Nowe fakty w sprawie wypadku znanego prawnika. Kobiety nie miały szans

Przed Sądem Rejonowym w Olsztynie toczy się proces ws. głośnego wypadku, w którym śmierć poniosły dwie osoby, jadące wiekowym Audi. O spowodowanie tragedii prokuratura oskarżyła znanego adwokata, który zasłynął tym, że po wypadku powiedział, że "tak właśnie wygląda konfrontacja bezpiecznego samochodu z trumną na kołach".

Do wypadku doszło 26 września 2021 roku na trasie Barczewo-Jeziorany na Mazurach. Mecenas Paweł Kozanecki (zezwolił na podawanie swoich danych) prowadził Mercedesa CLA i jechał z żoną i czteroletnim synem. W pewnym momencie, na prostym odcinku drogi, doszło do czołowego zderzenia z Audi 80, którym podróżowały dwie kobiety - 53- i 67-letnia. 

Konfrontacja bezpiecznego samochodu z trumną na kołach

Obie kobiety zginęły na miejscu. Adwokatowi ani jego rodzinie nic się nie stało. Sprawa wypadku odbiła się szerokim echem, bo niedługo po wypadku mecenas zamieścił w internecie wideo, na którym mówił, że "tak wygląda konfrontacja bezpiecznego samochodu z trumną na kołach. Niektórzy są zadowoleni, bo kupili sobie auto za 3 tys. zł. A nie lepiej wziąć kredyt? Pożyczyć od kogoś kasę? Poczekać? Uzbierać? I kupić auto bezpieczne?". Kozanecki prowadził 2-letniego Mercedesa, natomiast kobiety jechały samochodem wyprodukowanym przez 1996 rokiem, czyli przynajmniej 25-letnim.

Reklama

Po wielomiesięcznym ustalaniu okoliczności wypadku, we wrześniu 2022 roku, prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Pawłowi Kozaneckiemu. W akcie napisano, że mężczyzna, "kierując pojazdem marki Mercedes, umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym, poprzez przekroczenie podwójnej linii ciągłej wyznaczającej oś jezdni, wjeżdżając na pas ruchu przeznaczony do poruszania się pojazdów w kierunku przeciwnym. W efekcie nieumyślnie doprowadził do spowodowania wypadku drogowego, zderzając się z jadącym prawidłowo pojazdem marki Audi 80, w wyniku czego kierująca i pasażerka audi poniosły śmierć na miejscu zdarzenia". 

Rozpoczął się proces adwokata od "trumny na kołach"

Mercedes zjechał z własnego pasa 0,8 s przed zderzeniem

TVN24 dotarł do ekspertyzy, która zdecydowała o oskarżeniu adwokata. W dokumencie zapisano, że Mercedes przekroczył oś jezdni, gdy oba pojazdy znajdowały się zaledwie 12 metrów od siebie i 0,8 s przed zderzeniem. Biegły z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji wskazał, że przeciętny czas reakcji kierowcy na zagrożenie wynosi od 0,8 do 1 s, a od momentu naciśnięcia hamulca mijają kolejne 0,3 s zanim hamowanie zostanie realnie wdrożone. Innymi słowy, czasu na reakcję nie było.

Mercedes, jako nowy samochód, wyposażony był w tzw. czarną skrzynkę, czyli urządzenie rejestrujące parametry jazdy na 5 s przed zderzeniem. Wynika z niego, że tuż przed zderzeniem samochód jechał z prędkością mniejszą niż pozwalały przepisy i łagodnie przyspieszał - z 60 do 66 km/h (przy ograniczeniu do 70 km/h). Co jednak ważniejsze, napisano, że początkowo kierownica była ustawiona pod kątem 10 stopni w lewo od jazdy na wprost, na 3,5 s przed zderzeniem skręt został pogłębiony do 22 stopni, a na 1,5 s przed zderzeniem kierowca podjął manewr ratunkowy, skręcając w prawo do 12 stopni. Dlatego biegły uznał, że do zderzenia doszło na pasie ruchu Audi.

W momencie uderzenia w Audi Mercedes miał jechać z prędkością 64 km/h. 

Żona oskarżonego w śledztwie twierdziła, że do zderzenia doszło na pasie ruchu Mercedesa, a jego kierowca nie wykonywał żadnych czynności mogących odwrócić uwagę. Zwróciła również uwagę, że Mercedes posiadał system Lane Assist, który ostrzegał przed niezamierzonym opuszczeniem drogi drżeniem kierownicy.

Jednak ślady na asfalcie, które pozostawił uszkodzony Mercedesie sugerują, że do zderzenia doszło na pasie ruchu, którym poruszało się Audi (po wypadku rozbity Mercedes został na drodze, a Audi wpadło do rowu).

Pominięto kwestię stanu technicznego Audi

Autor ekspertyzy przed sądem odpowiadał na pytania obrońcy kierowcy Mercedesa. Adwokat Władysław Marczewski powiedział TVN24, że opinia była "skrajnie nieprofesjonalna" i przygotowana "pod określoną tezę". Marczewski uważał, że biegły pominął stan techniczny Audi i jego ewentualny wpływ na wypadek. Podkreślił, że auto było tzw. "składakiem". 

Składakiem nazywano samochody, które przyjeżdżały do Polski niekompletne, czyli np. z wymontowanym silnikiem. Był to popularny sposób importowania samochodów w latach 90. Od 1993 roku cło na samochody wynosiło 35 proc, by go nie płacić sprowadzano osobno (ale często na tej samej lawecie) np. nadwozie i wymontowany silnik. W Polsce całość montowano i rejestrowano - właśnie jako składak. Taka metoda importowania definitywnie zniknęła na początku 1998 roku, gdy zakazano rejestracji składaków.

Adwokat Marczewski kwestionował stan techniczny również ze względu na to, że Audi przed wypadkiem, w lipcu 2021 roku miało kolizję, po której w sierpniu przeprowadzono badanie techniczne. To normalna procedura, jednak mecenas zwrócił uwagę, że pomiędzy tymi wydarzeniami przebieg Audi się zmniejszył.

Są wątpliwości. Będzie opinia uzupełniająca

Wniesione przez obrońcę kierowcy Mercedesa zastrzeżenia do opinii biegłych zostały podzielone przez sąd, który zlecił przygotowanie opinii uzupełniającej. 

Za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym grozi do 8 lat pozbawienia wolności. Obecnie mecenas Paweł Kozanecki nie jest aresztowany, jednak prokuratura zabezpieczyła jego majątek w wysokości 300 tys. zł. Mężczyzna nie przyznaje się do winy. Kolejną rozprawę zaplanowano na czerwiec.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: tragiczny wypadek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy