Niemcy ostro o cłach na auta z Chin. "To oznaka słabości Unii Europejskiej"
Według niemieckiego dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung“, przegłosowanie przez przedstawicieli państw Unii Europejskiej wprowadzenia dodatkowych ceł na samochody elektryczne z Chin, to oznaka słabości UE. Dziennikarze nie wspomnieli jednak, co było źródłem pomysłu na wprowadzenie owych ceł.
"Frankfurter Allgemeine Zeitung“ w swojej krytyce ceł na chińskie samochody stwierdza, że w przeszłości Europa otwierała rynki dalej niż Stany Zjednoczone i Chiny. "To, co kiedyś było postrzegane jako wkład w dobrobyt, jest obecnie postrzegane jako oznaka politycznej naiwności w czasach, gdy globalizacja gospodarcza i geopolityka głównych mocarstw są ze sobą ściślej powiązane".
Zdaniem niemieckiego dziennika politycy, którzy "nie mogą znaleźć odpowiedzi na wewnętrzne wyzwania populizmu, szukają rekompensaty na scenie globalnej". "W przeszłości protekcjoniści byli wyśmiewani za szkody, które sami wyrządzili. Dziś udział w protekcjonistycznych rozgrywkach jest postrzegany jako wyraz siły" - zaznaczył "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Niemcy, które były przeciwne wprowadzeniu ceł, powinny - według gazety - nadal niezachwianie stać na straży wolnego handlu.
Dziennikarze w swojej krytyce zręcznie pominęli jednak przyczynę wprowadzenia ceł na samochody elektryczne z Chin. Komisja Europejska rok temu wszczęła śledztwo wobec chińskich producentów aut, mające wyjaśnić, jak tamtejsze marki są w stanie oferować pojazdy elektryczne po znacznie niższych cenach niż konkurencja z pozostałych części świata, pomimo oferowania porównywalnych osiągów i poziomu wykonania. Wszystko wskazywało na to, że chiński rząd przyznaje dopłaty swoim firmom, aby te mogły oferować je na innych rynkach po zaniżonych cenach. Dodatkowe cła miały więc nie być działaniem protekcjonistycznym, ale pozwalającym na wyrównanie rynkowych szans.
Wysokość ceł dla każdego chińskiego producenta ustalona została zależnie od tego, czy dana firma współpracowała z Komisją Europejską w jej śledztwie. Maksymalnie jest to 35 proc. plus 10 proc. standardowego cła. Warto też przypomnieć, że Stany Zjednoczone oraz Kanada także postanowiły chronić swoje rynki przed nieuczciwą konkurencją z Chin, ale tam wprowadzono cła w wysokości 100 proc.
Portal tagesschau zwrócił uwagę, że partie koalicyjne rządu federalnego nie wypracowały wspólnego stanowiska przed piątkowym głosowaniem nad wprowadzeniem ceł na chińskie samochody elektryczne. Szefowa MSZ Niemiec Annalena Baerbock (Zieloni) opowiedziała się za cłami, podczas gdy kanclerz Olaf Scholz (SPD) i minister finansów Christian Lindner (FDP) - przeciwko taryfom - zauważył dziennik "Sueddeutsche Zeitung". Ostatecznie oba ministerstwa kierowane przez polityków Zielonych - spraw zagranicznych i gospodarki były za wstrzymaniem się Niemiec od głosu.
Zdaniem "Sueddeutsche Zeitung" Scholz, który zarządził głosowanie w koalicji rządowej nad stanowiskiem Niemiec w sprawie ceł, wywołał ponowny gniew wśród partnerów koalicyjnych, szczególnie wśród Zielonych. Dziennik zwrócił uwagę, że w niemieckiej praktyce politycznej zazwyczaj wystarczało, aby w obliczu niejednorodnego stanowiska koalicjantów szef rządu federalnego miał ostateczne słowo. "Decyzja Scholza (o koalicyjnym głosowaniu) jest zatem postrzegana jako kolejna oznaka rozpadu koalicji rządowej i oznaka słabości" - oceniono w "Sueddeutsche Zeitung".