Nowa Tesla w cenie Dacii. Elon Musk zdradza miejsce produkcji
Temat nowego, stosunkowo taniego modelu Tesli pojawia się już od pewnego czasu. Choć do jego pojawienia się na drogach jest jeszcze sporo czasu, Elon Musk miał zdradzić, gdzie będzie powstawać nowe auto.
Temat nowego, stosunkowo taniego modelu Tesli cyklicznie podnoszony jest przez Elona Muska. Już w 2020 roku szef Tesli mówił o aucie w cenie 25 tys. dolarów (przy obecnym kursie to ok. 103 tys. złotych) oferującym w pełni autonomiczną jazdę. Twierdził wówczas, że auto powinno pojawić się na rynku w ciągu najbliższych trzech lat. Teraz jednak zakłada się, że auto oficjalnie pojawi się w 2025 roku (choć amerykańska marka wykonała postęp w rozwoju systemów autonomicznej jazdy, trudno wierzyć, że auto będzie jeździło całkowicie samodzielnie).
Nieoficjalnie nazywany Modelem 2 samochód ma zadebiutować na platformie nowej generacji, tańszej od tej, która stosowana jest obecnie. Nowa platforma ma również pozwolić na umieszczenie akumulatora niżej, tak, by poprawić zachowanie auta na drodze. Nowe, tanie auto w gamie miało być przedmiotem rozmów, które Tesla toczyła z rządem Indii. Amerykański producent chciał wybudować w tym kraju fabrykę, w której powstawać miałby właśnie tani model. Teraz jednak pojawiły się informacje, z których wynika, że auto będzie produkowane w Europie.
W piątek Elon Musk odwiedził fabrykę Tesli w Gruenhide pod Berlinem. Wówczas miał okazję spotkać się z jej pracownikami. Anonimowe źródło, na które powołuje się Reuters, wskazało, że w czasie spotkania Musk miał poinformować o planach zakładających budowanie w niemieckim zakładzie auta kosztującego 25 tys. euro (przy obecnym kursie to ok. 111 tys. złotych). Nie podano jednak, kiedy dokładnie miałaby ruszyć produkcja nowego modelu. Sam producent nie odniósł się do sprawy.
Zbliżający się zakaz sprzedaży samochodów spalinowych (oprócz tych, które zasilane są paliwami syntetycznymi) oraz mniejsze zdolności nabywcze wielu klientów (spowodowane inflacją) sprawiają, że wielu z nich decyduje się na samochody oferowane przez producentów z Chin. W efekcie marki z szeroko pojętego świata zachodniego muszą podejmować konkretne działania, by bronić się przed rosnącą w siłę konkurencją z Dalekiego Wschodu, oferującą znacznie tańsze samochody.
Swego rodzaju magiczną barierą stworzoną przez marki jest kwota 25 tys. euro. Plany przybierają już realne działania. Przykładowo koncern Stellantis zaprezentował niedawno Citroena e-C3, czyli elektrycznego hatchbacka z zasięgiem do 320 km. Zaprojektowany i wyprodukowany w Europie model ma być pierwszym tak bogato wyposażonym i wydajnym autem z segmentu B dostępnym w cenie poniżej 25 tys. euro. Swoje plany ma także Volkswagen. Choć model ID.2all ma trafić do sprzedaży dopiero w 2025 roku, niemiecki producent już teraz zapowiada, że stawia sobie za cel utrzymanie ceny bazowej właśnie na takim poziomie.
Obecnie swego rodzaju wyznacznikiem, jeśli chodzi o tanie i względnie praktyczne samochody na prąd, jest Dacia Spring. W bazowej wersji auto można nabyć za 101 490 złotych (cena promocyjna). Nie oznacza to jednak, że w obliczu rosnącej presji ze strony chińskich producentów model może być spokojny o swoją przyszłość. Według dyrektora finansowego koncernu Renault, do którego należy Dacia, najlepszym sposobem na skuteczną walkę z konkurencją cenową jest obniżenie własnych kosztów produkcji. W związku z tym, w przypadku francuskiego koncernu mają zostać one obniżone o 40 proc. od 2027 roku. To zaś ma przełożyć się na niższe ceny.