Niepewna przyszłość autogazu. Czy w Polsce może zabraknąć LPG?
W ubiegłym roku na polskich drogach przybyło dokładnie 51 086 samochodów wyposażonych w instalacje gazowe. To zaledwie o 1057 aut mniej, niż wynik z 2022 roku. Niestety perspektywy dla branży LPG nie są optymistyczne. Wszystko za sprawą szykowanych na grudzień sankcji gospodarczych, które zakładają m.in. całkowity zakaz importu gazu płynnego z kierunku wschodniego. Czy kierowcy samochodów zasilanych LPG mają się czego obawiać?
Przypomnijmy, w grudniu 2023 roku ostatecznie zatwierdzony został 12. pakiet sankcji gospodarczych wymierzonych w Rosję. Zawiera on m.in. całkowity zakaz importu z tego kierunku gazu płynnego LPG. Unijne przepisy zakładają 12-miesięczny okres przejściowy, w czasie których poszczególne kraje UE powinny "odwrócić" bieguny importu ze wschodu na zachód. To gigantyczne wyzwanie zwłaszcza dla Polski, bo jesteśmy jedynym krajem Wspólnoty, w którym aż 12 proc. ogółu poruszających się po drogach samochodów zasilanych jest właśnie LPG. Dla porównania, w europejskiej stolicy autogazu - Włoszech - na gazie jeździ dziś "zaledwie" 7 proc. ogółu samochodów, chociaż w liczbach bezwzględnych Włosi wciąż (nieznacznie) wyprzedzają Polaków.
Polska uzależniona od LPG ze wschodu?
Chociaż po wybuchu konfliktu na Ukrainie polscy importerzy wykonali gigantyczną pracę starając się zmienić kierunki dostaw, obecnie wciąż blisko połowa gazu płynnego sprzedawanego na polskich stacjach benzynowych wciąż pochodzi ze wschodu. Ministerstwo uspokaja. Branża - wręcz przeciwnie.
Przedstawiciele Ministerstwa Klimatu i Środowiska twierdzą, że polscy kierowcy nie mają się czego obawiać. W ich opinii, wyrażonej w odpowiedzi na jedną z poselskich interpelacji, czytamy m.in. że: z wprowadzonym zakazem importu tego paliwa został zachowany 12-miesięczny okres przejściowego. Wydaje się, że jest to okres pozwalający na przebudowę logistyki na całym obszarze EU-27 oraz zabezpieczenie polskiego rynku z jego specyfiką wykorzystania LPG.
Przeciwnego zdania są m.in. przedstawiciele Polskiej Izby Gazu Płynnego, którzy wskazują że Polska pilnie potrzebuje portów, terminali przeładunkowych i inwestycji transport kolejowy. w stanowisku przesłanym naszej redakcji czytamy m.in., że:
Polska potrzebuje dużego portu dla odbiorów LPG, który mógłby przyjmować jednostki transoceaniczne. Pozwoliłoby to ominąć pośredników w portach ARA, gdzie cena w stosunku do zakupu jest mocno windowana przez traderów. Poza tym dostawa dużym statkiem bezpośrednio do Polski w porównaniu do dostaw do ARA będzie niewspółmiernie bardziej ekonomiczna. Koszty byłyby 2,5-raza niższe.
Embargo na LPG, czyli rząd kontra przedsiębiorcy. Jak zwykle chodzi o pieniądze
W odpowiedzi na interpelację czytamy m.in. że funkcjonujące do tej pory terminale morskie LPG w Polsce nie należą do Skarbu Państwa ani nie były finansowane z krajowego budżetu. Oznacza to, że resort liczy w tej kwestii na przedsiębiorców. Problem w tym, że koszt wybudowania terminala morskiego do przeładunku LPG to - bagatela - 150-170 mld euro. Do tego dochodzi jeszcze problem dotyczący wymaganych procedur. Uzyskanie zgód środowiskowych na taką inwestycje trwa z reguły o wiele dłużej niż sama budowa.
Uważamy, że państwo, dysponując w ramach Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych funduszami zebranymi z opłaty zapasowej z LPG (ponad 250 milionów złotych rocznie - obecnie łącznie około 2,5 mld zł skumulowanych z wielu lat), mogłoby wesprzeć przedsiębiorców inwestujących w rozwój infrastruktury logistycznej i magazynowej LPG - czytamy w przesłanym naszej redakcji stanowisku Polskiej Izby Gazu Płynnego.
W tym przypadku chodzi o pobieraną przez Rządową Agencję Rezerw Strategicznych "opłatę zapasową" w wysokości 99 zł od każdej tony sprowadzonego do Polski LPG. Branża importerów od miesięcy postuluje o zwolnienia w tym zakresie wskazując chociażby, że zgodnie art. 21b ust 9 ustawy z dnia 16 lutego 2007 r. o zapasach ropy naftowej, produktów naftowych i gazu ziemnego oraz zasadach postępowania w sytuacjach zagrożenia bezpieczeństwa paliwowego państwa - opłata pobierana jest właśnie z myślą "o utworzeniu i utrzymaniu zapasów agencyjnych". Wygląda więc na to, że przedstawiciele resortu zakładają, że problem rozwiązany zostanie przez importerów w ramach "wolnego rynku". Sęk w tym, że importerzy zostali przecież "siłowo" zmuszeni do odwrócenia biegunów importu i mogą po prostu nie dysponować odpowiednimi zapasami finansowymi. Mamy więc błędne koło, w którym obie z zainteresowanych zmianami stron liczą, że w rozwiązanie problemu w większym stopniu włączy się ta druga.
Zegar tyka. Czy w Polsce zabraknie LPG?
W odpowiedzi na poselską interpelację czytamy m.in. że "niektórzy importerzy w pełni wstrzymali import paliwa LPG z Rosji zastępując go dostawami z Zachodu i "nie spowodowało to gwałtownych wzrostów cen, czy czasowych braków w dostępności paliwa na rynku". Z drugiej strony PIGP apeluje, że:
Potrzebne są tu pilne rozwiązania legislacyjne, a także właściwy klimat w organach administracji odpowiedzialnych za procesy budowlane - a więc szybkie i łatwe procedury. Dodatkowo niezbędne są zmiany legislacyjne, które pozwolą zaliczać inwestycję w infrastrukturę LPG w rozliczeniu bieżącej opłaty zapasowej.
Warto przypomnieć, że jeszcze przed wprowadzeniem 12. pakietu sankcji Paweł Bielski - prezes Polskiej Izby Gazu Płynnego ostrzegał, że w szerszej perspektywie czasowej, do której nieuchronnie się zbliżamy, Polsce dość może do "przejściowych okresów, w których LPG nie będzie dostępne dla konsumentów". Taka sytuacja może też wpłynąć na ceny pozostałych paliw, gdy kierowcy przeszło 2,5 mln polskich samochodów - czasowo - mogą być zmuszeni do tankowania benzyny czy oleju napędowego. Obecnie trudno też prognozować, czy odwrócenie biegunów importu, biorąc pod uwagę niewielką wydajność polskich portów i konieczność transportowania gazu z portów ARA (Antwerpia, Rotterdam, Amsterdam) nie spowoduje wzrostu ceny detalicznej LPG na polskich stacjach.