Odebrali mieszkańcom PKS - jedyne połączenie ze światem
Problemem wielu małych miejscowości w Polsce jest wykluczenie komunikacyjne mieszkańców. Mowa tu o sytuacjach, w których autobus jeżdżący kilka razy dziennie byłby luksusem, a miejscowi którzy nie posiadają samochodów, muszą wszędzie jeździć rowerami lub chodzić na piechotę. I właśnie taki "luksus" został niedawno odebrany mieszkańcom wsi Krzywa Góra.
Mieszkańcy wsi Krzywa Góra od września czują się wykluczeni komunikacyjnie. Wieś jest położona między Namysłowem i Opolem. Rano przyjeżdża PKS z Kluczborka, który zabiera dzieci do szkoły i jedzie w stronę Opola. To jedyna okazja dla mieszkańców. Z kolei do Namysłowa można się dostać tylko z przystanku w gminie Pokój, do którego jest... siedem kilometrów. Do niedawna autobusy przez wieś jeździły.
- Problem mamy z autobusami, że nie wjeżdżają w ogóle do wioski, jeden tam szkolny wjeżdża Kluczbork i to wszystko, a już do Namysłowa nie jedzie, jakby się chciało na rehabilitację, bo tam szpital, jest to my starzy ludzie skazani jesteśmy nie wiadomo na co - opowiada seniorka z Krzywej Góry.
- Jeszcze w sierpniu wjeżdżały tutaj trzy autobusy PKS Opole, ale od 1 września już w ogóle nie ma. Onimieli wygrany przetarg na wożenie dzieci do szkoły, jak przegrali przetarg, przestali i nas obsługiwać. Teraz dzieci wozi Kluczbork. Rano 6:50 wjeżdża i z powrotem też je przywozi. Później jest ten tylko, który dzieci do Pokoju, do szkoły wozi - słyszymy od sołtysa wsi.
Gmina Pokój o problemie zdaje się... nie wiedzieć.
- My jesteśmy organizatorem transportu publicznego na terenie gminy Pokój, czyli tego transportu lokalnego w obrębie gminy i takie autobusy mamy. I myślę, że to zapotrzebowanie na usługi przewozowe jest realizowane - przekonuje Joanna Ptaszek, sekretarz gminy.
Jak przekonuje, "sprawa dotyczy jednego dziecka ze szkoły ponadpodstawowej, które ma problem, żeby dostać się rano do Pokoju. To jest kwestia dogadania się w tym momencie rodziców". Gdy zwracamy uwagę, iż na spotkaniu z nami pojawiło się więcej niezadowolonych mieszkańców, tłumaczy, że urzędnicy "nie mają żadnych sygnałów pisemnych, żeby ludzie mieli problem z taką sytuacją".
42-letnia Jolanta Gurgul sama wychowuje dwoje dzieci. 18-letni syn dojeżdża do szkoły w Opolu. Codziennie wstaje o 4 rano, a wraca wieczorem. Pani Jolanta mieszka za wsią, więc wszędzie ma jeszcze dalej. 3-letnia córka nie dostała się do przedszkola. Z braku komunikacji nie chodzi nawet na zajęcia dodatkowe.
- Są fajne, ciekawe zajęcia w GOK-u w gminie Pokój, gdzie dla takich małych dzieci są popołudniami organizowane za darmo, ale nie pojadę, bo nie mam czym. Czy do kościoła, dzieci te co do komunii, to też nie mają. Ja do wioski mam jakieś dwa kilometry, do sklepu jest osiem, jedynie na rowerze się poruszam,. Obwieszam się zakupami i tak z dzieckiem jadę główną szosą, bo nie mam jak. Ludzie się śmieją, że obładowana, ale co ja mam zrobić, jak autobus tu do wioski nie wjeżdża - mówi pani Jolanta.
Mieszkańcy mają żal do PKS Opole, który do września wjeżdżał kilka razy w ciągu dnia do wsi i zabierał mieszkańców do Opola albo do Namysłowa. Jednak przewoźnik zrezygnował z tych usług. Poszliśmy zapytać dlaczego. Przewoźnik nie chciał rozmawiać oficjalnie.
Przedstawiciel PKS Opole tłumaczył nam, że wykonywano te przewozy na zasadzie przewozów szkolnych w związku ze współpracą z gminą. Firma uznała, że grzecznościowo będzie wjeżdżać do Krzywej Góry, żeby zabierać mieszkańców, mimo "znikomej, prawie żadnej frekwencji". Mówił, że później okazało się jednak, że gmina nie ogłasza przetargu na przewóz szkolny, tylko wybiera przewoźnika publicznego, PKS Kluczbork.
- PKS Kluczbork jest spółką samorządową, udziałowcami w tej spółce są samorządy, wejście do tej spółki pozwoliło nam zahamować wzrost cen - mówi Joanna Ptaszek, sekretarz Gminy Pokój.
Czy zatem gmina, jako współudziałowiec nie mogłaby pójść na rękę mieszkańcom Krzywej Góry i skierować przez miejscowość kilka autobusów w ciągu dnia?
- To jest temat na skalkulowanie, na rozmowę. Pani wójt jest osobiście zaangażowana w rozwiązanie tej sytuacji. Mieszkańców, zapraszamy na rozmowę, żeby znaleźć kompromis i wyjście z tej sytuacji, ja wierzę, że to się na pewno uda - odpowiada sekretarz gminy.
- Każdy się śmieje, bo to jest trzy minuty, żeby autobus tędy przejechał. On nawet jak zajeżdża w Pokoju, to potrafi na przystanku z 10 minut stać bezczynnie, a przez wioskę nie chce przejechać - podsumowuje Jolanta Gurgul, jedna z odciętych komunikacyjnie mieszkanek gminy.