmy grzywnę w wysokości 150 franków i 78 franków cła. Skutkiem naszej ignorancji był prawdopodobnie najdroższy, aczkolwiek domowy obiad, jaki zjedliśmy w życiu...
Coś szumi w prawym kole? Wydech stał się jakby odrobinę głośniejszy? Silnik czasem nie odpala? Minął termin wymiany rozrządu? Po nocnym postoju pod autem pozostaje plama oleju? Co tam, jakoś to będzie, jedziemy. Niekiedy faktycznie udaje się bez problemów pokonać nie w pełni sprawnym samochodem nawet długą trasę. Niestety, nie zawsze. W krajach południowej Europy widuje się mnóstwo stojących na poboczach aut, których układ chłodzenia nie wytrzymał długotrwałej, powolnej jazdy w korkach. Niestety, wiele z nich ma polskie rejestracje. Przed wyjazdem koniecznie sprawdźcie zatem stan techniczny waszych pojazdów, zwłaszcza jeżeli mają one już swoje lata i kilometry na liczniku. Dzięki temu możecie zaoszczędzić sporo pieniędzy, czasu i nerwów.
W dzisiejszych czasach mało kto może pozwolić sobie na dzień czy dwa wolnego przed dalekim wakacyjnym wyjazdem, tak, aby odpowiednio przygotować się do podróży: fizycznie, psychicznie i logistycznie. Kończymy pracę w piątek po popołudniu, potem szybkie pakowanie i wieczorem ruszamy w długą trasę. Śpieszymy się, chcąc jak najszybciej dotrzeć na miejsce. Tam dopiero mamy nadzieję odsapnąć. Takie są realia, ale bez przesady. Czy naprawdę nie można poświęcić jednego dnia urlopu, jechać dłużej, spokojniej, jeśli trzeba przenocować po drodze i dzięki temu delektować się podróżą, a jednocześnie uniknąć niebezpiecznego zmęczenia? No, chyba że ktoś uwielbia chwalić się w Internecie, iż liczącą 1500 km trasę z Warszawy do Włoch pokonał jednym susem, bez chwili odpoczynku i właściwie nie wysiadając z auta...
Kto nigdy nie stwierdził po powrocie z wakacji do domu, że co najmniej połowa rzeczy, które ze sobą zabrał, okazała się w ogóle niepotrzebna? No właśnie. Lecąc na urlop samolotem jesteśmy ograniczeni limitem bagażu. W przypadku wyjazdu samochodowego - hulaj dusza, piekła nie ma. Wezmę to, to, i to i jeszcze to. W czym problem? Przecież "wrzuci się do auta", a może się przydać. A potem zdziwienie, że obciążony do granic możliwości i zdrowego rozsądku wehikuł jakoś gorzej się prowadzi, ma trudności z wyprzedzaniem na drodze i więcej pali. No dobrze, ale jak przekonać żonę, że wyjeżdżając na dwutygodniowy pobyt na kempingu nad ciepłym morzem, nie musi brać ze sobą 20 bluzek, 10 sweterków i 8 sukienek? A, to już inna sprawa i temat na doktorat z psychologii, sztuki negocjacji i perswazji.
Ma wiele twarzy. Zbytnie zaufanie do wskazań nawigacji, umieszczenie trójkąta ostrzegawczego w takim miejscu, że wyjęcie go wymaga całkowitego opróżnienia zapakowanego po sufit bagażnika, to w sumie małe grzeszki. Gorzej, gdy godzimy się na odpięcie dzieci z fotelików, by "trochę sobie rozprostowały kości" i pobaraszkowały po tylnej kanapie czy nie protestujemy, gdy nasza ukochana połowica, chcąc dać odpocząć nogom, kładzie je na desce rozdzielczej. Takie połączenie grzechu uległości z grzechem bezmyślności bywa śmiertelnie niebezpieczne.
Bądźcie bezgrzeszni i szerokiej drogi!