Nieczytelne tablice. GDDKiA: "winny klimat". WIMED: "winna cena"

W lutym, czyli w samym środku zimy, pisaliśmy o fatalnym stanie przydrożnych tablic informacyjnych, zarówno tych zielonych, jak i niebieskich, autostradowych. Pokrywają się one szadzią, w świetle reflektorów są nieczytelne, pojawiają się na nich dziwne, poziome, czarne pasy. O wytłumaczenie, dlaczego tak się dzieje, poprosiliśmy wówczas Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad. Dowiedzieliśmy się, że głównym winowajcą nieczytelności tablic jest nasz... klimat. Problemowi można zaradzić, wykorzystując specjalne folie. GDDKiA zaleca ich stosowanie, a w połowie 2019 r. zorganizowała nawet poświęcone tej sprawie spotkanie z przedstawicielami Instytutu Badawczego Dróg Mostów oraz członkami Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa.

Ten problem nie dotyczy tylko Pcimia...
Ten problem nie dotyczy tylko Pcimia...INTERIA.PL

Teraz do kwestii przydrożnych tablic, na naszą prośbę, ustosunkował się jeden z  producent, spółka WIMED z Tuchowa. Prezes Zdzisław Dąbczyński informuje, że kierowana przez niego firma "produkcją i montażem znaków drogowych i niektórych urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego" zajmuje się już od 33 lat. Czyni to zgodnie z przepisami oraz szczegółowymi specyfikacjami technicznymi, "które w ramach zamówień publicznych definiują co i wg. jakich warunków ma być dostarczone do zamawiających - jednostek administracji dróg krajowych i samorządowych."

Materiały, z których wykonuje się znaki i tablice, są certyfikowane, co nie znaczy, że z definicji odporne na warunki pogodowe. Owszem, producent ma możliwość stosowania folii i laminatów antyroszeniowych, dostępnych na rynku i również posiadających niezbędne atesty, sęk w tym, że... droższych od standardowych. W tej sytuacji wszystko zależy od wymogów i oczekiwań klienta. A ten, w przypadku państwowych zarządów dróg, musi kierować się przepisami o zamówieniach publicznych. "Niestety, ciągle w przetargach jako główne kryterium wyboru decyduje najniższa cena i spełnienie minimalnych wymogów przepisów i norm" - pisze prezes Dąbczyński. Czyli: moglibyśmy brać dobre, ale musimy zamawiać... mniej dobre, bo jest tańsze.

Kwestia główna leży w zapisach szczegółowych specyfikacji technicznych, kosztach produkcji i utrzymania znaków.
Zdzisław Dąbczyński (prezes firmy WIMED)

Nie chodzi zresztą tylko o koszty samego zakupu. "Lica znaków drogowych pokrytych folią ograniczającą zjawisko roszenia, wymagają od administratora drogi określonych przez producentów tych laminatów reżimów serwisowych." Tablice trzeba po prostu regularnie myć i konserwować. A to dodatkowy kłopot...

INTERIA.PL

Jak widać, wbrew sugestiom GDDKiA problemy z czytelnością oznakowania polskich dróg nie są pochodną fatalnego klimatu. Dla ich rozwiązania nie trzeba też formułować zaleceń dla producentów, zwoływać narad, aktywizować świata nauki. Chodzi wyłącznie o pieniądze i dobre chęci. Jak ujmuje to szef WIMEDU: "Konkludując, kwestia główna leży w zapisach szczegółowych specyfikacji technicznych, kosztach produkcji i utrzymania znaków."

Co widać zresztą natychmiast po przekroczeniu granic z Czechami, Słowacją czy Niemcami. We wspomnianych krajach, w końcu o zbliżonym do polskiego klimacie, tajemnicze "zjawisko zaciemnienia tablic" jakoś nie występuje. Naszą uwagę na ten temat GDDKiA skwitowała krótko, oświadczając, że "nie prowadzi badań porównawczych w zakresie technologii oznakowania pionowego w innych państwach, ale twierdzenie, że "za granicą jest lepiej", nie jest przekonujące." Prezes WIMED-u nie unosi się narodową dumą, stwierdzając jedynie, że "każdy kraj stosuje inne szczegółowe specyfikacje techniczne i wymogi."

***

Niebezpieczne sytuacje na autostradach 
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas