Nowa plaga kradzieży dotarła do Polski. Na celowniku jeden typ samochodów
Wraz z rosnącą popularnością elektromobilności i wzrostem sprzedaży samochodów bezemisyjnych, zmieniają się preferencje złodziei. Coraz częściej ich zainteresowanie budzą kable do ładowania samochodów elektrycznych, których miedziane rdzenie osiągają wysokie ceny na skupach i czarnym rynku. Zjawisko to dotarło już także do Polski.

W skrócie
- Złodzieje coraz częściej interesują się kablami do ładowania samochodów elektrycznych.
- Problem kradzieży kabli do ładowania rozpoczął się w Stanach Zjednoczonych i szybko rozprzestrzenił się na Europę, w tym Polskę.
- Eksperci uważają, że wraz z rozwojem elektromobilności problem kradzieży kabli będzie się nasilał.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Dotychczas doniesienia o kradzieżach kabli do ładowania aut elektrycznych pochodziły głównie za zachodniej granicy. Sytuacja ulega jednak zmianie - liczba pojazdów elektrycznych w Polsce rośnie, a wraz z tym rośnie również zainteresowanie nimi ze strony złodziei. Co sprawia, że z pozoru nieistotny fragment kabla staje się dla nich tak atrakcyjny?
Kabel do ładowania auta elektrycznego ma dużą wartość
Jak się okazuje, kluczową rolę odgrywa wartość. Przewód służący do ładowania samochodu elektrycznego prądem stałym o dużej mocy ma kilka centymetrów średnicy i zbudowany jest z kilku miedzianych żył. To sprawia, że jego cena może sięgać nawet powyżej 10 tysięcy złotych. Złodzieje kradną je głównie ze względu na zawartą w nich miedź - surowiec, który na skupie złomu osiąga cenę kilkudziesięciu złotych za kilogram.
Zaczęło się w Stanach Zjednoczonych. Potem była Europa
Po raz pierwszy problem kradzieży kabli do ładowania samochodów elektrycznych został szeroko nagłośniony w Stanach Zjednoczonych. Jak informowała stacja NBC4 w 2022 roku, większość przypadków dotyczyła ładowarek publicznych, przy których kierowcy zostawiali swoje auta elektryczne na noc. Nie brakowało jednak również incydentów, w których złodzieje przecinali kable za pomocą sekatorów - nawet wtedy, gdy pojazdy były zaparkowane i ładowały się w prywatnych garażach lub na podjazdach posesji.
Nowe metody działania złodziei szybko przeniosły się do Europy, a szczególnie dotkliwie odczuli je mieszkańcy Wielkiej Brytanii. Do dziś toczą oni nierówną walkę z wandalami, którzy pod osłoną nocy kradną nie tylko same kable, ale także całe domowe stacje ładowania samochodów elektrycznych.
Polska także na celowniku złodziei. Z biegiem lat będzie jeszcze gorzej
Niestety również w Polsce samochody elektryczne oraz ładowarki z grubymi miedzianymi kablami stają się celem złodziei. Na początku bieżącego roku mieszkańcy Mysłowic zgłosili ten problem radnemu miejskiemu Adrianowi Panasiukowi, który nagłośnił sprawę w mediach społecznościowych. Jak poinformował, łupem przestępców padły co najmniej dwie ładowarki zlokalizowane przy sklepach przy ulicach Wielka Skotnica oraz Laryska.
Wiele wskazuje na to, że mamy do czynienia dopiero z początkiem tego niepokojącego zjawiska. Zdaniem ekspertów, wraz z dalszym rozwojem elektromobilności, tego typu kradzieże mogą gwałtownie się nasilić w całej Europie. Samo przestępstwo jest proste do wykonania, zajmuje niewiele czasu i nie wymaga specjalnych umiejętności.
Kradzież kabla to moment. Wystarczą nożyce i sprawne ręce
Złodzieje działają w bardzo prosty sposób - wystarczy, że podjadą z nożycami do metalu i przetną kabel. Ryzyko porażenia prądem nie występuje, ponieważ ładowarki wyposażone są w systemy zabezpieczeń, które sprawiają, że napięcie pojawia się w przewodach dopiero po poprawnym podłączeniu pojazdu.
Zwalczanie kradzieży kabli będzie zatem niemałym wyzwaniem. Choć stacja może być objęta monitoringiem, sama kradzież przebiega na tyle szybko, że zarówno operatorzy monitoringu, jak i policja nie mają niemal żadnych szans, by złapać sprawcę na gorącym uczynku. Dodatkowo, złodzieje często działają w nocy, kiedy dostęp do kamer może być ograniczony lub niewystarczający.