Paragon grozy ze stacji benzynowej...
W Polsce dużo mówi się o inflacji, o tym, że 500+ to już nie jest 500+, ale realnie może 420+, że szykują się olbrzymie podwyżki prądu. Jednak kto wie, czy największym problemem, z którym zmagają się właśnie Polacy nie są ceny paliw.
Analitycy finansowi prognozują już, że inflacja na koniec roku może przekroczyć 7 procent. Co to oznacza dla przeciętnego Polaka? Że 100 zł, które w wypłacał z bankomatu w styczniu 2021, a 100 zł wypłacane w grudniu 2021 to już nie będzie ten sam pieniądz. Ten drugi będzie warty około 93 złotych...
Nie robi to na was wrażenia, co to jest 7 zł, powiecie. To porównajmy dwa paragony. Oba pochodzą z tej samej stacji, oba dotyczą oleju napędowego. Pierwszy wydrukowano 24 października 2020 roku, a więc niespełna rok temu. Opiewa on na 222,93 zł. Tyle zapłacono za 54,24 litrów paliwa, litr oleju napędowego kosztował wówczas 4,11 zł.
Niespełna rok później kierowca znów zawitał na stację. Tym razem zatankował nieco mniej paliwa, bo tylko 52,46 litry. Mimo tego zapłacił aż 300,07 zł. Rzut oka na paragon wyjaśnia wszystko - litr oleju napędowego kosztuje 5,72 zł...
Ceny paliw w Polsce rok do roku
W ciągu niespełna roku (bez trzech tygodni) litr oleju napędowego podrożał z 4,11 na 5,72 zł. To nie jest wspomniane wyżej 7 proc. To jest podwyżka o 1,61 zł, czyli niemal równe 40 procent! To się przekłada na to, że tankując te przykładowe 50 litrów paliwa, z portfela ubywa nam 80 zł więcej niż przed rokiem... A ile razy w miesiącu tankujecie? No właśnie...
Ale nie tylko nam ubywa z portfela. Ubywa wszystkim, którzy jeżdżą samochodami, w tym ciężarowymi, wożącymi m.in. towar do sklepów, wywożącymi śmieci czy sprzątającymi ulicę. Nikt nie będzie dokładał do interesu, więc w górę pójdą czynsze za mieszkania, a także ceny produktów w sklepach. I inflacja będzie się napędzać. Wciąż cieszycie się , że w ciągu ostatniego roku dostaliście 5-procentową podwyżkę?Owszem, o zmianach cen paliw decyduje sytuacja na światowych rynkach, na które Polska ma żaden wpływ. Ale decydują też kursy walut, a rząd PiS nie potrafi utrzymać wartości złotówki, która systematycznie słabnie. I przede wszystkim decydują podatki, których udział w cenie litra paliwa przekracza... 50 procent. Jak myślicie, rząd się zmartwił rosnącymi cenami paliw i chcąc ulżyć kierowcom oraz zmniejszyć presję inflacyjną zdecyduje się obniżyć opodatkowanie? To pytanie retoryczne, nie musicie odpowiadać...
Mirosław Domagała***