Ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć". To była droga nauka
Policja nie ma litości dla osób, które uczą się panowania nad samochodem nie na torze, ale na parkingach. Mimo tego wciąż znajdują się osoby chętne do jeżdżenia poślizgami w miejscach do tego nie przeznaczonych. A to kosztuje i to bardzo dużo.
Jeszcze kilkanaście lat temu, szczególnie gdy spadł pierwszy śnieg, parkingi i place pełne były kierowców, którzy przypominali sobie, jak się prowadzi auto w poślizgu oraz jak je opanować. Czasy się jednak zmieniły i dziś takie zachowanie jest traktowane jak stworzenie zagrożenia w ruchu drogowym i karane wysokim mandatem. Nie należy również liczyć na to, że się "uda", parkingi są objęte monitoringiem, a ochrona natychmiast wzywa policję.
Przekonał się o tym 20-latek, który wraz z ojcem i znajomymi wybrali się na jeden z przymarketowych parkingów w Piasecznie. Młody człowiek usiadł za kierownicą BMW, miejsce pasażera zajął 16-latek, a dorośli obserwowali jazdę "bokami" i nagrywali ją telefonami. Market był zamknięty i na placu nie było nikogo innego, jednak na miejscu szybko pojawiła się policja.
Ojciec tłumaczył funkcjonariuszom, że "młody tylko uczy się jeździć". Jednak, jak informuje policja "cały szkopuł w tym, że nauka ta nie odbywała się na specjalnie przygotowanym do tego torze, pod okiem instruktora, a na terenie parkingu, w obecności członków rodziny".
16-latek driftował na parkingu. Teraz stanie przed sądem
W efekcie 20-letni kierowca został ukarany mandatem w wysokości 5 tys. zł, a na jego konto zapisano dodatkowo 10 punktów karnych. O tym, jak sroga jest to kara, może świadczyć fakt, że za np. spowodowanie kolizji taryfikator przewiduje mandat w wysokości 1000 zł.
Policjanci przypominają, że kierujący muszą zacząć zdawać sobie sprawę z tego, że parkingi, ulice i inne publiczne miejsca nie są przeznaczone do wykonywania ryzykownych manewrów. Driftowanie powinno odbywać się wyłącznie w kontrolowanych warunkach, na specjalnie wyznaczonych torach czy zamkniętych przestrzeniach pod okiem specjalistów.
"Decydując się na takie działania w miejscach publicznych, kierujący nie tylko narażają siebie na poważne konsekwencje prawne, ale przede wszystkim stawiają na szali zdrowie i życie innych osób." - ostrzegają funkcjonariusze.