Odznaką chciała wykręcić się od mandatu. Już nie pracuje w policji
Policjanci z definicji stoją na straży prawa, ale co w sytuacji, gdy sami prawo złamią? Z jednej strony wydaje się, że tym przykładniej powinni być ukarani, ale podświadomie pojawia się obawa, że może dojść do przypadku "solidarności zawodowej". Szczególnie wobec kogoś znacznie starszego stopniem. Na to właśnie liczyła pewna komendant policji, zatrzymana przez zwykłego funkcjonariusza. Szybko jednak pożałowała swojej decyzji.
Sytuacja zdarzyła się w miejscowości East Lake na Florydzie. Policjant patrolujący okolicę, zatrzymał wózek golfowy, ponieważ ten poruszał się bez tablicy rejestracyjnej. Kierujący nim mężczyzna wyjaśnił, że chciał wraz z towarzyszką kupić coś do jedzenia "w klubie", ale ponieważ był zamknięty, pojechali "naokoło", aby zrobić szybkie zakupy. Można domyślać się, że wózek ten powinien poruszać się tylko po terenie klubu golfowego, ale para liczyła, że nikt nie zauważy, jeśli wyjadą kawałek poza jego obręb.
W tym momencie pasażerka zapytała policjanta, czy jego kamera jest włączona. Kiedy potwierdził, powiedziała, że jest szefową policji w pobliskiej miejscowości Tampa i ma nadzieję, że funkcjonariusz pozwoli im odjechać. Ten rzeczywiście zmienił ton głosu i przyznał, że jej twarz wydała mu się znajoma. Pożyczył więc zatrzymanym dobrej nocy.
Gdyby na tym zakończyła się interwencja, może sprawa nie nabrałaby takiego rozgłosu. Jak sam policjant przyznaje, często zdarza się, że ktoś wyjedzie wózkiem golfowym poza obręb klubu i istnieje szansa, że zatrzymując kogoś po raz pierwszy za takie przewinienie, udzieliłby mu tylko pouczenia.
Rozmowa jednak nie zakończyła się i pośród wymienianych uprzejmości oraz zapewnień, że para nigdy wcześniej nie wyjechała wózkiem golfowym na ulicę, policjant przedstawił się pani komendant. Ta natomiast wyciągnęła swoją wizytówkę i podała mu ją ze słowami "Jeśli kiedyś będziesz czegokolwiek potrzebował, zadzwoń". Sprawa automatycznie zaczęła wyglądać, jak wzajemne wyświadczanie sobie "przysług" i przekupstwo ze strony zatrzymanej, która z racji swojego stanowiska, mogła przecież znacząco "pomóc" policjantowi w przyszłości.
Nagranie z tej interwencji trafiło do sieci i wywołało skandal, zaś Jane Castor, burmistrz Tampy wezwała komendant O'Connor do złożenia rezygnacji, co ta uczyniła. Burmistrz powiedziała potem:
Rezygnując ze stanowiska komendant O'Connor podkreślała, że:
***